Jutro, tj. we wtorek 91. rocznica pierwszego ligowego sukcesu ełkaesiaków w wyjazdowym meczu z Legią w Warszawie.
21 kwietnia 1929 roku stołeczni kibice oczekiwali łatwego zwycięstwa swojej drużyny, jakie więc było ich zdziwienie, gdy ambitny zespół z Łodzi najpierw za sprawą akcji Władysława Króla i uderzenia Jana Durki (wg innych źródeł: Stefana Sowiaka) objął w pierwszej połowie prowadzenie, a następnie dzięki kapitalnej postawie bramkarza dowiózł sensacyjne prowadzenie do ostatniego gwizdka.
„Józef Mila w golu był klasą dla siebie, zwłaszcza jeśli chodzi o ustawianie się w bramce, zwane na trybunach zwykle «szalonem szczęściem». Był zawsze na swojem miejscu, niezawodny i odważny w wybiegu, czy chwycie, momentalny w decyzji, równie pewny w pracy na ziemi jak i w powietrzu” – chwalił golkipera ŁKS dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, zresztą bramkarskie wyczyny Mili zrobiły wówczas tak duże wrażenie, że we wspomnianej gazecie na pierwszej stronie pojawiły się aż dwa zdjęcia przedstawiające łódzkiego golkipera w akcji.
Dlaczego to zwycięstwo było tak ważne dla ówczesnych kibiców z Łodzi? Łódź jest w dwudziestoleciu międzywojennym nielubiana przez władze. Niedoceniana w kraju. I co gorsza niedofinansowana przez władze. Złośliwi mawiali, że „mieszkańcy wszystkich miast są równi – mieszkańcy Warszawy najrówniejsi, a mieszkańcy Łodzi najmniej równi”. Piłkarze ŁKS pokazali 91 lat temu, że z Łodzią należy się liczyć.
Warszawa, 21 kwietnia 1929 r. / Legia Warszawa – ŁKS 0:1 (0:1)
Składy: