ŁKS-owi nie wolno dać piłki, a my to dzisiaj zrobiliśmy – nie krył Mariusz Rumak, szkoleniowiec Odry Opole. – Cieszymy się z efektownej wygranej, ale nie wolno nam się nią zbyt długo ekscytować, bo przed nami kolejne spotkania – mówił z kolei Kazimierz Moskal, opiekun ełkaesiaków.
Mariusz Rumak (Odra Opole):
Czy po takim meczu można wyciągnąć jakieś sensowne wnioski? Zawsze można da się to zrobić. Piłka nożna to naprawdę nie jest sprawa życia i śmierci. Nie ma co popadać w jakikolwiek przesadny pesymizm. Jak kiedyś pewien bardzo mądry człowiek powiedział, futbol to najważniejsza rzecz z rzeczy nieważnych.
Jeśli chodzi natomiast o samą ocenę spotkania, to ŁKS-owi nie wolno dać piłki, a my to dzisiaj zrobiliśmy. I zapłaciliśmy za to wysoką cenę. Zwłaszcza że sporo sił kosztował nas mecz pucharowy, który graliśmy trzy dni wcześniej. Nasz styl gry zakłada, że lubimy być przy piłce. Ale wskutek niefrasobliwości w pierwszej połowie tej piłki nie posiadaliśmy. Później sędzia trochę wytrącił nas z rytmu, straciliśmy bramkę i mecz od razu ułożył się dla nas inaczej. Musieliśmy wyjść wyżej, a wtedy ŁKS gra z kontrataku. A wiemy, że ŁKS umie grać z kontry.
Gratuluję trenerowi Moskalowi i całej jego drużynie, bo ŁKS zagrał dobre spotkanie. A my musimy ten wynik przyjąć z pokorą, bo przegraliśmy z lepszym od siebie zespołem. Ale świat się nie kończy i za kilka dni gramy już kolejny mecz, w którym musimy zaprezentować się lepiej.
Czy ŁKS jest realnym kandydatem do awansu do ekstraklasy? Tak. Tabela pokazuje to zresztą wyraźnie. Jeżeli ktoś zdobywa w pierwszej rundzie 31 punktów, to wychodzi, że na koniec sezonu będzie miał ich 62, a taki dorobek daje awans. I nie ma co tutaj opowiadać żadnych wyszukanych historii. Chcecie, żebym chwalił ŁKS? No to mogę powiedzieć, że bardzo dobrze gra w piłkę. Choć to wy tutaj widzieliście więcej meczów ŁKS-u niż ja. Ja widziałem ich tylko kilka…
Czego zabrakło nam, aby w dalszej części spotkania grać równie dobrze co w pierwszych dziesięciu minutach? Moim zdaniem, sędzia swoimi decyzjami sprawił, że moi zawodnicy przestali się koncentrować na tym, co mieli robić. Nie chcę w żaden sposób oceniać pracy arbitra, ale swoimi rozstrzygnięciami, które były dla nas niezrozumiałe, wniósł on wiele niepewności w nasze poczynania.
Kazimierz Moskal (ŁKS Łódź):
W szatni moim chłopakom powiedziałem, iż wykonali kawał dobrej roboty i muszą się dzisiaj nacieszyć tym zwycięstwem, lecz jutro wieczorem już każdy z nich powinien położyć sobie woreczek z lodem w okolicach głowy. Tak jak powiedział trener Rumak, to jest jeden mecz, po którym skończyliśmy pierwszą rundę i to na razie tyle.
Co do samego spotkania, to bez zbędnego słodzenia powtórzę tylko, że chłopaki wykonali kawał dobrej roboty. Wbrew pozorom, to był trudny dla nas trudny mecz i kluczowa była bramka na 3:1, która po stracie gola kontaktowego, stanowiła naszą szybką odpowiedź. Do tego momentu naprawdę grało nam się ciężko. W miejscu nie zgodzę się z trenerem Rumakiem, że graliśmy z kontrataku, bo Odra od początku grała bardzo wysoko i tak właśnie chciała grać. Byliśmy więc nastawieni na taką grę i w przerwie powiedziałem moim zawodnikom, że fajnie walczymy, ale oczekiwałbym, że będziemy więcej grać w piłkę. I tak się stało w drugiej połowie.
Cieszy nas to zwycięstwo, ale dalej musimy bardzo twardo stąpać po ziemi, bo przed nami jeszcze cztery mecze w tym roku. A jaka to była ogólnie runda jesienna dla nas? Chyba dobra, skoro zajmujemy drugie miejsce. Oczywiście, mogliśmy mieć jeszcze kilka punktów więcej, ale ja mogę być przede wszystkim zadowolony z tego, jak gramy. To mnie najbardziej cieszy.
Trudno nie cieszyć się z wysokiej wygranej, ale my nie patrzyliśmy na to z tej perspektywy, że ten mecz kończy pierwszą rundę rozgrywek. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że przed nami są jeszcze wspomniane cztery spotkania. A ja zawsze powtarzam swoim zawodnikom, że najważniejszy jest tylko ten najbliższy mecz. I tak musimy dalej cały czas do tego podchodzić. A że udało się efektownie wygrać i na 30 minut przed końcem było trochę spokoju na ławce trenerskiej, to tym fajniej. Ale nie ma co się tym zbyt długo ekscytować…