Mistrz Polski musiał się bardzo mocno napracować, aby wywieźć z Łodzi komplet punktów i odnieść pierwsze w tym sezonie ligowe zwycięstwo. Po ostatnim gwizdku sędziego w obozie Piasta można było wyczuć wyraźny oddech ulgi, z kolei ełkaesiacy opuszczali boisko z uczuciem niedosytu – po niewykorzystanym rzucie karnym i golu dla rywala, którego sami sobie strzelili.
Niedzielne spotkanie mogło się rozpocząć w wymarzony wręcz sposób dla podopiecznych Kazimierza Moskala. Już w drugiej minucie czujność bramkarza Piasta postanowił sprawdzić Artur Bogusz i zdecydował się na strzał z dystansu. Mocno bitą piłkę Frantiśek Plach z dużym trudem, ale zdołał odbić do boku i skończyło się tylko na rzucie rożnym. Pierwszym – jak się okazało – z dwunastu, które tego dnia wykonali łodzianie.
Pod bramką Michała Kołby pierwszy raz groźnie zrobiło się za to w dziewiątej minucie, gdy po akcji prawą stroną boiska w wykonaniu Martina Konczkowskiego i jego dośrodkowaniu obrońców ŁKS-u przechytrzył Piotr Parzyszek. Piłka po uderzeniu głową niespełna 26-letniego napastnika przeleciała jednak ponad poprzeczką bramki gospodarzy. Po raz kolejny mistrzowie kraju postraszyli ełkaesiaków w 20. minucie. Po zagraniu z lewego skrzydła znów bohaterem gości mógł zostać Parzyszek, lecz znów zabrakło mu precyzji, bo piłka po jego strzale przeleciała obok lewego słupka bramki ŁKS-u.
„Rycerze Wiosny” nie pozostawali dłużni gościom z Gliwic i też szukali kolejnych okazji do objęcia prowadzenia. Tak było choćby w 23. minucie, gdy z indywidualną akcją ruszył Pirulo. Sprowadzony latem Hiszpan minął kilku zawodników Piasta i spod linii końcowej boiska wycofał do swojego rodaka – Daniego Ramireza. Wychowanek Realu Madryt bez większego namysłu uderzył z pierwszej piłki i Plach znowu musiał wznieść się na wyżyny, aby sparować piłkę do boku. Dobitkę Jana Grzesika zablokowali natomiast obrońcy Piasta i łodzianie zmuszeni byli rozpocząć następną akcję z rzutu rożnego.
Kolejny fragment meczu należał do przyjezdnych. W 26. minucie ponownie na bramkę Kołby strzelał Parzyszek, ale ponownie z mizernym skutkiem, bo strzał był niecelny. Więcej pracy kapitan ŁKS-u miałby zapewne w 30. minucie, kiedy Parzyszek wystąpił dla odmiany w charakterze podającego, a rolę snajpera próbował wziąć na siebie Jorge Felix. Jego strzał skutecznie zablokował jednak Maksymilian Rozwandowicz i tym razem to gościom przyszło wznowić grę z narożnika boiska. A kiedy już gliwiczanom udało się trafić w bramkę, jak po uderzeniu Bartosza Rymaniaka dwie minuty później, to na posterunku był Kołba, który – mówiąc po piłkarsku – potrafił na tyle skutecznie skrócić kąt, że gracze Piasta musieli zadowolić się zaledwie jeszcze jednym rzutem rożnym.
Końcówka pierwszej połowy była dla odmiany okresem przewagi ŁKS-u. Uderzenie głową Bogusza w boczną siatkę, zablokowany strzał Rafała Kujawy, zablokowane uderzenie Pirulo czy też wreszcie olbrzymie zamieszanie po rzucie rożnym, kiedy najpierw podopieczni Waldemara Fornalika zablokowali strzał z „szesnastki” Łukasza Piątka, a następnie zdołali przeszkodzić Wojciechowi Łuczakowi przy jego uderzeniu zza pola karnego. W tej ostatniej sytuacji niewiele zabrakło, aby łodzianie cieszyli się z bramki samobójczej, bo piłka odbita od nogi jednego z zawodników Piasta wyraźnie zmyliła Placha – na jego szczęście przeleciała jednak obok słupka…
Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił i raz po raz w obrębie obu „szesnastek” dochodziło do niebezpiecznych sytuacji. Najpierw niecelnie na bramkę Kołby uderzali Mikkel Kirkeskov, a potem Jorge Felix. Później natomiast w poważnych tarapatach dwukrotnie była defensywa Piasta. Za pierwszym razem po akcji i zagraniu Ramireza w sytuacji sam na sam z Plachem znalazł się Pirulo. Hiszpan chyba zbyt długo zwlekał jednak z oddaniem strzału i naciskany przez obrońcę ostatecznie trafił wprost w golkipera „Piastunek”. A w 60. minucie strzał Jana Sobocińskiego z kilku metrów w ostatniej chwili zablokował po ofiarnej interwencji Patryk Sokołowski. Na tablicy wyników wciąż zatem widniały dwa zera.
W 69. minucie ponad pięć tysięcy łódzkich kibiców oczami wyobraźni widziało już jedynkę po stronie ŁKS-u, gdy sędzia Łukasz Szczech po analizie VAR podyktował rzut karny dla biało-czerwono-białych za faul na Boguszu. Do „jedenastki” podszedł bezbłędny ostatnio w tym elemencie Rozwandowicz, lecz tym razem nie udało mu się oszukać bramkarza rywali – Plach bezbłędnie wyczuł jego intencje i po efektownej paradzie utonął w objęciach kolegów.
Niewykorzystany rzut karny ewidentnie podciął skrzydła ełkaesiakom, którzy w kolejnych minutach nie byli w stanie przeprowadzić ani jednej składnej akcji. Na domiar złego sami strzelili sobie bramkę na trzynaście minut przed końcem meczu. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i zgraniu piłki w pole bramkowe Bogusz trafił w nią na tyle nieszczęśliwie, iż zatrzepotała ona w siatce.
W ostatnich minutach ŁKS mógł jeszcze wyrównać, ale i Ramirezowi, i Sobocińskiemu zabrakło precyzji przy uderzeniach na bramkę Placha. W ten oto sposób druga z rzędu porażka na własnym obiekcie stała się faktem. Łodzianie znów częściej strzelali na bramkę przeciwnika, znów wymienili więcej podań, znów przebiegli więcej kilometrów i znów częściej egzekwowali rzuty rożne, ale na komplet punktów przy al. Unii 2 cały czas muszą jeszcze poczekać. Najbliższa okazja do podreperowania dorobku punktowego na szczęście już w piątek, gdy „Rycerze Wiosny” zagrają w Krakowie z Wisłą. A kolejnym zespołem, który zawita do Łodzi, będzie Legia Warszawa. Spotkanie z stołeczną jedenastką zaplanowano na 25 sierpnia na godzinę 17:30.
Szczęśliwie, ale @PiastGliwiceSA zabiera trzy punkty do Gliwic😏#ŁKSPIA 0:1 pic.twitter.com/kpFN0UQQ50
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) August 11, 2019
4. kolejka PKO Ekstraklasy / ŁKS – Piast Gliwice 0-1 (0-0)
Składy: