Dla takich emocji przychodzi się na stadion Króla. W meczu 9. kolejki Fortuna 1 Ligi piłkarze ŁKS-u dwukrotnie obejmowali prowadzenie i Górnik Łęczna dwukrotnie odpowiadał golem wyrównującym. Na trzecią bramkę, zdobytą z rzutu karnego przez Pirulo, odpowiedzieć nie zdołał. „Rycerze Wiosny” wygrali 3:2 po dwóch trafieniach Hiszpana i jednym Mateusza Kowalczyka.
Trener Kazimierz Moskal nie chciał, żeby nasi piłkarze traktowali mecz z Górnikiem Łęczna jako swego rodzaju rewanż za tamten finał barażów, ale zapewne niejednemu ełkaesiakowi i tak szybciej zabiło serce w poniedziałkowy wieczór już po końcowym gwizdku sędziego, w końcu ograć niedawnego przedstawiciela piłkarskiej elity i to takiego, z którym miało się sportowe rachunki do wyrównania, to nie byle co.
Wszystko zaczęło się od małego trzęsienia ziemi. W 7. minucie Dawid Kort zagrał przed pole karne w kierunku Michała Trąbki, ten sprytnie przepuścił piłkę, którą przejął rozpędzony Pirulo. Hiszpan minął najpierw jednego obrońcę, następnie oszukał drugiego, a na końcu huknął precyzyjnie w róg bramki, zdobywając już piątą w tym sezonie bramkę (1:0).
Lepszego początku spotkania nie mogliśmy sobie wymarzyć, dlatego szkoda, że naszym piłkarzom już chwilę po tym przytrafił się błąd, co po centrze z lewej strony wykorzystał Dawid Tkacz (piłkarz Górnika pokonał Dawida Arndta po strzale głową). Szczęście w nieszczęściu, szybka odpowiedź gości nie zdeprymowała podopiecznych trenera Kazimierza Moskala, którzy bardzo szybko odzyskali prowadzenie.
Tuż po upływie pierwszego kwadransa ełkaesiacy ruszyli w kierunku bramki Górnika większą liczbą zawodników, Oskar Koprowski dośrodkował piłkę na pole karne z lewej strony boiska, a chociaż Pirulo nie zdołał jej opanować, całą tę akcję zamknął świetnie ustawiony z prawej strony szesnastki Mateusz Kowalczyk. Pomocnik ŁKS-u przyjął futbolówkę na pierś, a następnie huknął lewą nogą tak, że ręce same składały się do oklasków (2:1).
W dalszej części pierwszej połowy ŁKS nadal przeważał, długo utrzymywał się przy piłce i jeszcze kilkukrotnie zagroził bramce strzeżonej przez Macieja Gostomskiego. Doświadczony golkiper świetnie interweniował po strzale z dystansu Pirulo, znalazł się też w opałach po dośrodkowaniach z prawego narożnika, gdy bliscy przecięcia lotu piłki byli Maciej Dąbrowski i Nelson Balongo.
Przyjezdni otrząsnęli się z przewagi łodzian dopiero przed przerwą. Tym razem skończyło się na kilku akcjach zatrzymanych przez defensywę ŁKS-u i obolałych plecach oraz brzuchu Kamila Dankowskiego, który ofiarnymi interwencjami dwukrotnie zablokował bardzo groźne strzały zawodników w zielonych koszulkach, lecz chwilę po wznowieniu gry goście dopięli swego – Dawid Tkacz znów wykorzystał dośrodkowanie z lewej strony i strzałem głową drugi raz tego wieczoru pokonał Dawida Arndta.
Co na to ŁKS? W 57. minucie bliski szczęścia był Nelson Balongo, który uderzał głową z kilku metrów po bardzo dobrej centrze Michała Trąbki, lecz kapitalna interwencja Macieja Gostomskiego uratowała przyjezdnych. Niedługo po tym Belga zastąpił Piotr Janczukowicz, a na boisku pojawił się też Kelechukwu Ibe-Torti. Gospodarze chcieli zagrać w poniedziałek o pełną pulę i chociaż w drugiej połowie nie zdołaliśmy zdominować rywala w takim stopniu, w jakim udało się to przed przerwą, gra nadal toczyła się przede wszystkim na połowie Górnika.
W 88. minucie wreszcie się udało! Mateusz Kowalczyk powalczył przy linii końcowej z Souleymane Cissé o zdawałoby się straconą piłkę i pojedynek ten wygrał, zaś rozpędzony obrońca powalił naszego pomocnika na murawę. Sędzia podyktował rzut karny, którego pewnym strzałem na gola zamienił Pirulo (szóste trafienie w sezonie). Dodajmy, że w końcówce mieliśmy szansę na czwartego gola (Nacho Monsalve stanął oko w oko w bramkarzem po błyskawicznym kontrataku), swoją – na bramkę wyrównującą – miał też Górnik.
Piłkarze ŁKS-u wygrali 3:2 z Górnikiem Łęczna i umocnili się w ścisłej czołówce pierwszej ligi. W następnej kolejce ełkaesiacy zmierzą się na stadionie Króla z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza.
9. kolejka Fortuna 1 Ligi / ŁKS Łódź – Górnik Łęczna 3:2 (2:1)
Składy: