Klub

Mirosław Bulzacki: ŁKS bardzo miło mnie zaskoczył

10.12.2018

10.12.2018

Mirosław Bulzacki: ŁKS bardzo miło mnie zaskoczył

Jesienią w barwach ŁKS-u najbardziej wyróżniał się Dani Ramirez, ale budujące było to, że pozostali zawodnicy robili wszystko, aby dorównać mu poziomem. Liczę, że po solidnie przepracowanej zimie wiosną ta drużyna dalej będzie się tak harmonijnie rozwijać – podkreśla Mirosław Bulzacki, jeden z najlepszych obrońców w historii Łódzkiego Klubu Sportowego i 23-krotny reprezentant Polski (w tym uczestnik pamiętnego „zwycięskiego remisu na Wembley w 1973 roku”).

Jak ocenia pan rundę jesienną w wykonaniu piłkarzy ŁKS-u?

Nikt nie spodziewał się, że ŁKS będzie tak wysoko w tabeli. Ja też nie. Wprawdzie po ostatnich trzech meczach nie brakowało głosów niedosytu, bo apetyty wśród kibiców były rozbudzone, ale mimo wszystko należy bardzo wysoko ocenić postawę ełkaesiaków jesienią. Regularnie chodzę na mecze i najbardziej cieszyło mnie to, że w pewnym momencie zespół wyraźnie złapał swój rytm. Liczę, że wiosną ŁKS będzie na boisku równie konsekwentny w swoich poczynaniach i cały czas będzie się czaił za plecami lidera z Częstochowy. Mam nadzieję, że postawę podopiecznych Kazimierza Moskala, którzy jesienią grali nie tylko efektywnie, ale i ładnie dla oka, docenią też kibice. I jeszcze liczniej będą się stawiać na meczach przy Alei Unii. Marzy mi się sytuacja, że przed ostatnimi wiosennymi spotkaniami będzie brakowało biletów w kasach.

Pan z doświadczenia wie, ile wysiłku wymaga wypracowanie stylu przez drużynę…

Zgadza się. A w przypadku obecnego ŁKS-u ten styl może chyba zaspokoić wymagania najbardziej nawet wybrednych fanów. Latem doszło do zespołu kilku zawodników i znacząco podnieśli oni poziom gry. Szczególnie dotyczy to Daniego Ramireza. Mówi się, że są kibice, którzy potrafią przyjść na mecz, aby podziwiać zagrania jednego konkretnego zawodnika. I takim właśnie piłkarzem stał się w minionych tygodniach w Łodzi hiszpański pomocnik, który nie tylko potrafi skutecznie dryblować, ale umie też świetnie podać i dobrze uderzyć. Co ważne, inni starają się równać do niego i z przyjemnością obserwuję, że pozostali piłkarze również systematycznie podnoszą swój poziom. Liczę, że po dobrze przepracowanej zimie ŁKS będzie jeszcze groźniejszy dla rywali.

A czy zawodników ŁKS-u stać na utrzymanie miejsca w czołówce do końca sezonu?

O to trzeba już pytać sztab szkoleniowy i władze klubu. Na razie wiemy tyle, że od reszty stawki odskoczył Raków Częstochowa, który ma bardzo dobrą drużynę, ale z nami tylko zremisował u siebie i to bardzo szczęśliwie. Jak i jesienią, tak i wiosną każdy punkt może jednak okazać się bardzo cenny. Zwłaszcza że niektóre kluby czeka jeszcze mnóstwo pracy, aby wypełnić wymogi licencyjne związane z ewentualną grą na najwyższym szczeblu rozgrywek…

Miał pan okazję reprezentować starsze pokolenie piłkarzy ŁKS-u na nagraniu piosenki z okazji 110-lecia powstania klubu. Jakie to było dla pana uczucie?

Przede wszystkim bardzo się cieszę, że takie spotkania dochodzą do skutku. Miło było spotkać się z młodszymi kolegami z boiska i z kolegami z innych dyscyplin. Muszę bowiem przypomnieć, że swego czasu w okresie przerwy zimowej dochodziło do towarzyskich meczów między piłkarzy i hokeistów, co Leszek Lejczyk z pewnością może potwierdzić. Miło, że klub dalej o nas pamięta i organizuje takie akcje. Co do samej piosenki, to uważam, że jest bardzo fajna. Podobały mi się słowa, podobała mi się melodia i według mnie jest to utwór godny jubileuszu, który w tym roku świętuje Łódzki Klub Sportowy. Nie mam wątpliwości, że kibice też będą za przepadać za tą piosenką. Jest bowiem bardzo rytmiczna i szybko zapada w ucho.

Była lekka trema zanim stanął pan przed mikrofonem?

Zawsze jest pewien rodzaj tremy, gdy wchodzi się do studia, aby nagrać rozmowę czy piosenkę. Ale trochę już tych wywiadów w życiu udzieliłem, więc mogę powiedzieć, że jestem przyzwyczajony do tych emocji. Wszyscy chyba jednak szybko zapomnieliśmy o tremie, bo widać było, że każdy czuje się swobodnie w tak zacnym ełkaesiackim gronie. Duża też była w tym zasługa muzyków z The Bootels i pracowników ŁKS-u, którzy dbali o to, aby nagranie przebiegało na wesoło i w sympatycznej, wręcz świątecznej, atmosferze.