– Punkty pozostały w Łodzi – zwykł mawiać z rozczulającym uśmiechem Leszek Jezierski po derbowych zwycięstwach ŁKS nad Widzewem. To słynne zdanie łódzcy dziennikarze mieli okazję usłyszeć także w Wielką Sobotę, dokładnie 32 lata temu, gdy ełkaesiacy ograli w al. Unii 2 lokalnego rywala 1:0.
Tak się dziwnie w przeszłości składało, że derbowe starcia ŁKS z Widzewem w okolicach świąt wielkanocnych rozgrywano nader często. Te, które odbyły się w Wielką Sobotę 2 kwietnia 1988 roku stawkę miały niemałą, zdaniem bowiem ekspertów tylko ich zwycięzca zachowywał szansę na ligowe podium i tym samym kwalifikację do europejskich pucharów.
„Plaster” zawiódł
Tamtego dnia trener ŁKS Leszek Jezierski nie mógł skorzystać z usług pauzującego z powodu czerwonej kartki Stanisława Terleckiego, ale w ofensywie miał jeszcze jednego asa w rękawie. Na nic zdał się więc fortel trenera przyjezdnych Oresta Lenczyka, który przydzielił Robakiewiczowi „plastra” w osobie Andrzeja Szulca. Ełkaesiak okazał się górą.
W 21. minucie Piotr Soczyński zagrał w tempo do Grzegorza Więzika, ten oszukał Marka Podsiadłę i wyłożył piłkę jak na tacy pozostawionemu bez opieki Ryszardowi Robakiewiczowi. Napastnik przyłożył nogę i strzegący wówczas bramki Widzewa Jerzy Zajda musiał wyciągnąć futbolówkę z siatki.
Gratulacje od prezesa
ŁKS pokonał Widzew 1:0, wskoczył na fotel wicelidera, zdobył dwa punkty, a zdaniem obserwatorów powinien zgarnąć pełną pulę, niestety do premiowanego dodatkowym trzecim „oczkiem” zwycięstwa zabrakło gospodarzom dwóch trafień, co bolało piętnaście tysięcy sympatyków ŁKS tym bardziej, że tylko w ostatnich dwóch kwadransach znakomite okazje do zdobycia kolejnych goli zmarnowali kolejno Robakiewicz, Ziober, Kruszankin, Więzik i Stefański.
Mniejsza jednak o ten dodatkowy punkt. Po ostatnim gwizdku świętowali i kibice, i piłkarze. Tym drugim osobiście pogratulował w szatni ówczesny wiceprezes ds. piłki nożnej ŁKS Henryk Cecot, który, jak głosiła stugębna plotka, miał za ten sukces dorzucić zawodnikom coś ekstra z klubowego skarbca.
– Który z zespołów ma większe szanse na grę w europejskich pucharach? – pytano przed spotkaniem – Oczywiście, że ŁKS! – odpowiedzieli po meczu dziennikarze, choć koniec końców do sukcesu, czyli trzeciego miejsca w lidze zabrało potem łodzianom jednej bramki.
Piłkarze na „czwórkę”
W znakomitych humorach spędzili zatem ełkaesiacy święta wielkanocne w 1988 roku, a najwięcej powodów do satysfakcji miał trener Leszek Jezierski, który w tygodniu poprzedzającym mecz darł koty z dziennikarzami. Ci drudzy wypominali szkoleniowcowi, że m.in. niepotrzebne ryzykuje posyłając na boisko kontuzjowanego podczas meczu reprezentacji Polski obrońcę Witolda Wenclewskiego.
– Ostatnio jestem atakowany za rzekome spowodowanie kontuzji Wenclewskiego, której odnowienie nastąpiło podczas meczu mojej drużyny w Warszawie przeciwko Legii. Panowie, chcę oświadczyć, że oprócz decyzji lekarza zawodnik przede wszystkim sam musi zgodzić się na ligowy występ. Wenclewskiemu zalecono po powrocie z kadry dziesięciodniowy odpoczynek. Zatem najlepiej byłoby gdyby wyciągnął się wygodnie w łóżku? Przecież nie o to chyba chodzi! – wyjaśnił w swoim stylu Jezierski.
Słynny „Napoleon”, który swoją drogą został dzień wcześniej bohaterem primaaprilisowego żartu („Dziennik Łódzki” poinformował czytelników, że wkrótce obejmie posadę selekcjonera kadry narodowej), nie owijał w bawełnę i kiedy dzisiaj szkoleniowcy często ważą każde słowo, Jezierski nie zwykł się certolić, ba, wystawiał swoim zawodnikom po każdym meczu oceny (w skali: 1-5) i bez krzty krępacji opowiadał o tym prasie. Dodajmy więc, że za mecz z Widzewem wszyscy jego podopieczni dostali „czwórki” i tylko Jerzy Zygarek oraz Krzysztof Stefański, którzy weszli na boisko z ławki, musieli zadowolić się notą 1,5 pkt.
– Teraz największym problemem jest przekonać zawodników, że do końca rozgrywek zostało jeszcze jedenaście mistrzowskich kolejek – stwierdził Leszek Jezierski po zwycięstwie nad Widzewem. Niestety, przekonać nie zdołał. Ełkaesiakom, jak już wspomnieliśmy, do zajęcia trzeciego miejsca w lidze zabrakło jednej bramki w ostatnim meczu z Górnikiem Wałbrzych. A szkoda, bo Legia Warszawa, która wyprzedziła wówczas rzutem na taśmę ŁKS, zmierzyła się potem w pierwszej rundzie Pucharu UEFA z… Bayernem Monachium.
Łódź, 2 kwietnia 1988 r. / ŁKS Łódź – Widzew 1:0 (1:0)
Składy:
Autor: Remek Piotrowski