Rekordzista AC Milan, pogromca Realu, triumfatorzy Ligi Mistrzów i mistrzowie świata. Dziś przypomnimy sobie występy pięciu zagranicznych gwiazd, z którymi ełkaesiakom przyszło rywalizować na stadionie w al. Unii 2.
Rekordzista Milanu
W latach 50. na boiskach Serie A sen z powiek włoskim obrońcom spędzał słynny szwedzki tercet: Gre-No-Li. Gunnar Gren, Nils Liedholm i przede wszystkim Gunnar Nordahl długo stanowili o sile ofensywnej AC Milan, zresztą ten ostatni został rekordzistą pod względem liczby goli dla „Rossoneri” w lidze. W trakcie ośmiu sezonów gry w Mediolanie zdobył ich aż 221, średnio więc w każdych rozgrywkach trafiał do siatki rywali 27 razy!
Dlaczego o nim wspominamy? Otóż słynny napastnik swoje piłkarskie umiejętności szlifował wcześniej w IFK Norrköping pod okiem znanego z pracy w ŁKS-ie Lajosa Czeislera, co więcej to on wraz z niepokonaną wówczas na europejskich boiskach drużyną ze Skandynawii zmierzył się w 1946 roku z ełkaesiakami na boisku w al. Unii 2.
Przyszły rekordzista Milanu, podobnie jak i jego koledzy, już wówczas wzbudzał ogromne zainteresowanie sympatyków futbolu, jakże się więc dziwić, że tamtego dnia na stadionie ŁKS-u pojawiło się tylu kibiców, że część z nich mecz obejrzała… z dachu pobliskiego dworca. Na te niedogodności nikt zresztą nie narzekał – Gunnar Nordahl nie zdobył w tamtym spotkaniu bramki, a mecz sensacyjnie wygrali 2:1 łodzianie.
Pogromca Realu bezradny
W 1956 roku Real Madryt nadal wygrywał niemal zawsze i niemal z każdym, a tacy piłkarze jak Di Stéfano, Kopa i Gento od dawna byli synonimem piłkarskiej maestrii. Jakże zdziwił się więc cały futbolowy świat, gdy tę galaktyczną drużynę z Hiszpanii w pierwszej rundzie Puchar Europy Mistrzów Klubowych pokonał 3:1 Rapid Wiedeń, nie mniejszą zaś konsternację wywoła fakt, że każdą z tych trzech bramek dla Austriaków w meczu z Realem zdobył legendarny stoper Ernst Happel.
Zawodnik, którego imię nosi dziś stadion na wiedeńskim Praterze, pojawił się w al. Unii 2 wespół ze swoimi znanymi na całym kontynencie kolegami 24 kwietnia 1957 roku. Piłkarze z Wiednia z „Królewskimi” poradzili sobie doskonale, lecz ełkaesiakom nie dali już rady. Po kapitalnym spotkaniu ŁKS pokonał faworyta 2:1, bo w ostatniej minucie meczu Ernst Happel nie zdołał upilnować Stanisława Barana.
Zwycięzca Ligi Mistrzów
Dziesięć tytułów mistrza Portugalii, pięć krajowych pucharów, a na dokładkę jeszcze Puchar UEFA i zwycięstwo w Lidze Mistrzów – wszystkie te wielkie sukcesy FC Porto to m.in. zasługa słynnego bramkarza. Vítor Baía strzegł bramki „Smoków” przez prawie dwadzieścia lat, z krótką przerwą na występy w FC Barcelonie.
W 1994 roku bramkarz wraz ze swoimi kolegami pojawił się w al. Unii 2, bo w pierwszej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharu los skojarzył ełkaesiaków właśnie z portugalskim potentatem. W pierwszym meczu w Porto faworyt wymęczył dwubramkowe zwycięstwo, a i w rewanżu na łódzkim stadionie znów okazał się lepszy (wygrał 1:0). Tomasz Wieszczycki i spółka sposobu na pokonanie Vítora Baíi tym razem niestety nie znaleźli, choć okazji mieli co najmniej kilka.
„Argentina!”
W 1998 roku na drodze do Ligi Mistrzów stanął nam Manchester United, więc w tym przypadku do naszej listy legend, które zagrały w al. Unii 2 moglibyśmy dopisać co najmniej jeszcze kilka nazwisk na czele z Peterem Schmeichelem, Paulem Scholesem czy Ryanem Giggsem. Wspomnimy jednak o najbardziej medialnej spośród tych gwiazd czyli Davidzie Beckhamie, który – i to ciekawe – meczu z ŁKS-em w Łodzi nie mógł zaliczyć do szczególnie udanych.
W 30. minucie Beckham naraził się łódzkiej publiczności, ścinając równo z trawą Tomasza Kosa. Sędzia ukarał pomocnika United żółtą kartką, a chwilę po tym „Galera” zaczęła skandować – „Argentina!” – próbując tą aluzją do mundialowego niepowodzenia Anglików zdeprymować gwiazdora „Czerwonych Diabłów” (Anglia odpadła z turnieju po porażce w rzutach karnych z Argentyną; a w trakcie spotkania sędzia wyrzucił z boiska Beckhama). Udało się połowicznie. David Beckham gola w Łodzi nie zdobył, a Manchester United tylko zremisował bezbramkowo z ŁKS-em, lecz do Ligi Mistrzów awansowali Anglicy, ba, to oni kilka miesięcy później wznieśli cenne trofeum.
Mistrzowie świata oniemieli
Po odpadnięciu z walki o awans do Ligi Mistrzów ełkaesiakom na otarcie łez pozostał dwumecz w Pucharze UEFA z AS Monaco. Łodzianie znów więc mieli okazję sprawdzić się w starciu z gwiazdami futbolu i nie ma w tym stwierdzeniu ni krzty przesady, w końcu w al. Unii 2 jesienią 1998 roku pojawili się aktualni mistrzowie świata – David Trezequet, Thiery Henry czy Fabien Barthez.
Ostatni z wymienionych w rozegranym dwa miesiące wcześniej finale mistrzostw świata nie dał się zaskoczyć Brazylijczykom z Ronaldo na czele, lecz w Łodzi skapitulował już po dziesięciu minutach, w czym największa zasługa odważnej akcji Nigeryjczyka Omodiagbe Darlingtona i fenomenalnego strzału piętą Piotra Matysa.
Niestety, były to miłe złego początki, bo piłkarze AS Monaco odpowiedzieli w drugiej połowie trzema golami i koniec końców awansowali do kolejnej rundy. Dodajmy, że w zakończonym bezbramkowym remisem rewanżu zamieszanego ponoć wówczas w aferę narkotykową Bartheza zastąpił rezerwowy bramkarz Jean-Marie Aubry.