Głównym bohaterem spotkania Podbeskidzie – ŁKS był bez wątpienia Patryk Bryła, którego dwa gole przyczyniły się do efektownej wygranej. Po meczu „Bryłka” nie krył zadowolenia, ale też przestrzegał przed popadaniem w hurraoptymizm.
Czy to ŁKS był w Bielsku-Białej taki mocny, czy to Podbeskidzie zagrało tak słabo?
Przed meczem mieliśmy swoje założenia i wykonaliśmy je w stu procentach. Wygraliśmy 3:0 i bardzo nas to cieszy. Ale teraz przestajemy już myśleć o Podbeskidziu i skupiamy się tylko na sobotnim spotkaniu z GKS-em Tychy.
Jeden wyjazd – trzy punkty. Drugi wyjazd – trzy punkty. Zdajecie sobie sprawę, że po takim tygodniu kibice będą teraz oczekiwać trzech punktów na własnym stadionie?
No tak, do tej pory przed własną publicznością nie potrafiliśmy wygrywać, bo jedno zwycięstwo w czterech meczach to trochę za mało i z pewnością nikogo nie zadowala taki bilans. Wierzę jednak, że podbudowani tymi dwoma sukcesami wyjazdowymi w ostatnich dniach zagramy teraz u siebie po swojemu i w końcu poprawimy domowe statystyki.
Jak wyglądała przerwa w szatni ŁKS-u? W tym sezonie mieliście już kilka meczów, gdzie wydawało się, że dominujecie i nic złego nie może Was spotkać, a tymczasem punkty na koniec niestety uciekały – nie baliście się trochę, że te demony znów powrócą?
Nic z tych rzeczy. Przerwa minęła spokojnie. Porozmawialiśmy i ustaliliśmy, że wychodzimy na drugą połowę jakby dalej było 0:0. Mieliśmy dalej realizować przedmeczowe założenia trenera i to nam się udało, bo strzeliliśmy gola na 3:0, co już zupełnie podcięło skrzydła gospodarzom, a w naszych szeregach wprowadziło dodatkową pewność w poczynania.
Która Twoja bramka była ważniejsza? Pierwsza, która otworzyła wynik spotkania, czy druga, która praktycznie „zamknęła” już ten mecz?
Myślę, że każda bramka była ważna i każda nas cieszyła. Ale powtarzam, teraz mamy już w głowach tylko potyczkę z GKS-em Tychy. Bo jeżeli w sobotę zaprezentujemy się słabiej, to mało kto będzie pamiętał o naszym udanym występie w Bielsku-Białej.
Indywidualnie to był chyba jeden z Twoich lepszych występów w karierze. Niecodziennie przecież strzela się dwa gole w jednym pierwszoligowym meczu…
Na pewno tak. Na pewno mogę ten mecz zaliczyć do tych ze znaczkiem dużego plusa. Nie zamierzam jednak popadać w euforię, Może jestem do bólu nudny, ale teraz zaczynam się koncentrować już tylko na meczu z GKS-em i podtrzymaniu dobrej passy. Niech trwa ona jak najdłużej…
Co rzucało się w oczy przy obu Twoich bramkach, to duży spokój przy wykończeniu akcji – szczególnie w tej drugiej sytuacji. Trenowałeś wyjścia sam na sam z bramkarzem na ostatnich zajęciach?
Po to są treningi, aby poprawiać swoje umiejętności. Mając dogodne sytuacje, staram się je wykorzystywać. Nie zawsze to wychodzi, ale w środę wychodziło.
No właśnie – w dwóch ostatnich meczach zdobyłeś trzy bramki. W sobotę pasowałoby podtrzymać dobrą skuteczność i znów przesunąć się w klasyfikacji strzelców?
Zdecydowanie. Z Puszczą był jeden gol, z Podbeskidziem – dwa, więc z GKS-em liczę na trzy…
A jak oceniasz atmosferę meczu z Podbeskidziem? Momentami można było mieć wrażenie, że gracie u siebie…
Kibice cały czas jeżdżą za nami i nas dopingują, co bardzo nas cieszy. Mamy nadzieję, że nie inaczej będzie też w sobotę. Chcielibyśmy, aby wszystkie miejsca były wypełnione i aby pozytywny doping niósł nas od pierwszej do ostatniej minuty. Gorąco zapraszam wszystkich naszych sympatyków na sobotnie spotkanie, bo kibice naprawdę są naszym dwunastym zawodnikiem. My gramy dla nich, oni nas wspierają, więc twórzmy razem dalej zgrany duet.