Klub

Jan Grzesik: W pierwszej lidze jest więcej indywidualności

02.10.2018

02.10.2018

Jan Grzesik: W pierwszej lidze jest więcej indywidualności

Oczywiście wolelibyśmy trzy punkty zamiast jednego w meczu z Sandecją, ale w tak wyrównanej lidze każdą zdobycz trzeba szanować – podkreśla Jan Grzesik. Boczny obrońca ŁKS-u nie zamierza jednak zbyt długo rozpamiętywać podziału punktów na Sądecczyźnie, bo jego myśli krążą już wokół kolejnej ligowej potyczki.

Do pokonania Sandecji na jej boisku zabrakło doprawdy niewiele. Przed meczem wielu kibiców remis w Nowym Sączu brało w ciemno, ale po ostatnim gwizdku było trochę kręcenia głowami. A jak Wy sami jako piłkarze oceniacie to spotkanie?

Jest niedosyt, bo jak zawsze jechaliśmy po trzy punkty. Na wyjazdach ostatnio gra nam się bardzo dobrze i tym większa szkoda, że nie przełożyło się to teraz na kolejne zwycięstwo. Nowy Sącz dalej jest więc niezdobyty w tym sezonie, choć były dla nas okazje ku temu, aby to zmienić. Może z boku to wyglądało nieco inaczej, ale niewykorzystany rzut karny wcale nas nie załamał. Nie pozwoliliśmy, aby ta sytuacja podcięła nam skrzydła i do samego końca walczyliśmy o zwycięskiego gola. W ostatnim kwadransie mieliśmy jeszcze kilka stuprocentowych okazji i można tylko ubolewać, że nic nie wpadło do siatki gospodarzy.

Pesymiści podkreślają, że znów nic nie strzeliście, a optymiści zwracają uwagę na kolejny solidny występ w defensywie…

Kolejny mecz bez straconej bramki jest na pewno dużym pozytywem. To już czwarty z rzędu w lidze i piąty ogółem, licząc 90 minut pucharowego spotkania z Lechem. Wiadomo, że liga jest bardzo wyrównana i każdy punkt w niej zdobyty na obcym terenie jest bardzo cenny. Stadion Sandecji to naprawdę bardzo ciężki teren i jeszcze wiele drużyn zgubi tam punkty. Mimo wszystko szkoda, że nie potrafiliśmy zgarnąć w niedzielę pełnej puli. Nie załamujemy jednak rąk i już skupiamy się na sobotnim meczu z Wigrami w Łodzi. Chcemy w końcu odczarować własny stadion i dać kibicom okazję do radości ze zdobycia trzech punktów. Najwyższa pora, aby zacząć wygrywać na swoim obiekcie.

ŁKS cały czas uczy się pierwszej ligi, a Ty wraz nim. Zauważasz duże różnice w porównaniu do tego, jak grało się na drugoligowych boiskach?

Zawsze powtarzałem, że w pierwszej lidze jest więcej indywidualności, które potrafią zrobić różnice na boisku. W drugiej lidze nie ma aż tylu błyskotliwych skrzydłowych, którzy chcą podejmować pojedynki z bocznymi obrońcami. W pierwszej lidze takie próby zdarzają się znacznie częściej, choć daleki jestem od opinii, że między pierwszą a drugą ligą jest duży przeskok. Co się jeszcze rzuca w oczy, to lepsze przygotowanie pod względem taktycznym zespołów na zapleczu ekstraklasy. Inna sprawa, że wydaje mi się, iż między ekstraklasą a pierwszą ligą też nie ma jakiejś gigantycznej różnicy. Wystarczy spojrzeć na postawę tegorocznych beniaminków i przebieg niedawnych meczów w Pucharze Polski. Trudno nie odnieść wrażenia, że z każdym rokiem te różnice między poziomami rozgrywek na centralnym szczeblu coraz bardziej się zamazują.

Do ŁKS-u trafiłeś z Siarki Tarnobrzeg, ale wcześniej przez kilka lat byłeś zawodnikiem klubów z Warszawy. Jak odnajdujesz się w Łodzi?

Już po samym podpisaniu umowy z ŁKS-em powtarzałem, że według mnie nadużywa się w Polsce znaczenia słowa „aklimatyzacja”. Dla mnie ważne w tym kontekście było tylko to, aby znaleźć mieszkanie, które będzie mi odpowiadać. Jeśli mam do dyspozycji swoje cztery kąty i nie muszę prowadzić życia na walizkach, to bardzo szybko przyzwyczajam się do nowego otoczenia. Praktycznie już po miesiącu czułem się bardzo swobodnie w Łodzi. Miasto spodobało nam się na tyle, że nie wykluczamy z żoną tego, iż zwiążemy z nim swoje losy na dłużej.

Czym Łódź najbardziej Cię zaskoczyła?

Pamiętam Łódź sprzed kilku lat i cały czas mam w głowie to, że przejazd przez miasto był prawdziwym koszmarem. Teraz drogi są dużo lepsze, widać też mnóstwo nowych inwestycji. Na plus zaskoczyła mnie również ilość przepięknych parków. Nie zdawałem sobie sprawy, że w Łodzi jest tyle zieleni. I nie chodzi mi wcale tylko o tereny w pobliżu stadionu…

Jedna trzecia sezonu w Fortuna 1 Lidze za nami. Gdyby ktoś przed pierwszym meczem powiedział Ci, że po 12 kolejkach ŁKS będzie na piątym miejscu z dorobkiem 18 punktów i tylko z trzema punktami straty do miejsca dającego awans do ekstraklasy, to…

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W przedsezonowych założeniach, jak niemal każdy beniaminek, mieliśmy walkę o utrzymanie. Ale patrząc na to, jak wyglądała nasza gra w poszczególnych spotkaniach, odczuwam pewien niedosyt. Bo kilka razy punkty uciekły nam w bardzo głupi sposób – mam na myśli przede wszystkim mecze z GKS-em Katowice, Termaliką Nieciecza i Garbarnią Kraków. O Sandecji już mówiliśmy…

Ta wysoka pozycja w tabeli napędza Was do jeszcze cięższej pracy?

Trudno, aby było inaczej. Nie pozostaje nam innego, jak tylko jeszcze mocniej napierać na ligową czołówkę. A co z tego wyjdzie, zobaczymy na koniec sezonu. Nasze nastawienie nie ulega zmianie: myślimy tylko o tym, aby zainkasować trzy punkty w każdym najbliższym meczu.

Od zeszłego tygodnia ŁKS ma nowego piłkarza – Łukasza Piątka. Co powiesz o nowym koledze?

Na razie Łukasz odbył z nami tylko jeden trening, więc potrzebujemy jeszcze chwilę, aby nauczyć się z nim grać. To doświadczony zawodnik, więc nie mam wątpliwości, że dzięki niemu zdobędziemy kilka punktów więcej w tym sezonie. Przyjęliśmy go bardzo ciepło w drużynie i myślę, że szybko odnajdzie się w naszym klubie. W szatni ŁKS-u panuje bardzo dobra atmosfera, co ma też związek z ostatnimi rezultatami. Wiadomo, że kiedy drużyna seryjnie przegrywa, to atmosfera zaczyna gęstnieć. Ale jak jest wynik, to uśmiech nie schodzi z twarzy. I mam nadzieję, że nam ten uśmiech nie zejdzie jeszcze przez długi czas…