W sobotę 27 maja walczący o awans do drugiej ligi piłkarze ŁKS-u zmierzą się na własnym stadionie z zawsze groźną Lechią Tomaszów Mazowiecki. Ełkaesiacy liczą na wsparcie łódzkich kibiców.
Na finiszu rozgrywek trzeciej ligi piłkarze ŁKS-u tracą do prowadzącego w tabeli Finishparkietu Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie tylko punkt, a sami mają przewagę dwóch „oczek” nad Widzewem. Zapowiada się więc emocjonująca końcówka sezonu, a my nie mamy wątpliwości, że podopiecznych trenera Wojciecha Robaszka stać na to, aby w końcowym rozrachunku to właśnie ŁKS cieszył się z awansu do drugiej ligi.
Warunkiem niezbędnym do osiągnięcia wyznaczonego celu jest pokonanie siódmej w tabeli Lechii Tomaszów Mazowiecki, która z pewnością zrobi wszystko, aby pokrzyżować łodzianom plany. Zespół trenera Bogdana Jóźwiaka gra na wiosnę ze zmiennym szczęściem – z jednej strony potrafił pokonać rezerwy Legii i Jagiellonii Białystok, z drugiej – przegrał na własnym obiekcie z Concordią Elbląg oraz ŁKS-em Łożma, a z Motorem Lubawa tylko zremisował.
Lekceważyć drużyny z Tomaszowa Mazowieckiego ze zrozumiałych względów nie wolno (uwaga na napastników – Marcina Mireckiego i Jakuba Rozwandowicza), tym bardziej, że Lechia wygrała trzy ostatnie ligowe mecze i oczywiście ma ochotę passę tę kontynuować. Ponadto dla piłkarzy trenera Jóźwiaka mecz z ŁKS-em w Łodzi z pewnością nie jest tylko kolejnym ligowym starciem o punkty i jeśli łodzianie zamierzają przedłużyć swoje szanse na awans, muszą wznieść się na wyżyny swoich umiejętności.
Poprawiać w grze „Rycerzy Wiosny” nadal jest co, udowodnił to zresztą traumatyczny dla kibiców najstarszego łódzkiego klubu mecz z Concordią w Elblągu. Jak na ironię losu tym razem problemem ełkaesiaków nie była skuteczność, a defensywa i to właśnie w grze obronnej całego zespołu należałoby upatrywać przyczyn przykrej wpadki. Łodzianie wiedzą, że najgroźniejsi dla rywali są zawsze wówczas, kiedy sami grają szybko piłką (najlepiej po ziemi i na jeden kontakt) oraz gdy wykorzystują ofensywne nastawienie bocznych obrońców.
Po wyciągnięciu wniosków i dogłębnej analizie o meczu z Concordią należy szybko zapomnieć, tak jak zapomnieć należałoby o środowych wydarzeniach w klubie (rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron z Arturem Golańskim i Mariuszem Cichowlasem) – piłkarze ŁKS-u nie mogą bowiem zaprzątać sobie głowy niczym poza tym, jak pokonać rywala i utrzymać się w grze o awans. Ewentualna strata punktów zniweluje szanse ełkaesiaków na końcowy sukces do matematyki, a przecież od drugiej ligi dzieli nas tak naprawdę bardzo niewiele.
Trener Wojciech Robaszek będzie miał prawdopodobnie do dyspozycji wszystkich zawodników…
…w tym także Przemysława Kocota, który bierze już udział w zajęciach. W zasadzie jedyny znak zapytania dotyczy Patryka Bryły, a ponieważ każdy doskonale wie, ile wnosi do gry łodzian waleczny pomocnik, liczymy, że i on zdoła się do soboty wykurować. Bryła i jego koledzy muszą dać z siebie coś ekstra (a gdy będzie brakować sił – dać także z tak zwanej wątroby). Oczywiście o końcowym sukcesie zadecydują nie tylko cechy wolicjonalne, ale i koncentracja do ostatnich sekund, a nade wszystko dobra gra piłką.
Piłkarze bardzo liczą przy tym na doping swoich kibiców, bez których przecież cała ta długa dramatyczna trzecioligowa kampania nie miałaby sensu.
Mecz z Lechią jest przedostatnim meczem ełkaesiaków w tym sezonie na obiekcie przy al. Unii Lubelskiej 2, a że dwa poprzednie spotkania w Łodzi z tym rywalem przyniosły grad goli, zapowiada się nader interesujące widowisko.
My ze swej strony poza oklepanym, co nie znaczy że nieprawdziwym frazesem „dopóki piłka w grze…”, powiemy na koniec także to, że w Łódzkim Klubie Sportowym wiara w końcowy sukces nadal jest bardzo silna. Pozostaje udowodnić to i na boisku, i na trybunach.
Przypuszczalne składy: ŁKS: Kołba – Pyciak, Ślęzak, Juraszek, Rozmus, Guzik, Rozwandowicz (Kocot), Gamrot, Bryła (Rozwandowicz), Kopka, Radionov. Lechia: Kędra – Gołdyn, Magdoń, Żytek, Wodejko, Wolski, Bocian, Gawron, Szymczak, Mirecki, Rozwandowicz.