Klub

Miła powtórka z rozrywki. ŁKS – Raków Częstochowa 2:0

26.10.2019

26.10.2019

Miła powtórka z rozrywki. ŁKS – Raków Częstochowa 2:0

fot. Artur Kraszewski

Po raz drugi w tym sezonie łodzianie zagrali na zero z tyłu, ale po raz pierwszy przyniosło im to komplet punktów. Losy spotkania rozstrzygnęły się już do przerwy, a gole na wagę zwycięstwa strzelali zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego – Dani Ramirez z Hiszpanii oraz Ricardo „Guima” Guimaraes z Portugalii.

Pół roku temu ŁKS i Raków zmierzyły się w Łodzi jako zdecydowanie najlepsze kluby pierwszej ligi. Wówczas ełkaesiacy szybko objęli prowadzenie 2:0 i nie oddali go już do końca meczu. Tym razem było podobnie, ale ta wygrana cieszy jeszcze bardziej, bo stawką rywalizacji były już punkty w tabeli PKO Ekstraklasy.

Analogii to nie koniec, bo warto jeszcze przypomnieć, że w kwietniowym spotkaniu swoimi bramkami szalę zwycięstwa na korzyść ŁKS-u przechyliło dwóch Łukaszów: Sekulski i Piątek. A jak się okazało, w sobotnie popołudnie w roli egzekutorów wystąpił inny duet – para coraz lepiej rozumiejących się Iberyjczyków, z którymi nie mogli sobie poradzić goście z Częstochowy.

Jako pierwszy do siatki Rakowa trafił w siódmej minucie Ramirez, choć w pewnym momencie wydawało się, że z tej akurat sytuacji ełkaesiaków niewiele dobrego już może wyniknąć. Płaskie zagranie Michała Trąbki w pole karne przejęli bowiem zawodnicy spod Jasnej Góry i niektórzy oczami wyobraźni zdążyli wtedy pewnie zobaczyć szybką kontrę w wykonaniu podopiecznych Marka Papszuna. Agresywny pressing w wykonaniu Ramireza i Guimy sprawił jednak, że piłka została bardzo szybko odzyskana, a po chwili Jan Grzesik składał się już do strzału zza pola karnego. Uderzenie prawego obrońcy ŁKS-u było na tyle kąśliwe, że Jakub Szumski był w stanie jedynie odbić futbolówkę do boku. Dopadł do niej Sekulski, przytomnie wycofał do Ramireza, a ten mając nieco swobody mógł przymierzyć na tyle, aby za kilka sekund zrobić efektowną cieszynkę i utonąć w objęciach kolegów. Radość ta była całkowicie uzasadniona, bo dla wychowanka Realu Madryt był to trzeci gol w tym sezonie, a drugi w dwóch ostatnich meczach.

W 21. minucie częstochowianie mogli doprowadzić do wyrównania po błędzie Dragoljuba Srnicia, który zbyt długo zwlekał z wyprowadzeniem piłki sprzed własnego pola karnego. Piłkę Serbowi odebrał Ruslan Babenko, a za moment w sytuacji sam na sam z Arkadiuszem Malarzem znalazł się Sebastian Musiolik. Ku uciesze kompletu publiczności doświadczony golkiper wygrał jednak próbę nerwów i po jego udanej interwencji dalekim wybiciem całe niebezpieczeństwo ostatecznie zażegnał Maksymilian Rozwandowicz.

Raptem dwie minuty później oczy wszystkich na stadionie znów zwrócone były w stronę kapitana ŁKS-u, który tym razem wystąpił w głównej roli po drugiej stronie boiska. Po wrzutce Daniego z rzutu wolnego Rozwandowicz świetnie znalazł się bowiem przed polem bramkowym rywali, lecz piłka po jego strzale głową przeleciała obok słupka i Szumski mógł odetchnąć z ulgą. W 25. minucie golkiper czerwono-niebieskich był już jednak całkowicie bezradny wobec uderzenia Guimy zza „szesnastki”. Wypada odnotować, że cała akcja zaczęła się od odważnego wejścia Adriana Klimczaka, po którym Michał Trąbka próbował zagrywać w kierunku Daniego i Sekulskiego. Jego podanie zostało jednak zablokowane, a do piłki dopadł Guima i bez namysłu huknął z lewej nogi – piłka odbiła się jeszcze przed interweniującym bramkarzem Rakowa i tuż przy słupku zatrzepotała w siatce. Pochodzący z Aveiro 23-latek nie krył po tym golu euforii, co zresztą nie dziwi, bo było to jego pierwsza bramka w oficjalnym meczu ŁKS-u (do tej pory trafiał jedynie w meczach kontrolnych).

W 32. minucie kolejną dobrą okazję mieli dla odmiany zawodnicy „Medalików”. Do zacentrowanej z prawego skrzydła piłki najwyżej w polu karnym wyskoczył Musiolik, lecz na jego nieszczęście znowu bezbłędnie między słupkami spisał się Malarz. Parada 39-latka była równie efektowna, co skuteczna i ekipie przyjezdnych pozostało jedynie wykonać rzut rożny, z którego nie wyniknęło już żadne poważniejsze zagrożenie dla ełkaesiaków. Wspomniana sytuacja nie była wcale jednak końcem popisów „Malowanego” w pierwszej połowie, bo raptem 120 sekund ponownie wykazał się on bramkarskim kunsztem – tym razem po uderzeniu Jarosława Jacha z rzutu wolnego.

Zaznaczmy, iż w końcówce pierwszej połowy łodzianie nie ograniczali się bynajmniej jedynie do obrony korzystnego rezultatu. Wręcz przeciwnie, dwubramkowe prowadzenie sprawiło, że pozwalali sobie nawet na rozmaite sztuczki techniczne pod bramką Rakowa. I choć żadna z tych akcji ostatecznie nie zakończyła się powodzeniem, to z uśmiechem i poczuciem dobrze wypełnionego zadania łodzianie schodzili do szatni na przerwę.

Po zmianie stron podopieczni Kazimierza Moskala ani myśleli zwalniać tempa, chcąc godnie uczcić przypadającą tego dnia 61. rocznicę zdobycia pierwszego w historii klubu mistrzostwa Polski. W 50. minucie po dograniu Trąbki z prawej strony dogodną okazję do podwyższenia na 3:0 miał Sekulski, dla którego był to pierwszy występ po niemal dwumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. „Sekul” powinien jednak nieco lepiej złożyć do strzału zza linii pola karnego, bo piłka przeleciała obok słupka i bramkarz Rakowa mógł wznowić grę z piątego metra.

Jeszcze lepszą sytuację Sekulski miał w 67. minucie, gdy po dograniu Trąbki został sfaulowany w polu karnym gości przez Jacha, a sędziujący ten mecz Szymon Marciniak bez wahania wskazał na „wapno”. Sam poszkodowany w tej akcji ustawił sobie piłkę na 11. minucie, lecz Szumski wyczuł jego intencje i nie dał się zaskoczyć. Niewykorzystany rzut karny pozostał jednak bez konsekwencji dla dalszych losów spotkania i ełkaesiacy do ostatniego gwizdka kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Trzeciego gola dla swoich ulubieńców łódzka publiczność już się wprawdzie nie doczekała, ale za to po raz pierwszy od ponad trzech miesięcy mogła się po meczu cieszyć z czystego konta defensywy ŁKS-u. A to bardzo cieszy w kontekście kolejnych potyczek!

Najbliższa z nich już w ten wtorek o 20:30 – na własnym obiekcie ŁKS rozpocznie wtedy mecz z Górnikiem Zabrze w drugiej rundzie Pucharu Polski. A w niedzielę o 12:30 ełkaesiacy powalczą o kolejne ligowe punkty – w Białymstoku ich rywalem będzie miejscowa Jagiellonia.


13. kolejka PKO Ekstraklasy / ŁKS Łódź – Raków Częstochowa 2:0 (2:0)

  • Bramki: Dani Ramirez (7.), Ricardo Guima (25.)
  • Żółte kartki: Rozwandowicz (ŁKS) – Schwarz, Szczepański (Raków)
  • Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)

Składy:

  • ŁKS: 1. Arkadiusz Malarz – 21. Jan Grzesik, 29. Maksymilian Rozwandowicz, 24. Kamil Juraszek, 3. Adrian Klimczak – 11. Dani Ramírez, 42. Dragoljub Srnić, 14. Ricardo Guima, 19. Michał Trąbka (76, 23. Bartłomiej Kalinkowski), 18. Piotr Pyrdoł (89, 16. Adam Ratajczyk) – 22. Łukasz Sekulski (80, 88. Rafał Kujawa)
  • Raków: 29. Jakub Szumski – 4. Kamil Piątkowski, 2. Tomas Petrasek, 14. Kamil Kościelny (63, 25. Aleksandyr Kolew), 33. Jarosław Jach – 22. Michał Skóraś (70, 7. Maciej Domański), 8. Andrija Luković, 17. Petr Schwarz (46, 30. Miłosz Szczepański), 18. Rusłan Babenko, 13. Piotr Malinowski – 9. Sebastian Musiolik