Drużyna

„Pierwsza Brygada” na ełkaesiacką nutę

10.11.2020

10.11.2020

„Pierwsza Brygada” na ełkaesiacką nutę

fot. NAC Dowódca Okręgu Korpusu WP nr IV w Łodzi gen. bryg. Wiktor Thommee przed meczem piłkarskim w 1938 roku

ŁKS nigdy nie był klubem o wojskowym rodowodzie, ale i wojskowi odegrali w jego historii niebagatelną rolę. Przy okazji obchodzonego 11 listopada Narodowego Święta Niepodległości warto o tym przypomnieć, chociażby za sprawą czterech ważnych postaci.

Kłopot z oficerami

Przed wojną wielu sportowców stawiało na karierę wojskową i do tej właśnie grupy zaliczał się Władysław Karasiak. Słynący z boiskowej długowieczności, jeden z najlepszych przedwojennych obrońców ŁKS-u, który wedle legendy „nigdy nie splamił się faulem”, w 1919 roku służył w 31 pułku piechoty, a następnie w 28 pułku strzelców kaniowskich.

W pierwszej połowie lat 20. Władysław Karasiak został podoficerem Wojska Polskiego i dosłużył się stopnia sierżanta, godząc obowiązki zawodowego wojskowego z karierą piłkarską, a trzeba nam wiedzieć, że z tymi wojskowymi na ligowych boiskach mieli ówcześni niemały problem, przede wszystkim dlatego, ponieważ ich przełożeni bezustannie ingerowali w kompetencje władz futbolowych, pomstując przy tym na gorszące w ich mniemaniu i przy tym plamiące oficerski mundur incydenty. –  „Nie uchodzi, aby oficer w służbie czynnej schodził z boiska wśród okrzyków i gwizdów kilkutysięcznego tłum” – grzmiał swego czasu generał Bernard Mond.

fot. NAC Pułkownik dypl. Eugeniusz Chilarski, prezes ŁKS-u

Nie przypominam sobie co prawda, aby Władysław Karasiak został kiedykolwiek bohaterem tak głośnego skandalu, jaki stał się udziałem innego słynnego piłkarskiego oficera czyli wiślaka Henryka Reymana (efekt scysji z arbitrem, po której wspomniany generał Mond wydał zakaz gry w piłkę zawodowym żołnierzom), lecz i on wysłuchał się niemało od kibiców rywali, którzy wypominając ełkaesiakowi jego wiek, wyśpiewywali pod jego adresem słynny szlagier Mieczysława Fogga „To ostatnia niedziela”.

Pan pułkownik rządzi w ŁKS

Po zorganizowanym przez marszałka Józefa Piłsudskiego zamachu stanu w 1926 roku urosło znaczenie wojska w każdej niemal dziedzinie życia, w tym także w polskim sporcie. Już chwilę po przewrocie majowym rozpoczął się proces podporządkowywania polskiego sportu tak zwanym czynnikom państwowym, a powołany w 1927 roku przy Ministerstwie Spraw Wojskowych – Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego – stanął na czele polskiego sportu i tym samym futbolu.

Nie może dziwić zatem i to, że od grudnia 1929 do 1934 roku prezesem ŁKS-u był pułkownik Eugeniusz Chilarski, bo w tamtym czasie wielu wojskowych grało oficjalnie w polskich klubach pierwsze skrzypce, nawet jeśli na co dzień, to nie oni kierowali działalnością ligowców. W każdym razie to za kadencji Eugeniusza Chilarskiego przy al. Unii powstał basen, strzelnica i zainstalowano słynny zegar firmy „Omega”, chociaż w zdobyciu tego ostatniego najbardziej zasłużyli się kibice.

fot. NAC / Na trybunie ŁKS w 1939 roku stoją od lewej: generał Franciszek Dindorf-Ankowicz, prezydent Łodzi Jan Kwapiński, prezes Łódzkiego Klubu Sportowego Józef Wolczyński, wojewoda łódzki Henryk Józewski

Nie sposób przy tym nie wspomnieć, mając na uwadze jutrzejszego święta, że to właśnie prezes ŁKS-u kierował początkowo sekcją zajmującą się szyframi, utworzoną w styczniu 1919 roku w Oddziale VI Informacyjnego Sztabu Generalnego. Owoców pracy wspomnianej sekcji nie sposób przecenić, dość powiedzieć że Jan Kowalewski, absolwentem Szkoły Handlowej Zgromadzenia Kupców w Łodzi, w ramach jej działalności złamał sowieckie szyfry, co z kolei przyczyniło się do pokonania bolszewików w 1920 roku.

Pod Monte Cassino i w obozie

Po wybuchu drugiej wojny światowej Antoni Gałecki, czyli jeden z najlepszych obrońców w historii ŁKS-u, ruszył na front. Po klęsce wrześniowej ełkaesiak przedostał się na Węgry, gdzie został internowany. Uczestnik pierwszego meczu reprezentacji Polski na mundialu zbiegł do Jugosławii, a kiedy i tam wkroczyli Niemcy, przedarł się na Bliski Wschód i dołączył do armii generała Władysława Andersa. Za udział w walkach pod Tobrukiem i we Włoszech został odznaczony Gwiazdą Afryki oraz Krzyżem Monte Cassino.

Dodajmy na marginesie, że kilku innych zmobilizowanych przed tragicznym wrześniem 1939 roku znanych z ligowych boisk ełkaesiaków drugą wojnę światową spędziło w obozie jenieckim. Wśród nich znalazł się Antoni Lewandowski, najlepszy napastnik ŁKS-u drugiej połowy lat 30., który po wrześniowej klęsce, wraz zresztą z trzema innymi ełkaesiakami, bramkarzem Stanisławem Andrzejewskim, napastnikiem Eugeniuszem Tadeusiewiczem i pomocnikiem Feliksem Osieckim, trafił – jak podpowiedział mi kiedyś red. Wojciech Filipiak – do obozu jenieckiego Stalag IV A w miejscowości Elsterhorst w Saksonii.

Generał kibicuje ŁKS

Wywodzący się z mieszkającej na Wileńszczyźnie rodziny francuskiego pochodzenia Wiktor Thommée też był uczestnikiem walk z bolszewikami w 1920 roku i dowódcą 28 pułku Strzelców Kaniowskich, a następnie, już w trakcie drugiej wojny światowej, zasłynął jako dowódca Armii Łódź i obrońca słynnej twierdzy Modlin.

Generał odznaczony Orderem Virtuti Militari sympatyzował z ŁKS-em i zdaje się, że to upodobanie w łódzkiej drużynie nie było jedynie chwilową miłostką. Znany wojskowy kibicował chociażby osobiście naszej drużynie piłkarzy ręcznych podczas rozgrywanych w 1939 roku na obiektach przy al. Unii finałach mistrzostw Polski, w których ełkaesiacy zdobyli jedyne w historii klubu złoto w tej dyscyplinie sportu. Generał nie zapomniał o ŁKS-ie nawet wiele lat po wojnie. Kto nie wierzy, niech przeczyta treść listu, który wraz z wieloma innymi gratulacjami spłynął na adres klubowego sekretariatu w październiku 1958 roku, kiedy „Rycerze Wiosny” trenera Władysława Króla sięgnęli po mistrzostwo Polski w piłce nożnej.


Autor: Remek Piotrowski