„Rycerze Wiosny” nie zawiedli kibiców w starciu z kandydatem do mistrzowskiego tytułu, choć koniec końców z kompletu punktów cieszyli się goście z Poznania. W 29. kolejce PKO BP Ekstraklasy piłkarze ŁKS-u przegrali 2:3 z Lechem, ale brawa za stworzenie świetnego widowiska należą się obu zespołom.
Chociaż zgodnie z przewidywaniami ekspertów już chwilę po pierwszym gwizdku inicjatywę przejął walczący wciąż o mistrzowską koronę Lech, łodzianie nie zamierzali zadowolić się rolą statystów, ba, to oni właśnie w 7. minucie jako pierwsi poważnie zagrozili bramce rywala – po wymianie podań przed szesnastką gości na strzał z kilkunastu metrów zdecydował się Engjell Hoti, bramkarz Lecha nie interweniował tutaj zbyt pewnie, futbolówka nieco mu odskoczyła, co próbował wykorzystać Kay Tejan, jednak jego dobitka trafiła tylko słupek.
Potem sytuacja się powtórzyła, to znaczy Lech dosyć długo rozgrywał piłkę, starając się znaleźć słabszy punkt w czujnej defensywie łodzian, a podopieczni trenera Marcina Matysiaka przed upływem pierwszego kwadransa zaatakowali po raz drugi. Znów było blisko, bo po akcji Daniego Ramireza bramkarz Bartosz Mrozek z najwyższym trudem zatrzymał strzał Kamila Dankowskiego. Chwilę po tym i dośrodkowaniu Engjella Hotiego przed szansą stanął jeszcze Rahil Mammadov, który przyjął piłkę na klatkę piersiową, a następnie próbował zaskoczyć bramkarza Lecha strzałem z powietrza (piłka poszybowała nad poprzeczką).
I tak grający ŁKS znów musiał się podobać. Był bardzo zdeterminowany, nie odpuszczał faworytowi, a swojej obecności na boisku nie akcentował bynajmniej jedynie sportowym zaangażowaniem, bo potrafił zaskoczyć rywala szybą wymianą na połowie Lecha, indywidualną akcją Ramireza, Tejana czy Balicia czy też zaskakującym przerzutem, do tego aż do 36. minuty niemal bezbłędna była gra obronna całego zespołu.
Niestety, właśnie wtedy pierwszy tak poważny błąd w naszych szeregach pozwolił Mikaelowi Ishakowi wykorzystać dokładne dośrodkowanie na pole karne Eliasa Anderssona i strzałem głową pokonać Dawida Arndta (0:1). ŁKS odgryzł się strzałem Huseina Balicia (wprost w dobrze ustawionego Bartosza Mrozka), a niedługo po tym poznaniacy mogli podwyższyć prowadzenie, na nasze szczęście uderzenie Mikaela Ishaka zablokował Rahil Mammadov. Dodajmy, że przed końcem pierwszej odsłony kilka sekund po starciu z rywalem na murawę upadł Dani Ramirez. Hiszpan na chwilę stracił przytomność, potem ją odzyskał, koniec końców opuścił stadion w karetce pogotowia i został przetransportowany do szpitala.
ŁKS musiał więc w drugiej połowie gonić wynik bez swojego kapitana (jego miejsce zajął Thiago Ceijas), co oczywiście wpłynęło na sposób gry ełkaesiaków zwłaszcza po przejęciu piłki, ale nie oznacza bynajmniej, że nie próbowaliśmy odwrócić losów spotkania. Na przykład niedługo po wznowieniu zawodów i szybkim wyprowadzeniu piłki, na bramkę Lecha popędził odważnie lewym skrzydłem Piotr Janczukowicz, którego w ostatniej chwili zatrzymał defensor Lecha. Poza tym obraz gry przypominał to, co oglądaliśmy przed przerwą – lechici prowadzili grę, łodzianie natomiast szukali swoich okazji w kontratakach.
W 56. minucie szala zwycięstwa przechyliła się mocniej na stronę gości. Filip Marchwiński wykorzystał prostopadłe podanie Eliasa Anderssona z głębi pola (druga asysta tego dnia) i w sytuacji sam na sam z Dawidem Arndtem pewnym strzałem podwyższył prowadzenie, jednak już kilkadziesiąt sekund później Jesper Karlstrom sfaulował w polu karnym Huseina Balicia, a jedenastkę na gola kontaktowego zamienił w zastępstwie Daniego Ramireza – Kay Tejan (1:2).
W dalszej części spotkania też działo się niemało. W 66. minucie po dośrodkowaniu Filipa Marchwińskiego z bliska strzelał głową Filip Szymczak, ale Dawid Arndt kapitalną interwencją utrzymał nas w grze. Co ważne, chwilę przed okazją zmarnowaną przez młodego napastnika Lecha, sędzia ukarał żółtą kartką Thiago Ceijasa, a wspominamy o tym dlatego, ponieważ pięć minut później Argentyńczyk zatrzymał niezgodnie z przepisami rywala na środku boiska, co Damian Sylwestrzak zinterpretował jako jeszcze jeden faul kwalifikujący się na karę indywidualną – od tego momentu musieliśmy sobie radzić w dziesiątkę.
I radziliśmy sobie naprawdę dzielnie, mało tego, po kilku dłuższych przerwach w grze, w 90. minucie łodzianie zmusili faworyta do głębokiej defensywy, kilkukrotnie próbując w jednej akcji znaleźć sposób na zbliżenie się do bramki, aż w końcu Kay Tejan dośrodkował piłkę na pole karne, a wprowadzony z ławki rezerwowych Stipe Jurić wyprzedził obrońców, dołożył nogę i doprowadził do wyrównania (2:2), czego ze względu na układ sił na boisku niewielu się spodziewało. Niestety, Lech odpowiedział w doliczonym czasie gry po rzucie rożnym i strzale Filipa Marchwińskiego – i jak się okazało był to gol zwycięski.
Piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego przegrali 2:3 z Lechem Poznań, chociaż swoją postawą na pewno nie przynieśli klubowi wstydu. W następnej kolejce ełkaesiacy zagrają na wyjeździe z Górnikiem Zabrze.
29. kolejka PKO BP Ekstraklasy | ŁKS Łódź – Lech Poznań 2:3 (0:1)
Składy: