Jeśli chcecie obejrzeć dobry futbol, przychodźcie na mecze ŁKS-u. To, co zaprezentowali „Rycerze Wiosny” w sobotnie popołudnie podsumować można w zasadzie tylko jednym słowem – koncert. Takiej symfonii chciałoby się słuchać bez końca…
Mecz z Odrą wieńczył bardzo udaną w wykonaniu ełkaesiaków rundę jesienną, nic więc dziwnego, że podopieczni trenera Kazimierza Moskala zamierzali spuentować ją wygraną i tym samym zachować pozycję wicelidera.
Aura w sobotę co prawda nie zamierzała rozpieszczać ani kibiców, ani sportowców, widowiska jednak nie zepsuła, bo to było zajmujące od samego początku. Pierwsza ruszyła Odra, choć prawdę mówiąc nieco jej w tym pomogli łodzianie, którzy sprokurowali zagrożenie pod własną bramką. Na nasze szczęście najpierw Krzysztof Janus uderzył piłkę z rzutu wolnego wprost w ręce Michała Kołby, a chwilę później po rzucie rożnym i nie najlepszym zachowaniu naszych defensorów – posłał ją z kilku metrów wysoko nad poprzeczką.
ŁKS odpowiedział błyskawicznie. W swoim stylu z dystansu przymierzył Dani Ramirez, zaraz po tym świetna wymiana podań pomiędzy Rafałem Kujawą a Patrykiem Bryłą pozwoliła temu ostatniemu uderzyć na bramkę i w końcu efektownie z półwoleja z okolic narożnika pola karnego huknął napastnik ŁKS-u – wszystkie te próby, swoją drogą niezłej jakości, nie przyniosły zmiany wyniku, bo albo świetnie interweniował bramkarz, albo piłkę wybijał obrońca, albo wreszcie futbolówka chybiała celu.
W 23. minucie kolejną popisową akcję przeprowadzili łodzianie i mogła się ona zakończyć jedną z najładniejszych bramek w tym sezonie. Niestety, Dani Ramirez choć wzorcowo przyjął piłkę w polu karnym Odry, a potem kapitalnie „nawinął” sobie obrońcę, uderzył zbyt słabo i Michał Szromnik nogami zdołał zatrzymać ten strzał.
Po raz kolejny zagotowało się w szesnastce gości siedem minut później – po dośrodkowaniu z prawego skrzydła główkował z kilku metrów Rafał Kujawa, obrońca zatrzymał i ten strzał, a choć zdaniem ełkaesiaków uczynił to ręką, pan Sylwester Rasmus nie dopatrzył się przekroczenia przepisów i pomimo protestów gospodarzy nakazał grać dalej. Z kolei w 35 minucie z rzutu wolnego huknął Bielák – minimalnie obok słupka.
Gra łodzian znów mogła się podobać. Ełkaesiacy szybko operowali futbolówką i doskonale wiedzieli co chcą z nią zrobić na połowie rywala. W 38. minucie dopięli swego – sędzia przyznał naszej drużynie rzut wolny z prawej strony boiska, Dani Ramirez kapitalnie dokręcił futbolówkę z rzutu wolnego, a ta w gąszczu zawodników znalazła drogę do siatki (1:0), w czym miał ponoć jeszcze pomóc Bartosz Widejko (1:0).
„Rycerze Wiosny” zasłużyli na to prowadzenie, a po chwili mogli cieszyć się z kolejnego gola. Z dystansu w okolice „okienka” bramki Odry przymierzył hiszpański pomocnik i pomylił się ostatecznie bardzo nieznacznie.
Schodzących do szatni ełkaesiaków kibice nagrodzili gromkimi brawami, ale to co najlepsze zostawili podopieczni trenera Kazimierza Moskala na drugą część dzisiejszego spektaklu. Okazuje się bowiem, że piłkarskie majstersztyki można zobaczyć też w pierwszej lidze, za taki zaś należałoby uznać mierzone co do centymetra dośrodkowanie prawą nogą z lewego skrzydła (zewnętrzną częścią stopy!) Patryka Bryły (kiedyś z takich zagrań słynął chyba Jacek Ziober) i uderzenie z powietrza Dani Ramirez, po którym piłka nie mogła nie wpaść do siatki (2:0).
Co prawda ta kapitalna bramka chyba zdekoncentrowała łódzkich piłkarzy, bo już po chwili goście zdołali zdobyć kontaktowego gola (łodzianie nie zablokowali dośrodkowania z lewego skrzydła, a potem pozwolili Krzysztofowi Janusowi z kilku metrów uderzyć piłkę głową, tę zaś podbił jeszcze pechowo Jan Sobociński), ale to tylko rozsierdziło znakomicie dziś dysponowanych „Rycerzy Wiosny”.
Już sto dwadzieścia sekund po bramce Odry na solową akcję prawym skrzydłem zdecydował się Artur Bogusz i po świetnym uderzeniu dziś prawego defensora, łodzianie prowadzili 3:1. W 63. minucie po raz kolejny ręce same składały się do oklasków, tak szybko bowiem wyszli łodzianie z kontratakiem, tak dokładnie zacentrował z prawego skrzydła piłkę Bryła i tak znakomicie całą tę akcję zakończył uderzeniem z powietrza Rafał Kujawa, że zdawać się mogło, że przenieśliśmy się na jedno z najlepszych w Europie boisk.
Ale rozpędzonym ełkaesiakom wciąż było mało. Swoje szanse, po bardzo widowiskowych zresztą akcjach mieli Piotr Pyrdoł i Łukasz Piątek (strzał pierwszego efektownie obronił Szromnik, a po uderzeniu drugiego piłka odbiła się od poprzeczki), z gola numer pięć cieszył się jednak ich kolega z defensywy – Maksymilian Rozwandowicz, który pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu na szarżującym w szesnastce przyjezdnych Macieju Wolskim (5:1).
Chwaliliśmy ostatnio łodzian, cóż więc powiedzieć teraz? W sobotnie popołudnie przeszli przecież samych siebie. Ta drużyna zasłużyła i na owacje na stojąco, na ten moment zasługuje także na ekstraklasę, z pewnością zasługuje w końcu, tak jak i jej kibice, na normalny stadion, ale to już wątek na zupełnie inną okazję…
17. kolejka 1 ligi / ŁKS Łódź – Odra Opole 5:1 (1:0)
Składy:
Autor: Remek Piotrowski