Klub

Wypowiedzi po meczu z ROW-em Rybnik

29.07.2017

29.07.2017

Wypowiedzi po meczu z ROW-em Rybnik

W sobotni wieczór przy al. Unii Lubelskiej 2 mieliśmy zaszczyt gościć Piotra Piekarczyka, szkoleniowca niezwykle doświadczonego i zasłużonego dla GKS-u Katowice. Trener Piekarczyk z charakterystyczną dla siebie skromnością wspomniał, że jest zadowolony z jednego punktu, chociaż żałował zmarnowanych przez zawodników z Rybnika dwóch znakomitych okazji do zdobycia bramki. – „Przynajmniej jedną z nich powinniśmy zamienić na gola” – stwierdził trener, od którego powściągliwości i rzeczowości mógłby uczyć się niejeden szkoleniowiec i to nawet z ekstraklasy.

Bardzo cieszę się, że mogłem tu wrócić po wielu latach. Po raz ostatni byłem tu bodajże na finale Pucharu Polski (w 1997 roku, Legia – GKS 2:0 – przyp. red.), kiedy na murawę prowadziła jeszcze droga przez salę gimnastyczną. Nie co dzień się gra przy takiej publiczności i na takim obiekcie. Mój zespół chciał się w Łodzi pokazać z jak najlepszej strony i dał z siebie wszystko, co zresztą widać było w końcówce, gdy jednego z piłkarzy złapały skurcze – stwierdził Piekarczyk, a gdy jeden z dziennikarzy zapytał go o to, czy jest zadowolony z końcowego rezultatu, szkoleniowiec zamyślił się, rozpamiętując zapewne niewykorzystane przez jego piłkarzy sytuacje, ale ostatecznie z uśmiechem potwierdził, że przyjmuje ten punkt z szacunkiem.

Trener ŁKS-u, Jacek Janowski również żałował tego, że ełkaesiacy nie zamienili na gola żadnej z kilku stworzonych sytuacji. – „Moim zdaniem pod względem piłkarskim lepiej wyglądaliśmy przed przerwą, natomiast prawdą jest, że groźniejsze okazje podbramkowe wykreowaliśmy w drugiej połowie.”

Opiekun łódzkiej drużyny wspomniał również, że w niedzielę sztab przeanalizuje dokładnie mecz z ROW-em Rybnik i wyciągnie wnioski z popełnianych przez „Rycerzy Wiosny” błędów.

– Postaramy się poprawić to, co się nam nie udało. Myślimy już o następnym meczu, bo ŁKS musi zawsze grać o pełną pulę i taki jest oczywiście cel przed spotkaniem z Gwardią Koszalin.

Z kolei piłkarze ŁKS-u – Filip Burkhardt i Tomasz Margol, którzy w meczu z ROW-em Rybnik zadebiutowali w barwach Łódzkiego Klubu Sportowego przyznali, że czują niedosyt, bo ŁKS stać było w sobotę na zgarnięcie kompletu punktów. – „Graliśmy konsekwentnie to, co sobie założyliśmy przed spotkaniem. Jestem zadowolony z gry kolegów, nie zawiedli także ci młodsi, którzy pokazali charakter i umiejętności. Jeżeli w kolejnych spotkaniach będziemy realizowali to, co sobie zakładamy, będzie dobrze. Ta drużyna ma spory potencjał, choć oczywiście w naszej grze jest jeszcze sporo do poprawienia” – ocenił Burkhardt, doceniając przy okazji wsparcie łódzkich kibiców.

Drugi z pomocników wspomniał również, że żałuje niewykorzystanej sytuacji w doliczonym czasie gry (Margol zamykał akcję ełkaesiaków po stałym fragmencie gry, ale nie zdołał wpakować piłki do bramki rywala). – „Moim zdaniem byłem lekko przytrzymywany za koszulkę przez obrońcę” – oznajmił, ale potem z uśmiechem wspomniał również, że nie ma pretensji do sędziego, nie była to zresztą klarowna sytuacja, choć i trener Jacek Janowski dostrzegł nieprzepisowe zagranie defensora ROW-u.

Wszyscy byli zgodni co do tego, że w końcówce spotkania ŁKS mógł przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. „Dobrą zmianę dał Mateusz Gamrot, który rozruszał nasze ataki. Zresztą tego powinno się oczekiwać od każdego z nas, bez względu na to, czy zaczynamy mecz w pierwszej jedenastce, czy też wchodzimy na boisko z ławki rezerwowych” – stwierdził pomocnik Łódzkiego Klubu Sportowego.