ŁKS w dwóch pierwszych meczach zdobył cztery punkty i nie stracił gola, przystępował więc do pojedynku ze spadkowiczem z pierwszej ligi z optymizmem i jak wynikało z przedmeczowych wypowiedzi zawodników – wiarą w końcowy sukces.
Trenerzy beniaminka tym razem postawili m.in. na Bartosza Widejkę, Filipa Burkhardta i bohatera ostatniej kolejki, czyli Ievgena Radionova.
Brakowało precyzji
Już w 3. minucie ełkaesiacy zagrozili bramce gości i tak jak w meczu z Gwardią – centrował Widejko, a akcję strzałem głową zamierzał zamknąć Ukrainiec. Sęk w tym, że tym razem Radionov nie zdołał sięgnąć piłki. Potem dwukrotnie bardzo nerwowo zrobiło się pod bramką ŁKS-u i niestety nie wynikało to z inwencji przyjezdnych, a błędów technicznych i nieporozumień łódzkich defensorów.
Żadna z tych sytuacji nie przełożyła się co prawda na bezpośrednie zagrożenie bramki Michała Kołby, ale wszystkie te proste błędy sprawiały, że ełkaesiacy nie potrafili złapać odpowiedniego rytmu. Nienajlepiej w tym fragmencie spotkania rozgrywali także gospodarze piłkę na połowie rywala. I jeśli nawet obiecująco udało się już rozpocząć kilka akcji ofensywnych, w decydującym momencie razili miejscowi niedokładnością. Należy przy tym dodać, że i rywale nie grzeszyli precyzją.
Dwie szanse gości
Ta chwilowa nieporadność kolegów, zdaje się zniecierpliwiła Pawła Pyciaka, który w 27. minucie postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Prawy obrońca ŁKS-u popisał się solową akcją na prawym skrzydle, minął dwóch rywali, a następnie oddał z okolic narożnika pola karnego płaski strzał. Niestety, piłka minęła prawy słupek bramki Grzegorza Kleemanna w bezpiecznej dla gości odległości.
W 33. minucie to MKS dwukrotnie bliski był objęcia prowadzenia. Na nasze szczęście w pierwszej sytuacji pozostawiony bez opieki Paweł Gierak huknął z woleja po dośrodkowaniu z rzutu różnego nad poprzeczką, a po chwili Lucjan Zieliński swoją groźną szarżę zakończył kiksem i piłka padła ostatecznie łupem Michała Kołby. Jeszcze w 42. minucie strzał Patryka Bryły zablokowali obrońcy i niedługo po tym sędzia zakończył pierwszą, nienajlepszą w wykonaniu tak jednych, jak i drugich połowę.
Szybsi, dokładniejsi
W przerwie łódzcy trenerzy zdecydowali, że w miejsce Burkhardta na boisku pojawi się Mateusz Gamrot. Już trzy minuty po wznowieniu gry Patryk Bryła oddał drugi tego dnia strzał i choć tym razem obrońcy nie zdołali go zablokować, futbolówka po silnym uderzeniu pomocnika poszybowała metr nad poprzeczką. Składaną akcję udało się ełkaesiakom przeprowadzić także w 52. minucie. Radionov przyjął piłkę na piętnastym metrze tyłem do bramki, zaraz po tym w jej posiadaniu znalazł się Bryła, który sprytnie zagrał na prawą stronę, gdzie niepilnowany Jakub Kostyrka uderzył pod poprzeczkę – Kleemann wyciągnął się jak struna i efektowną robinsonadą wybił piłkę na róg. Goście odpowiedzieli po chwili niecelnym strzałem Miłosza Reischa.
W 60. minucie kolejnym już w tym sezonie soczystym strzałem zza pola karnego popisał się Tomasz Margol. Nowemu pomocnikowi ŁKS-u brakuje przy tych uderzeniach nieco szczęścia, bo choć są to próby całkiem poprawne, piłka wciąż nie chce wpaść do siatki. Nie wpadła i tym razem, bo kolejną efektowną paradą bramkarską popisał się Kleemann.
W 65. minucie po dobrym dośrodkowaniu na pole karne Pyciaka nad poprzeczką główkował Piotr Pyrdoł, a sto dwadzieścia sekund później strzał z rzutu wolnego Widejki bez większych kłopotów złapał bramkarz. Coś zaczęło się wreszcie dziać pod bramką rywala. Łodzianie grali dokładniej, szybciej operowali piłką na połowie rywala i z większą łatwością przedostawali się w okolice ich szesnastki.
„Żenia” zrobił swoje
Brakowało „Rycerzom Wiosny” jednak nadal precyzji, tak jak Patrykowi Bryle, który w 73. minucie znów dzięki dobremu dograniu od Radionova strzelił z dystansu, ale znów próba ta okazała się niecelna. I wreszcie, w 78. minucie Jakub Kostyrka znalazł się z piłką na prawej stronie pola karnego, ale że tego dnia młodemu zawodnikowi dośrodkowania nie wychodziły, skrzydłowy zdecydował się odegrać futbolówkę do prującego w stronę bramki Pawła Pyciaka. Ten popisał się świetnym płaskim podaniem na dziesiąty metr, a Ievgen Radionov – sprytnym strzałem w róg bramki. Kleemann musiał skapitulować, łódzcy kibice mogli wznieść ręce w geście triumfu (1:0).
W 85. minucie Ukrainiec bliski był podwyższenia prowadzenia, bo po jego strzale głową z bardzo ostrego kąta futbolówka minęła prawy słupek bramki MKS-u Kluczbork o centymetry. Goście oczywiście ruszyli do odrabiania strat, ale po pierwsze – brakowało im sił, a upał nie był z pewnością sprzymierzeńcem tak jednych, jak i drugich, a po drugie – ŁKS spisywał się w tym momencie w defensywie bez zarzutu.
Jeszcze w doliczonym czasie gry jeden z naszych zawodników miał szansę wykorzystać fatalny błąd bramkarza MKS-u, który w prostej zdawałoby się sytuacji „wypluł” piłkę, ostatecznie jednak ŁKS wygrał 1:0 i choć zwycięstwo to naszym piłkarzom nie przyszło łatwo, było mimo wszystko zasłużone. Przede wszystkim dlatego, że „Rycerzom Wiosny” po przerwie bardziej niż gościom zależało na zdobyciu bramki.
Składy:
Relacjonował: Remek Piotrowski