Daliśmy z siebie tyle, na ile było nas dziś stać. W piątkowy wieczór starczyło to na sprawiedliwy remis 1:1 z Zagłębiem Sosnowiec. Mecz oglądało ponad 8 tys. widzów. Dziękujemy i czekamy na Was na stadionie Króla przy okazji kolejnych spotkań.
Ełkaesiacy przystąpili do meczu z Zagłębiem Sosnowiec osłabieni brakiem m.in. dwóch podstawowych zawodników (w kadrze zabrakło Mateusza Kowalczyka i Pirulo), ważnych zwłaszcza w kontekście tego, co łodzianie mieli dotąd do zaproponowania w ofensywie. Na boisku pojawili się inni, m.in. Jan Kuźma i Bartosz Biel, a także ustawiony na szpicy Maciej Radaszkiewicz.
Po pierwszym kwadransie, w trakcie którego najwięcej działo się w okolicach linii środkowej boiska i tam też trwała zażarta walka o każdą piłkę, drużyny zaatakowały nieco śmielej, co szybko przełożyło się na dwie groźne sytuacje; najpierw pod bramką strzeżoną przez Michała Gliwę, a następnie Dawida Arndta.
W 20. minucie Mieszko Lorenc długim prostopadłym podaniem uruchomił Michała Trąbkę i niewiele tu zabrakło, żeby pomocnik ŁKS-u, który wlot odczytał intencję kolegi i wyskoczył zza plecy obrońców, zmieścił piłkę między słupkami bramki Zagłębia. Chwilę po tym akcja przeniosła się na drugą stronę boiska i tutaj z kolei obejrzeliśmy ostry strzał z okolic narożnika szesnastki w wykonaniu Dominika Jończego, z którym świetnie poradził sobie nasz bramkarz.
Kolejnej składnej akcji w wykonaniu ełkaesiaków doczekaliśmy się w 34. minucie. Maczali w niej palce Nacho Monsalve, Oskar Koprowski oraz Dawid Kort, który spuentował ją celnym strzałem z dystansu (niestety, niemal wprost w dobrze ustawionego Michała Gliwę). I w tym przypadku przyjezdni odgryźli się bardzo szybko (niecelne strzały Szymona Pawłowskiego i Patryka Bryły), natomiast tuż przed przerwą najlepszą w pierwszej połowie okazję do otwarcia wyniku zmarnował Szymon Sobczak. Nie da się ukryć, mieliśmy tu naprawdę sporo szczęścia, bo najlepszy strzelec Zagłębia uderzał z czystej pozycji.
Wyświetl ten post na Instagramie
Dawid Arndt zachował więc czyste konto, ale ze względu na uraz w drugiej części spotkania miejsce między słupkami łódzkiej bramki zajął Aleksander Bobek. Formę młodego bramkarza ŁKS-u goście postanowili sprawdzić bardzo szybko, bo już kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry. Z mocnym strzałem Maksymiliana Banaszewskiego poradził sobie jednak świetnie, tak zresztą jak z kąśliwym uderzeniem Patryka Bryły (a był tutaj chyba mocno zasłonięty).
Oddajmy przy tym gościom, że tak w pierwszej, jak i w drugiej połowie, to oni nieco częściej przejmowali inicjatywę i częściej też stwarzali bezpośrednie zagrożenie pod bramką rywala, chociaż i my potrafiliśmy utrzymać się dłużej przy piłce, jak po godzinie gry, gdy futbolówka krążyła wokół szesnastki przyjezdnych przez kilka minut i gdy groźnie po dwóch kolejnych rzutach rożnych uderzali Oskar Koprowski (głową; nad poprzeczką) oraz Nacho Monsalve (nożycami, wprost w golkipera).
W 78. minucie „Rycerze Wiosny” dopięli swego. Kluczem do sukcesu okazało się zaskakujące prostopadłe podanie z głębi pola w wykonaniu Mieszka Lorenca, które pozwoliło Oskarowi Koprowskiego zaatakować lewym skrzydłem, zagrać do Macieja Radaszkiewicza na środek pola karnego, gdzie po interwencji obrońcy piłka znalazła się przed pustą bramką. Dopadł do niej Dawid Kort i ofiarnym wślizgiem wpakował do siatki (1:0), zdobywając tym samym swojego premierowego gola dla ŁKS-u w lidze (wcześniej trafił też w Pucharze Polski). Niestety, z prowadzenia cieszyliśmy się tylko chwilę. W 84. minucie Oskar Koprowski zagrał niecelnie wzdłuż linii pola karnego, futbolówkę zgarnął Marek Fabry, wpadł w szesnastkę i tę swoją akcję zakończył precyzyjnym strzałem (1:1).
Piłkarze ŁKS-u zremisowali 1:1 z Zagłębiem Sosnowiec. W następny weekend w kolejnym pierwszoligowym szlagierze ełkaesiacy zmierzą się na wyjeździe z Wisłą Kraków.
12. kolejka Fortuna 1 Ligi / ŁKS Łódź – Zagłębie Sosnowiec 1:1 (0:0)
Składy: