W 16. kolejce Fortuna 1 Ligi piłkarze ŁKS-u przegrali z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza 0:2. Ełkaesiacy zrobili wiele, żeby wywieźć z boiska lidera choćby punkt, lecz z kilku powodów nie było to w sobotę możliwe.
ŁKS pojawił się w Niecieczy bez Jana Sobocińskiego, Carlosa Morosa Gracia, Daniela Celea, Pirulo, Samuela Corrala i Łukasza Sekulskiego, na domiar złego z trenerem Wojciechem Stawowym tym razem tylko na trybunie (skutek czerwonej kartki, którą sędzia ukarał szkoleniowca ŁKS-u w ubiegły wtorek).
Wszystkie te wynikające czy to z kartek, czy z problemów zdrowotnych absencje wymusiły na sztabie szkoleniowym łodzian dokonanie zmian w wyjściowej jedenastce – i tak duet stoperów z Maciejem Dąbrowskim stworzył w sobotę Maksymilian Rozwandowicz, zadanie zabezpieczenia środka pola otrzymał Dragoljub Srnić, Maciej Wolski i Tomasz Nawotka powędrowali na skrzydła, a w rolę wysuniętego napastnika wcielił się Przemysław Sajdak. Z tego też względu na ławce rezerwowych gości obok Jakuba Tosika zasiadło siedmiu zawodników, co więcej najstarszym spośród tej „siódemki” był… 20-letni Jakub Romanowicz.
Nietrudno się zatem dziwić, że tzw. piłkarscy eksperci nie wróżyli sukcesu tej, ich zdaniem naprędce skleconej jedenastce, tym bardziej że po drugiej stronie barykady ostrzył już sobie zęby na „Rycerzy Wiosny” lider, który na krótkiej liście niepowodzeń miał zapisaną w tym sezonie tylko jedną ligową porażkę i zaledwie sześć straconych goli. Ełkaesiacy nie złożyli jednak broni, ba, w pierwszym kwadransie to oni lepiej operowali piłką, częściej od rywala zagrażając bramce przeciwnika.
W 7. minucie łodzianie sprytnie rozegrali piłkę przed polem karnym lidera, ta po chwili dotarła pod nogi Przemysława Sajdaka, a sekundę później przemknęła tuż przed „świątynią” strzeżoną przez Tomasza Loskę. Skończyło się na strachu miejscowych, bo Michał Trąbka nie zdołał sięgnąć futbolówki i tym samym zamknąć tej składnej akcji wicelidera.
Jeszcze więcej szczęścia mieli gospodarze w 15. minucie. Potężne uderzenie z dystansu Kamila Dankowskiego sprawiło Tomaszowi Losce wiele problemów, a że „wyplutą” przez bramkarza Termaliki piłkę dobił do bramki Antonio Domínguez, wydawało się, że łodzianie tę swoją naprawdę dobrą grę udokumentowali właśnie golem. Niestety, sędziowie dopatrzyli się pozycji spalonej Hiszpana, bramki nie uznali, choć telewizyjne powtórki nie pozostawiały złudzeń – arbiter i jego asystenci popełnili poważny błąd.
Co na to lider? Podopieczni trenera Mariusza Lewandowskiego odgryźli się kilkadziesiąt sekund później. Samuel Štefánik huknął z kilkunastu metrów i zapewne cieszyłby się z gola, gdyby nie ofiarna interwencja Maksymiliana Rozwandowicza, który w tym przypadku wyręczył Arkadiusza Malarza, blokując klatką piersiową uderzenie Słowaka. Od tego momentu Termalika uzyskała wyraźną przewagę, co wcale nie oznacza, że obronę ełkaesiaków można było nazwać rozpaczliwą. Piłkarze ŁKS-u umiejętnie wybijali rywala z uderzenia, nie popełniali błędów i nie gubili krycia, więc wydawało się, że faworyt będzie musiał przed przerwą obejść się smakiem.
Niestety, w doliczonym czasie pierwszej połowy gospodarze przeprowadzili jeszcze jedną akcję, którą zakończyło dośrodkowanie Mateusza Grzybka z prawej strony pola karnego i celny strzał głową pozostawionego bez opieki Romana Gergela. Dziesiąty gol w sezonie słowackiego napastnika pozwolić liderowi objąć prowadzenie.
Tzw. „gol do szatni” nie zdeprymował łodzian, którzy po przerwie próbowali doprowadzić do wyrównania. Nie był to może szturm na bramkę Tomasza Loski, bo ze względu na okoliczności „Rycerze Wiosny” nie mogli zepchnąć rywala do takiej właśnie rozpaczliwej obrony, trzeba jednak przyznać, że z biegiem czasu coraz częściej gościli w okolicach szesnastki miejscowych.
W 59. minucie bramkarz Termaliki obronił strzał z dystansu Antonio Domíngueza. Chwilę później piłka po dośrodkowaniu Tomasza Nawotki z rzutu wolnego poszybowała tuż obok bramki, natomiast kwadrans przed końcem zatrzepotała nawet w siatce bramki miejscowych po strzale Przemysława Sajdaka, ponieważ jednak zawodnik ŁKS-u znajdował się na pozycji spalonej i tym razem chorągiewka arbitra liniowego poszybowała w górę. Dodajmy, że nad poprzeczką główkował także wprowadzony na końcówkę spotkania Kelechukwu Ibe-Torti.
Nadzieje łodzian rozwiał w 87. minucie Roman Gergel, wykorzystując rzut karny podyktowany przez arbitra po zagraniu piłki ręką Przemysława Sajdaka w polu karnym. Ełkaesiacy zrobili w Niecieczy wiele, żeby wywieźć z boiska lidera choćby punkt, lecz z kilku powodów nie było to w sobotę możliwe. Mecz na szczycie pierwszej ligi wygrała Bruk-Bet Termalika. Dodajmy, że goście zakończyli spotkanie z ośmioma żółtymi kartkami na koncie.
W najbliższy piątek ełkaesiacy zakończą ligowe zmagania w 2020 roku starciem z GKS-em Tychy.
16. kolejka Fortuna 1 Ligi / Bruk-Bet Termalica Nieciecza – ŁKS Łódź 2:0 (1:0)
Składy: