Klub

Niemoc trwa… Wisła Płock – ŁKS 2:1

31.08.2019

31.08.2019

Niemoc trwa… Wisła Płock – ŁKS 2:1

fot. Artur Kraszewski

Po raz kolejny piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego przegrali spotkanie, którego wcale nie musieli przegrać. Znów jednak za dużo w ich grze było indywidualnych błędów, a za mało precyzji w kluczowych momentach. Oby wrzesień okazał się dla biało-czerwono-białych miesiącem bardziej udanym niż sierpień…

Niemal równo ćwierć wieku temu, pod koniec lipca 1994 roku, meczem z ŁKS-em zespół Wisły Płock (wtedy jako Petrochemia) debiutował przed własną publicznością w ekstraklasie. Łodzianie przyjechali wtedy na Mazowsze w glorii czwartej drużyny w kraju oraz uczestnika europejskich pucharów i wydawało się, że udzielą beniaminkowi srogiej lekcji ligowego futbolu (ostatecznie skończyło się remisem 2:2 po dwóch golach straconych przez ełkaesiaków w samej końcówce).

Po 25 latach role nieco się odwróciły i to ŁKS przyjechał na obiekt przy ulicy Łukasiewicza jako nowicjusz w ligowej stawce. Faworyta sobotniego meczu trudno było jednak wskazać, bo obie drużyny zainaugurowały rozgrywki poniżej oczekiwań. Rozgrywane w 30-stopniowym upale widowisko dużo lepiej zaczęli gospodarze. Już w trzeciej minucie objęli oni prowadzenie po strzale Grzegorza Kuświka, który skutecznie dobił z kilku metrów uderzenie Damiana Michalskiego po uprzednim dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Chwilę wcześniej nie popisał się debiutujący w ekstraklasie Kamil Rozmus, po którego niecelnym wycofaniu „Nafciarze” przeprowadzili akcję, która zakończyła się wspomnianym kornerem.

W szóstej minucie mogło być już 2:0 dla podopiecznych Radosława Sobolewskiego. Po złym wyprowadzeniu piłki przez Jana Sobocińskiego z akcją ruszył Ricardinho, lecz piłka po jego strzale zza pola karnego poszybowała obok słupka. Po otwarciu ze wskazaniem na Wisłę z każdą kolejną minutą obraz gry się wyrównywał i po kwadransie „Rycerze Wiosny” wreszcie wypracowali sobie dogodną okazję. Zaczęło się od przechwytu w wykonaniu Łukasza Sekulskiego, który zagrał do Daniego Ramireza, a ten za chwilę huknął na bramkę miejscowych. Z próbą wychowanka Realu Madryt poradził sobie jednak Thomas Dahne, a dobitkę autorstwa Bartłomieja Kalinkowskiego zablokował Damian Rasak.

Po kolejnych trzech minutach na tablicy wyników i tak było już 1:1. Przy uderzeniu zewnętrzną częścią stopy Patryka Bryły niepewnie interweniował Dahne, a Sekulski z zimną krwią skierował piłkę do siatki swojego macierzystego klubu. Dla pochodzącego z Płocka napastnika była to już czwarta bramka w tym sezonie PKO Ekstraklasy.

W 32. minucie Dahne mógł się zachować lepiej przy wyprowadzeniu piłki, ale tym razem skończyło się jedynie na strachu w ekipie „Nafciarzy”, gdyż techniczne uderzenie Bryły udało się im zablokować i sędzia Krzysztof Jakubik wskazał na rzut rożny. Pięć minut później płocka publiczność domagała się, aby arbiter wskazał na rzut karny dla swoich ulubieńców po upadku Kuświka w obrębie „szesnastki”. Po analizie VAR pochodzący z Siedlec sędzia nie zmienił jednak swojej pierwotnej decyzji i ełkaesiacy mogli kontynuować kolejną akcję.

Trzy minuty przed przerwą słupek uratował podopiecznych Kazimierza Moskala przed stratą drugiej bramki. Przed polem karnym sfaulowany przez Guimę został Dominik Furman. Sam poszkodowany postanowił wymierzyć sprawiedliwość i ustawił piłkę do wykonania rzutu wolnego – pomylił się jednak o centymetry, gdyż piłka odbiła się od słupka, a żaden z jego kolegów nie zdążył z dobitką i łódzcy obrońcy wyjaśnili całą sytuację.

Początek drugiej połowy rozgrywany był w dość spokojnym tempie. Dopiero w 63. minucie po dośrodkowaniu Ramireza przed szansą zdobycia kolejnej bramki stanął Sekulski, ale piłka po jego strzale głową przeleciała nad poprzeczką. Sto dwadzieścia sekund później „Sekul” raz jeszcze miał okazję uciszyć płockie trybuny, ale wypracowywaniu sobie sytuacji strzeleckiej zbyt daleko wypuścił sobie piłkę i defensywa Wisły zażegnała niebezpieczeństwo przed własnym polem karnym. Ełkaesiacy nie rezygnowali z ataków i w 67. minucie znów w „szesnastce” płocczan zrobiło się gorąco – i to nie tylko ze względu na panującą aurę. Bryle przy uderzeniu wyraźnie zabrakło jednak precyzji i tym razem Dahne nie był zmuszony do jakiejkolwiek interwencji.

Wisła długo czekała na dogodną okazję w drugiej połowie, ale gdy już się doczekała, to od razu ją wykorzystała. Z szarżą rozpędzonego Suada Sahitiego poradził sobie jeszcze wybiciem piłki za końcową linię Juraszek, ale po rzucie rożnym łodzianie zostawili już zbyt wiele miejsca Giorgiemu Merebaszwiliemu – a ten przymierzył na tyle skutecznie, że Kołba nie był w stanie sięgnąć przelatującej obok niego piłki.

Po utracie gola sztab szkoleniowy ŁKS-u po raz pierwszy w tym sezonie zdecydowali się na grę dwoma napastnikami, ale Wisła nie dała już sobie wydrzeć wygranej i po raz drugi z rzędu w obecnych rozgrywkach mogła się cieszyć z kompletu punktów. Ba, niewiele brakowało, aby w samej końcówce podwyższyła jeszcze wynik na 3:1.

Kolejne ligowe spotkanie ŁKS rozegra w niedzielę 15 września w Szczecinie. Z taką grą, jak w Płocku, z Pogonią o punkty będzie jednak niezwykle trudno…


7. kolejka PKO Ekstraklasy / Wisła Płock – ŁKS Łódź 2:1 (1:1)

  • Gole: 1:0 Grzegorz Kuświk (3), 1:1 Łukasz Sekulski (18), 2:1 Giorgi Merebaszwili (75)
  • Żółte kartki: Damian Rasak – Kamil Juraszek, Jan Sobociński, Ricardo Guima
  • Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce)
  • Widzów: 6 019

Składy:

  • Wisła Płock: Thomas Dähne – Cezary Stefańczyk, Jarosław Fojut, Alan Uryga, Damian Michalski (82, Piotr Tomasik), Ricardinho, Mateusz Szwoch, Damian Rasak (76, Maciej Ambrosiewicz), Dominik Furman, Giorgi Merebaszwili, Grzegorz Kuświk (71, Suad Sahiti). Trener: Radosław Sobolewski.
  • ŁKS: Michał Kołba – Jan Grzesik, Kamil Juraszek, Jan Sobociński, Kamil Rozmus, Łukasz Piątek, Ricardo Guima (76, Maciej Wolski), Bartłomiej Kalinkowski (79, Rafał Kujawa), Patryk Bryła (67, Jose Pirulo), Daniel Ramirez, Łukasz Sekulski. Trener: Kazimierz Moskal.