Po niedawnych doświadczeniach z Wrocławia liczę, że szybko uda mi się zaaklimatyzować w Łodzi. Mój cel jest prosty: osiągnąć tutaj jeszcze więcej niż w poprzednich klubach – deklaruje Dragoljub Srnić, nowy pomocnik Łódzkiego Klubu Sportowego.
Wychowywałeś się nieopodal miasteczka Sabac w zachodniej Serbii. Jak wspominasz swoje dzieciństwo? Czy było ono spokojne czy w jakiś sposób zakłóciły je działania wojenne, które w latach 90. miały miejsce na terenie byłej Jugosławii?
Urodziłem się w wiosce niedaleko Sabac. Miałem piękne, spokojne dzieciństwo, więc nawet nie czułem, że gdzieś niedaleko toczy się wojna.
Ile dokładnie lat miałeś, kiedy trafiłeś do Crveny Zvezdy Belgrad? Czy ciężko było się przystawić do życia w stolicy i trenowania w jednym z dwóch największych klubów w Serbii?
Miałem 17 lat, kiedy wraz z bratem-bliźniakiem trafiłem do młodzieżowego zespołu Crveny Zvezdy. Nie było mi trudno się dostosować do nowych realiów – w dużej mierze właśnie ze względu na obecność brata. Wspieraliśmy się we wszystkim, więc nie było kłopotu z odnalezieniem się w belgradzkiej rzeczywistości.
W seniorskim zespole Crveny Zvezdy nie dane ci było nigdy zadebiutować. Czujesz duże rozczarowanie z tego powodu? Dlaczego tak się stało?
Nie zadebiutowałem w pierwszym zespole Crveny Zvezdy i jest mi naprawdę przykro z tego powodu, bo to było moje marzenie: zagrać w klubie, który kocham od urodzenia. Ale cóż, takie jest życie – po prostu pewne rzeczy nie zbiegły się ze sobą w odpowiednim czasie.
Znacznie lepiej wiodło ci się w innym belgradzkim klubie – Cukarickim. W jego barwach wywalczyłeś między innymi Puchar Serbii…
Do Cukarickiego przenieśliśmy się razem z bratem i była to bardzo trafiona decyzja. Najpierw zanotowaliśmy awans na najwyższy szczebel rozgrywkowy, a potem staliśmy się jednymi z najlepszych młodych zawodników w lidze. To był fantastyczny czas. Graliśmy w eliminacjach Ligi Europy przez trzy lata i zdobyliśmy Puchar Serbii po wygranej z Partizanem 1:0. Mieliśmy wtedy świetną ekipę i bardzo dobrego trenera, Vladana Milojevicia, który obecnie pracuje dla Crveny Zvezdy.
Dobra gra w Cukarickim zaowocowała propozycją z Polski i przenosinami do Śląska Wrocław. Czym cię wówczas skusił Śląsk? Czy miałeś też oferty z innych klubów?
Po pięciu latach w Cukarickim, w tym czterech na poziomie serbskiej ekstraklasy, chciałem sprawdzić się w innej lidze. Śląsk jako pierwszy zgłosił się z konkretną propozycją, więc bardzo uważnie się jej przyjrzałem. Sprawdziłem, jakie macie w Polsce stadiony, kibiców i jak dobrze cała liga jest zorganizowana. To mnie przekonało do podjęcia decyzji. Poza tym, nie chciałem już czekać zbyt długo na inne oferty, bo czułem, że zasiedziałem się w Cukarickim i nadeszła najwyższa pora na zmianę otoczenia.
Podczas pierwszego roku pobytu we Wrocławiu regularnie grałeś w zespole Śląska. Odczuwałeś wtedy dużą rożnicę pomiędzy ekstraklasą serbską a polską? Jakie wskazałbyś największe różnice?
Podczas pierwszego sezonu w Śląsku zagralem w 29 meczach. Byłem zadowolony, zwłaszcza z tych najbardziej prestiżowych dla klubów spotkań. Największa różnica, jaką odczułem, dotyczyła sposobu gry. W Polsce gra jest bardziej bezpośrednia, w Serbii większą wagę przykłada się do taktyki i precyzji zagrań.
Z kim w zespole Śląska trzymałeś się najbliżej? Jaka atmosfera panowała wtedy w szatni wrocławskiej drużyny?
Najbardziej kolegowałem się z Djordje Cotrą, który jest moim rodakiem. Muszę jednak podkreślić, że ze wszystkimi w klubie miałem dobre relacje. Atmosfera w szatni była dobra, ale mieliśmy problemy z kontuzjowanymi zawodnikami, więc nie osiągnęliśmy satysfakcjonującego wyniku. Jan Urban był wtedy trenerem. Wspominam go bardzo pozywnie – i jako szkoleniowca, i jako człowieka.
W minionym sezonie przez całą rundę jesienią ani razu nie zagrałeś już w drużynie Śląska. Co się stało?
Po sezonie nastąpiły roszady na kluczowych stanowiskach w klubie – zmienił się trener, zmienił się też dyrektor sportowy. Wraz z ich przyjściem zmieniło się również podejście klubu do mnie, bo generalnie zmieniła się polityka klubu. Nie było w niej już dla mnie miejsca.
Wiosnę spędziłeś ponownie w serbskiej ekstraklasie – w zespole FK Vozdovac, któremu pomogłeś zająć 11. miejsce na koniec sezonu. Czy czujesz, że udało ci się tam odzyskać dawną dyspozycję?
Miałem wówczas ofertę jeszcze od jednego klubu z Kazachstanu, ale postanowiłem wrócić do Serbii, bo wciąż czuję się młodym zawodnikiem, który jeszcze nie pokazał wszystkiego i ma sporo do zrobienia w świecie piłki. Z pespektywy czasu uważam, że zrobiłem dobry ruch, bo w FK Vozdovac zanotowałem dobry sezon.
Co jako piłkarz możesz zaoferować ŁKS-owi?
Mogę obiecać, że zrobię wszystko, aby nie zawieść zaufania dyrektora sportowego klubu oraz wszystkich innych osób, dzięki którym jestem teraz w Łodzi. Mam nadzieję, że będę w stanie sprostać wszystkim wymaganiom, jakie postawią przede mną trenerzy. Nie ukrywam, że moim celem jest osiągnąć w ŁKS-ie więcej niż w poprzednich klubach. Swoją postawą na boisku chciałbym jak najszybciej zdobyć zaufanie fanów. Na razie mogę jedynie zadeklarować walkę do upadłego w każdym meczu. Proszę tylko pamiętać, że jestem pomocnikiem i raczej nie zdobywałem dotąd zbyt wielu bramek…
Podczas kilkunastu miesięcy spędzonych w Śląsku na ile dobrze udało ci się poznać polskie zwyczaje, kulturę i nasz polski? Czy będziesz w stanie dogadać się bez problemu z nowymi kolegami i sztabem szkoleniowym?
Całkiem nieźle znam już polską kulturę, zwyczaje i język. Nie twierdzę, że opanowałem go perfekcyjnie, bo tak nie jest, ale sądzę, że nie będę miał problemów ze zrozumieniem moich nowych kolegów oraz trenerów.
Przez wiele lat grałeś wspólnie z bratem-bliźniakiem. Który z was jest starszy? I czy pod względem charateru również jesteście do siebie podobni?
Mój brat jest o pięć minut starszy ode mnie. Mamy bardzo podobne charaktery, obaj jesteśmy wojownikami i mamy mentalność zwycięzcy. Pomagamy sobie wzajemnie, aby stawać się coraz lepszymi – tak na boisku, jak i po prostu w życiu.
Nie czułeś się odrobinę zazdrosny, że bratu jeszcze jako nastolatkowi udało się zadebiutować w Crvenej Zveździe, a potem wrócić do tego klubu i odgrywać na tyle ważną rolę, że zainteresowało się nim hiszpańskie Las Palmas?
Nie jestem zazdrosny, w żadnym wypadku. Bardzo się cieszę, że bratu udaje się spełniać kolejne marzenia.
Czy teraz, mimo rozłąki, utrzymujecie z bratem bliski kontakt? Jak często się ze sobą kontaktujecie? Czy zaprosisz brata na jakiś mecz do Łodzi?
Cały czas pozostajemy w dobrych relacjach. Dość powiedzieć, że rozmawiamy ze sobą kilka razy dziennie. Byłoby super, gdyby nasze terminarze ułożyły się w ten sposób, że brat mógłby mnie choć raz zobaczyć w akcji z trybun.
Dorastałeś się w Belgradzie, który w świecie futbolu słynie z niesamowitej atmosfery podczas derbowego starcia: Partizan kontra Crvena Zvezda. Jak jako widz i aspirujący zawodnik zapamiętałeś te mecze między odwiecznymi rywalami?
Derby pomiędzy Crveną Zvezdą i Partizanem do tej pory są dla mnie czymś niesamowitym. 55 tysięcy fanów tworzy na trybunach niewiarygodną wręcz atmosferę, a na boisku nie zawsze wygrywa lepszy piłkarsko danego dnia zespół.
A czy miałeś okazję gdzieś już zobaczyć, jaką atmosferę potrafią zrobić kibice ŁKS-u?
Oczywiście, że nie omieszkałem włączyć You Tube’a, aby zobaczyć na co stać fanów ŁKS-u. Są wspaniali, od razu widać, że kochają swój klub.
Kto jest Twoim piłkarskim idolem?
Moim pierwszym idolem był Dragan Stojkovic, legenda Crveny Zvezdy. Dziś ten znakomity przed laty pomocnik pracuje jako trener w Chinach. Jeśli chodzi o współczesnych zawodników, uwielbiam patrzeć na popisy z piłką w wykonaniu Leo Messiego.
Jakim zagranicznym drużynom kibicujesz?
Odpowiem chyba trochę nietypowo, bo uwielbiam Real Madryt i Barcelonę. Generalnie najbardziej lubię oglądać właśnie futbol hiszpański.
Z jakim numerem chciałbyś występować w zespole ŁKS-u?
Dobre pytanie, nie myślałem jeszcze o tym. Może wezmę numer „42”, bo przyniósł mi szczęście na tyle, że przyszedłem do ŁKS.
Twój boiskowy pseudonim to?
W Serbii wołają na mnie Draža (Drasza), ale w Polsce nazywano mnie Drago.
W Łodzi będziesz mieszkał samemu, czy ktoś będzie Ci towarzyszył?
Przeprowadzam się razem z żoną i córeczką, która niebawem skończy roczek.
Jak brzmi Twoje motto?
Jeśli potrafisz o czymś marzyć, jesteś w stanie tego dokonać – to zdanie jest mi bardzo bliskie.
Jakie są Twoje pozapiłkarskie zainteresowania? Co lubisz robić w czasie wolnym od treningów i meczów?
Nie mam jakiegoś specjalnego hobby. Lubię robić wszystko po trochu, a najbardziej lubię spędzać wolny czas z rodziną.
Jak zamierzasz spędzić urlop przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu?
Przed rozpoczęciem sezonu nie będę miał w tym roku żadnych wczasów. Będę pracować nad sobą, aby przygotowania do sezonu zacząć z jak najwyższego pułapu.
Czy będzie trema przed debiutem w biało-czerwono-białych barwach?
Nie sądzę. Na pewno będzie podekscytowanie, jakie towarzyszy każdej nowej przygodzie, ale na pewno nie będę czuł żadnych nerwów.