W 18. kolejce Fortuna 1 Ligi piłkarze ŁKS-u rozegrali jeden z najlepszych meczów w tym sezonie i zasłużenie pokonali GKS Tychy 2:0 po golach Macieja Radaszkiewicza i Macieja Wolskiego.
Podopieczni trenera Kibu Vicuñy sprawili swojemu szkoleniowcowi, wczorajszemu jubilatowi, a przy okazji także wszystkim ełkaesiakom, doskonały prezent. W niedzielne popołudnie dyktowali warunki gry niemal przez całe dziewięćdziesiąt minut i w nagrodę nie tylko wygrali z aspirującym do awansu GKS-em Tychy, ale i zbliżyli się do czołówki pierwszej ligi.
ŁKS dobrze rozpoczął mecz z GKS-em i nie chodzi wyłącznie o kąśliwy strzał Bartosza Szeligi z 4. minuty (z którym z kłopotami poradził sobie Konrad Jałocha), a przede wszystkim o dużą ruchliwość i pomysłowość łódzkich piłkarzy, w czym celowali zwłaszcza krążący między formacjami Javi Moreno, Antonio Dominguez, Ricardinho i Pirulo.
Tuż przed upływem pierwszego kwadransa szybki atak zainicjowany m.in. przez tego ostatniego pozwolił Ricardinho uderzyć z lewej strony pola karnego. Piłka po strzale Brazylijczyka nie zatrzepotała w siatce, bo gości uratował asekurujący bramkarza Kamil Szymura. Tej odrobiny szczęścia zabrakło nam także przy uderzeniu Antonio Domingueza z dystansu i chwilę po tym, gdy golkiper GKS-u wybił futbolówkę na środek pola karnego po ostrym dośrodkowaniu Hiszpana.
W ostatniej z wymienionych sytuacji łodzianie nie zdążyli dostatecznie szybko zagospodarować kluczowego sektora szesnastki, lecz w 20. minucie byli i w odpowiednim miejscu, i w odpowiednim czasie. – Antonio Dominguez precyzyjnie dośrodkował piłkę na głowę Macieja Radaszkiewicza, który wyskoczył zza pleców obrońcy i strzałem głową otworzył wynik spotkania, dopisując przy okazji już trzecie ligowe trafienie w tym sezonie pierwszej ligi.
ŁKS zasłużył na gola bez dwóch zdań, co zresztą udowodnił w ostatnim kwadransie pierwszej połowy. Ręce same składały się do oklasków chociażby w 32. minucie, kiedy gospodarze przetransportowali piłkę z defensywy do ataku za pomocą sześciu podań z pierwszej piłki – każdego do przodu, każdego dokładnego. W końcówce tej odsłony mogły się podobać także trzy akcje zwieńczone niecelnymi uderzeniami Pirulo z woleja oraz Jakuba Tosika i Bartosza Szeligi z dwudziestu metrów.
Innymi słowy – gospodarze nie dali pograć rywalowi przed przerwą. Po pauzie – tyszanie próbowali przejąć inicjatywę, więc teraz nieco częściej niż w pierwszych czterdziestu pięciu minutach utrzymywali się przy piłce, co jednak nie przełożyło się na bezpośrednie zagrożenie pod bramką czujnego między słupkami Marka Kozioła, wyjąwszy z tego może strzał głową Macieja Mańki, z którym nasz bramkarz poradził sobie bez problemu.
Nadal ciekawiej było po drugiej stronie boiska. W 56. minucie po dwójkowej akcji z Maciejem Radaszkiewiczem w boczną siatkę trafił Ricardinho. Cztery minuty później niewiele do szczęścia zabrakło Pirulo (Hiszpan uderzył niecelnie z kilkunastu metrów) i przede wszystkim Oskarowi Koprowskiemu, który nie zdołał sięgnąć piłki po dośrodkowaniu i solowej akcji Javiego Moreno.
I tak to mniej więcej wyglądało także w dalszej części niedzielnego spotkania. ŁKS a to przyspieszał grę, a to nieco ją przytomnie zwalniał, nie zapominając przy tym o nękaniu rywala. Kwadrans przed końcem spotkania z dystansu kropnął Javi Moreno, a Konrada Jałochę rozgrzał też chwilę po tym strzałem zza linii pola karnego Maciej Radaszkiewicz.
Podobnych strzałów na bramkę GKS-u oglądaliśmy w końcówce więcej (próbowali m.in. Antonio Dominguez i Damian Nowacki) – wreszcie „Rycerzom Wiosny” udało się postawić kropkę nad „i”, lecz zanim do tego doszło przeżyliśmy jeszcze chwilę trwogi, gdy po jednej z nielicznych dziś tak groźnych akcji GKS-u, Jan Sobociński zatrzymał piłkę na linii bramkowej po strzale Damiana Nowaka. Niedługo po tym, w 88. minucie, rezerwowy dzisiaj Maciej Wolski kropnął zza szesnastki po akcji Mateusza Bąkowicza, a że futbolówka odbiła się jeszcze od jednego z defensorów i tym samym zmyliła golkipera, tuż przed końcowym gwizdkiem cieszyliśmy się z drugiego gola.
Ełkaesiacy rozegrali świetne zawody, zasłużenie pokonali 2:0 GKS Tychy i z dorobkiem 28 punktów na koncie zbliżyli się do czołówki pierwszej ligi. W następnej serii spotkań podopieczni trenera Kibu Vicuñy zmierzą się ze Skrą i chociaż gospodarzem tego spotkania będzie beniaminek z Częstochowy, mecz zostanie rozegrany na stadionie Króla.
18. kolejka Fortuna 1 Ligi / ŁKS Łódź – GKS Tychy 2:0 (1:0)
Składy: