Ci spośród kibiców ŁKS, którzy chcieli pod koniec lat 90. wyrównać rachunki z Manchesterem United, a przy tym zmienić bieg historii i zagrać mistrzem Polski w Lidze Mistrzów, sięgali po grę FIFA 99. Dziś produkcja trąci myszką, ale wówczas… zabawa była przednia!
Pamiętacie jesień 1998 roku? Co prawda na boisku ten okres nie należał do szczególnie udanych, bo ełkaesiacy rozmieniali właśnie na drobne zdobyty kilka miesięcy wcześniej tytuł mistrzowski, ale wszystkie te ligowe niepowodzenia rekompensowaliśmy sobie przed ekranem monitora. Pod koniec tamtego roku w sklepach pojawiła się bowiem kolejna odsłona gry FIFA od EA Sports, a w niej pośród 250 drużyn także dwa polskie rodzynki – Amica Wronki i mistrzowski ŁKS.
Miła niespodzianka na starcie. Można zagrać ŁKS-em!
Pokusa była ogromna, więc zaklinaliśmy rzeczywistość powtarzając do skutku dwumecz z Manchesterem United i wypierając z pamięci to, co naprawdę wydarzyło się 12 sierpnia 1998 roku na Old Trafford, tym razem to my bowiem sprawialiśmy manto „Czerwonym Diabłom” (za nic sobie mając złowróżbne buczenie angielskich kibiców).
Losowanie znów nie po naszej myśli…
Witold Bendkowski wprawiał w osłupienie Andy Cole’a, Tomasz Lenart zawstydzał Davida Beckhama, a Dzidosław Żuberek z Tomaszem Cebulą raz po raz wyprowadzali w pole Jaapa Stama i spółkę, wskutek czego rewanż w Łodzi (na stadionie, który oczywiście ni trochę nawet nie przypominał wysłużonego obiektu w al. Unii 2) był zwykle formalnością.
Dziś 12 sierpnia 1998 roku, witamy z Old Trafford
Żarty się skończyły. Czas wyrównać rachunki
Liga Mistrzów im niestraszna
Już po mniej więcej godzinie zabawy Manchester United przestawał być poważnym wyzwaniem dla mistrzów Polski, więc chwilę po tym cieszyliśmy się wirtualną rozgrywką w Lidze Mistrzów. Kto spędził przy tej grze ciut więcej czasu pamięta, że i na salonach ŁKS potrafił sobie świetnie radzić bez względu na to, czy na drodze do wielkiego finału stanął ełkaesiakom Ajax z Litmanenem, Juventus z Del Piero, Real z Raulem czy Bayern z Elberem. Raz po raz wznosiliśmy więc okazały puchar, a ci najbardziej uparci, by urozmaicić sobie zabawę, eksperymentowali godzinami ze składem, sprawdzając chociażby to, czy Jacek Płuciennik zdoła ustrzelić hat-tricka na San Siro, a Jacek Paszulewicz przebiec z piłką od szesnastki do szesnastki.
Zbigniew Wyciszkiewicz „zameldował się” Paulowi Scholesowi
Szczęśliwcy, którzy mieli w domu mocny sprzęt (i szczodrych rodziców) przeżyli dzięki tej grze wielką przygodę. Pozostali musieli obejść się smakiem. Program słabszym „blaszakom” sprawiał przecież wiele problemów.
– FIFA 99 to jednocześnie najpiękniejsza niespodzianka i największe rozczarowanie mojej przygody z komputerem. Niespodzianka – bo gdy wreszcie trafiła w moje dłonie, okazało się, że faktycznie jest w niej drużyna wzorowana na moim ukochanym ŁKS-ie, o czym nie wiedziałem przed zainstalowaniem gry – opowiada Jakub Olkiewicz z portalu weszlo.com. – Ale było i rozczarowanie. Okazało się, że mój wysłużony komputer, który świetnie radził sobie z odsłoną z 1998 roku, kompletnie nie potrafi udźwignąć edycji ełkaesiackiej. Nie potrafię opisać jaki ból towarzyszył dzieciakowi, który stał przed wyborem: płynna gra reprezentacją Polski w ’98 czy jednak godzinne oczekiwanie, aż uda się rozegrać pojedynczy mecz ŁKS-em w edycji ’99. Oczywiście parę spotkań wymęczyłem, ale skalę problemu oddaje fakt, że kultowy kawałek Fatboy Slima, energetyczne intro do gry, u mnie przypominało balladę – dodaje kibic ŁKS-u.
Dzidosław Żuberek nie daje szans Peterowi Schmeichelowi
Rugbiści z al. Unii 2
Oczywiście zaproponowana przez wydawcę oprawa graficzna dziś trąci myszką, wywołując przy tym na twarzach młodych graczy uśmiech politowania, ale wówczas całość robiła ogromne wrażenie i mniejsza z tym, że zdaniem recenzentów gra była jedynie ciut podrasowaną kopią kultowego „Road to World Cup”, sylwetki zawodników zaś bardziej niż piłkarzy przypominały tu „napakowanych” rugbistów.
Z Juventusem będzie ciężko, ale z Duńczykami i Węgrami o punkty na pewno powalczymy
Nikomu nie przeszkadzał wtedy ani brak licencji na stroje zawodników, ani dziwaczne emblematy klubowe (ten ŁKS-u jest w grze czerwono-biało-czerwony…), ani w końcu to, że sędzia odgwizdywał faule z byle powodu, a bramkarze dysponowali supermocami pozwalającymi chwytać im futbolówkę zmierzającą w okienko bramki.
Istotniejsze od tych niedociągnięć okazali się wściekle gwiżdżący po golu drużyny przyjezdnej kibice, zmienne warunki pogodowe i możliwość poprowadzenia na wirtualnym boisku „Rycerzy Wiosny” z Markiem Saganowskim na czele, choć w rzeczywistości wychowanek ŁKS-u przechodził przecież wówczas rehabilitację po wypadku motocyklowym. Nawet pokraczne cieszynki, którymi raczyli nas po zdobyciu bramki kanciaści piłkarze o mdłych pozbawionych życia obliczach wielu wspomina dziś z rozrzewnieniem.
„Sagan, Sagan, Sagan gol!"
Cieszynka ŁKS à la FIFA 99
Dodajmy, że ŁKS pojawił się w kilku innych odsłonach tej niezwykle popularnej gry wideo, wliczając w to tę ostatnią, lecz o tym będzie jeszcze okazja opowiedzieć. Jeśli macie ochotę w okresie kwarantanny wyrównać rachunki z podopiecznymi sir Alexa Fergusona, grę można jeszcze znaleźć w czeluściach internetu.
„Rycerze Wiosny” na Stadio delle Alpi