Wołali na niego „Papaj”. Pojawił się w ŁKS-ie nagle i nagle też zniknął, ale w międzyczasie zdążył zaskarbić sobie sympatię fanów. To on po jednym z meczów wykupił za pożyczone pieniądze cały nakład popularnej gazety i rozdał go kibicom.
O tym akurat bramkarzu ŁKS-u wiemy stosunkowo niewiele, chociaż po zebraniu strzępów informacji na jego temat nie będzie wielką przesadą stwierdzić, że był nie tylko jednym z najbardziej utalentowanych golkiperów dwudziestolecia międzywojennego, ale i postacią szalenie w przedwojennej Łodzi popularną.
Urodził się 12 grudnia 1913 roku. Przygodę z piłką rozpoczął w Zjednoczonych Łódź, a w Łódzkim Klubie Sportowym pojawił się w pierwszej połowie lat 30., gdy o miejsce między słupkami bramki ełkaesiaków legendarny Józef Mila rywalizował z Henrykiem Frymarkiewiczem. Popularny „Papaj” na swoją szansę czekał do 16 lipca 1933 roku, gdy w meczu z siedleckim Wojskowym Klubem Sportowym 22. pułku piechoty zastąpił drugiego z wymienionych.
Pierwsze koty za płoty
„W 37-ej minucie ulega bramkarz ŁKS-u, Frymarkiewicz poważnej kontuzji i zniesiony zostaje z boiska. Zastępuje go do końca meczu Piasecki” – donosił w pomeczowej relacji dziennikarz „Ilustrowanej Republiki”.
Zatrudniony jako robotnik w zakładach przędzalnianych sportowiec wskoczył więc do bramki ŁKS-u nagle i już kilkadziesiąt sekund później musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Szczęście w nieszczęściu tamtego dnia nie zawiedli koledzy, ŁKS wygrał w Siedlcach 3:1, a 20-letni wówczas bramkarz do końca sezonu zaliczył w sumie osiem występów. W kolejnym sezonie były tylko cztery spotkania, ale już w 1935 roku „Papaj” wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce. Zawodził rzadko, a po zwycięstwie łodzian nad Legią w Warszawie po raz pierwszy (i nie ostatni) usłyszała o nim cała Polska.
„W ŁKS-ie świetny był Piasecki” – napisał po meczu w stolicy dziennikarz „Ilustrowanej Republiki” – „[…] kilka razy ładnie interweniuje, zwłaszcza w 11 minucie kiedy obronił ostrą bombę Łysakowskiego” – dodał żurnalista.
W tym samym mniej więcej czasie na Piaseckiego zwrócił uwagę kapitan związkowy PZPN (czyli ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski). 15 września bramkarz ŁKS-u wystąpił w towarzyskim meczu z Łotwą, który w obecności piętnastu tysięcy widzów odbył się na stadionie… ŁKS-u. Niestety, reprezentacyjny debiut okazał się klapą. Dwa błędy ełkaesiaka kosztowały biało-czerwonych utratę dwóch goli, po przerwie bramkarza ŁKS-u zastąpił Antoni Keller z Legii, a nasza kadra tylko zremisowała z Łotyszami 3:3.
Wykupił cały nakład
Mniejsza jednak o reprezentację. Futbolowi znawcy cenili umiejętności ełkaesiaka, a kibice darzyli potężnie zbudowanego golkipera dużą sympatią. Szaloną popularność wśród łódzkich sympatyków piłki nożnej Antoni Piasecki zyskał zwłaszcza po wygranym przez „czerwonych” 3:1 meczu z Pogonią Lwów, rozegranym 26 maja 1935 roku. „Poganiacze” nie przebierali tego dnia w środkach, skutkiem czego łódzki bramkarz zanim na dobre zszedł z boiska (zastąpił go Henryk Frymarkiewicz), aż trzykrotnie był znoszony z murawy. Nie przeszkodziło mu to zresztą zostać bohaterem całej bez mała piłkarskiej Łodzi.
„Piasecki był bohaterem dnia, obronił szereg mocnych i celnych strzałów w imponującym stylu” – chwalił bramkarza „Przegląd Sportowy”, a jeden z ulubieńców lwowskich batiarów legendarny Michał „Myszka” Matyas kręcił głową z niedowierzaniem, bo bramkarz ŁKS-u wychodził obronną ręką z opresji nawet w wydawałoby się beznadziejnych sytuacjach.
To właśnie po tamtym meczu inne popularne czasopismo („Raz, dwa, trzy”) opatrzyło pomeczową relację tłustym tytułem: „Bramkarz Piasecki bohaterem Łodzi” i jak głosi legenda nasz golkiper zapożyczył się tego samego dnia u jakiegoś znajomego, wykupił cały nakład gazety, a następnie rozdał wszystkie egzemplarze czasopisma kibicom ŁKS-u.
Słuch o nim zaginął
Swoje ostatnie ligowe spotkanie w barwach ŁKS-u rozegrał w Krakowie 16 listopada 1935 roku (porażka 2:4 z Wisłą), a wcześniej, to jest pod koniec października, w zremisowanym 1:1 meczu z Cracovią pożegnał się z łódzką publicznością.
W następnym sezonie między słupki bramki Łódzkiego Klubu Sportowego wskoczył Stanisław Andrzejewski (podobnie jak Piasecki oraz Frymarkiewicz i on zaliczy jeden mecz w reprezentacji), Piasecki tymczasem przeniósł się do najstarszego polskiego klubu Gdańska – Gedanii, gdzie jak się wydaje niedługo po tym zakończył przygodę z piłką nożną.
Jeden z najzdolniejszych przedwojennych bramkarzy ŁKS-u zginął podczas drugiej wojny światowej. Z ustaleń Andrzeja Gowarzewskiego wynika, że Antoni Piasecki został zamordowany przez Niemców w publicznej egzekucji, prawdopodobnie w Kutnie na przełomie 1941 i 1942 roku.
Źródła: