Drużyna

Twórcy historii. Klub Turystów – ŁKS 0:2

03.04.2020

03.04.2020

Twórcy historii. Klub Turystów – ŁKS 0:2

Mecz rozegrany 3 kwietnia 1927 roku na nieistniejącym dziś boisku przy ulicy Wodnej w Łodzi stał się ważnym wydarzeniem w historii łódzkiego sportu. Przez wiele lat zwykło się uważać, że to on zainaugurował oficjalne rozgrywki ligi piłkarskiej w Polsce i że to w nim padła pierwsza ligowa bramka, a choć dziś wiemy, że było inaczej, na zawsze pozostanie on jednym z najistotniejszych futbolowych pojedynków w dziejach naszego klubu.

Piłka nożna w drugiej połowie lat 20. miała rzesze sympatyków w całym kraju i nic w tym dziwnego. Sport dostarczał emocji nie dzieląc przy tym na bogatych i biednych. Prawda, słynny poeta Antoni Słonimski grzmiał z półpięterka legendarnej „Ziemiańskiej”, że kraj ma ważniejsze sprawy na głowie, ba, zdarzało się nawet, że jedna z warszawskich gazet wiadomości sportowe przez złośliwość umieszczała w dziale „Kradzieże i wypadki”, lecz wszyscy sceptycy wobec piłkarskiego fenomenu okazali się koniec końców bezsilni.

O meczu rywalizujących o prymat w mieście piłkarzy Klubu Turystów i Łódzkiego Klubu Sportowego, który zaplanowano na niedzielne popołudnie i który wraz z innymi spotkaniami zainaugurował rozgrywki ligowe w Polsce (wcześniej mistrza Polski wyłaniano systemem nieligowym), mówiło w tamtym czasie całe miasto.

Dziennikarz „Expressu Wieczornego Ilustrowanego”, popularnej wówczas popołudniówki wydawanej w Łodzi, zanotował:

„Turyści – Ł.K.S. Dwa te wyrazy wystarczają, by zelektryzować masy, interesujące się mniej więcej sportem footbalowym w Łodzi. Mimo jednak, iż zawody tegoroczne obu tych drużyn nie mają już tego charakteru co dotychczasowe, ze względu na zmianę systemu rozgrywek o tytuł mistrza Polski, niemniej jednak spotkanie obu tych klubów zawsze będą w Łodzi szlagierem, pobudzającym umysły tysiąca sportowców. Tak też i było w dniu wczorajszym. Atmosfera przesiąknięta była elektrycznością, zarówno wśród grających zespołów jak i licznie nagromadzonej publiki” .

O godzinie trzeciej po południu przy aplauzie około czterech tysięcy widzów na murawie pojawili się piłkarze. Gospodarze – Klub Turystów – w strojach fioletowych; ełkaesiacy – w czerwonych koszulkach. Po chwili pan Stanisław Ziemiański z Krakowa dał znak do rozpoczęcia zawodów, a trzeba wiedzieć, że tego dnia tego swojego gwizdka używał nadzwyczaj często.

„Zawody footbalowe to nie walka byków, lecz szlachetna gra 22 ludzi” – nie bez powodu skonstatował po spotkaniu sprawozdawca „Expressu”. Dlaczego? Otóż w środku pola „trup ściele się gęsto”, walka toczy się niemal wręcz, nikt nie przebiera w środkach, nikt się nie oszczędza. Szczęście w nieszczęściu zawody prowadził arbiter, który znalazł sposób na krewkich graczy i chyba tylko dzięki niemu murawa nie zmieniła się w pobojowisko.

Faworytem spotkania byli dzierżący tytuł mistrza Łodzi gracze Klubu Turystów, lecz to ŁKS przejął inicjatywę w czym z pewnością pomogła ełkaesiakom absencja Karasiaka, chociaż i ŁKS przystąpił do zawodów w niepełnej obsadzie. W tym jednak przypadku rzecz dotyczyła trenera, którego w premierowym sezonie ligowym łodzianie po prostu nie posiadali, bo klubowi sternicy nie zdołali sprostać oczekiwaniom Węgra Lajosa Czeislera, prowadzącego drużynę w poprzednich latach.

Kolejne akcje ofensywne Klubu Turystów rozbijały się więc o szczelny mur defensywy ŁKS-u, w której prym wiedli Wawrzyniec Cyl i Antoni Gałecki, ale tamto spotkanie miało jeszcze jednego bohatera. Jan Durka, też jak wspomniana dwójka przez całą piłkarską karierę związany z ŁKS-em, i też reprezentant Polski, po raz pierwszy zatańczył z obrońcami rywala po półgodzinie gry. Kilka minut wcześniej po rzucie rożnym ŁKS trafił co prawda do siatki, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej i gola nie uznał. W 36 minucie (inne źródła podają, że była to 32. minuta) takich wątpliwości arbiter już nie miał.

W jakich okolicznościach padła pierwsza w historii ŁKS ligowa bramka? Relacjonujący dla „Expressu” dziennikarz napisał tak: „Durka w biegu oddaje silny strzał na bramkę – piłka odbija się o przeciwny róg bramki i wpada do siatki. Huczne brawa” .

W 40. minucie Durka zmarnował co prawda rzut karny, ale zrehabilitował się już minutę później – drugi gol  ustalił wynik spotkania, choć o gola kontaktowego gospodarze mogli pokusić się jeszcze przed przerwą. Tak jak Durka bowiem, również i Kubik zmarnował rzut karny – piłka po strzale zawodnika gospodarzy szczęśliwie dla gości trafiła w słupek.

– „Ł.K.S., widząc depresję moralną przeciwnika, gra z dużą dozą werwy”  – podsumował zawody dziennikarz „Ilustrowanej Republiki”.

Po zmianie stron dwóch słynnych „beków”, Wawrzyniec Cyl i Antoni Gałecki pomogli kolegom przetrzymać napór gospodarzy, co więcej nie pozwolili sobie ełkaesiacy strzelić bramki także w końcówce, kiedy emocję wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem.

– „Wieliszek opuszcza boiska. Jasiński zostaje «wyproszony», gawiedź nie przestaje ryczeć. Co chwila wolne. Wreszcie gwizdek oznajmia zakończenie tej walki «byków»”  – zanotował dziennikarz „Przeglądu Sportowego”.


Łódź, 3 kwietnia 1927 r. / Klub Turystów – ŁKS 0:2 (0:2)

  • Bramki: 0:1 Jan Durka (36), 0:2 Jan Durka (41)
  • Sędziował: p. Stanisław Ziemiański. Widzów: ok. 4 tys.

Składy:

  • Klub Turystów: Alfred Lass – Aleksander Kubik, Artur Marczewski, Artur Hintz, Karol Bersch, Józef Kulawiak, Alfons Michalski, Stanisław Walter, Teodor Wieliszek, Stefan Kubik, Alfred Hermans.
  • ŁKS: Józef Mila – Wawrzyniec Cyl, Antoni Gałecki, Józef Mikołajczyk, Antoni Trzmiel, Kazimierz Jasiński, Jan Durka, Stefan Sowiak, Karol Miller, Zygmunt Lange, Antoni Śledź.