Klub

Dominacja w szlagierze. ŁKS – Raków 2:0

28.04.2019

28.04.2019

Dominacja w szlagierze. ŁKS – Raków 2:0

Przed rozpoczęciem sobotniego meczu Tomasz Salski, prezes ŁKS-u, wręczył Wojciechowi Cyganowi, czyli prezesowi Rakowa, pamiątkową paterę z gratulacjami za awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Na tym jednak wszelkie uprzejmości ze strony gospodarzy się skończyły, bo później to łodzianie byli na boisku zdecydowanie lepszym zespołem i zasłużenie wygrali 2:0.

Jeżeli ktoś myślał, że środowy remis z Wigrami w Suwałkach wytrącił z rytmu piłkarzy ŁKS-u, to szybko musiał w sobotnie popołudnie musiał przyznać się do błędu. Ełkaesiacy spotkanie ze świeżo upieczonym beniaminkiem Lotto Ekstraklasy rozpoczęli z bardzo dużym animuszem i już pierwsza groźniejsza akcja przyniosła im prowadzenie. W 6. minucie najpierw precyzyjnym przerzutem na prawą stronę z własnej połowy popisał się Jan Sobociński, potem mocno w pole karne Rakowa dośrodkował Jan Grzesik, a następnie – po zbyt krótkim wybiciu jednego z obrońców – piłkę z lewej strony zgrał Patryk Bryła i po jego zagraniu Łukasz Sekulski efektownym wolejem pokonał Michała Gliwę. Dla napastnika ŁKS-u był to trzeci gol w tej rundzie i, co ciekawe, trzeci strzelony przed łódzką publicznością.

Dosłownie trzy minuty później „Sekul” mógł po raz drugi trafić do siatki. Z lewego skrzydła ponownie zagrywał Bryła, ale tym razem w roli głównej wystąpił Gliwa, który najpierw odbił strzał głową Łukasza Piątka, a następnie dobitkę Sekulskiego. Kolejne uderzenie Sekulskiego, już z pozycji niemal leżącej, wybił sprzed linii bramkowej Arkadiusz Kasperkiewicz i dopiero wówczas piłka wylądowała w rękach golkipera częstochowian.

Tak udany początek jeszcze tylko mocniej nakręcił – i tak już bardzo głośno dopingujący – komplet publiczności, a na efekty tego wsparcia nie trzeba było długo czekać. W 18. minucie bliski swojego premierowego gola w barwach ŁKS-u był Adrian Klimczak, którego strzał z narożnika pola karnego Gliwa złapał dopiero na raty. W następnej akcji bramkarz przyjezdnych nie miał już jednak nic do powiedzenia po wzorowej kontrze, którą wyprowadzili podopieczni Kazimierza Moskala. Najpierw kilkudziesięciometrowym rajdem po przechwycie piłki przed własnym polem karnym popisał się Sekulski, następnie zagrał on na lewą flankę do nadbiegającego Daniego Ramireza, a ten z kolei świetnie dostrzegł wychodzącego na czystą pozycję Piątka i z pierwszej piłki dograł do doświadczonego pomocnika. „Piona” – niczym rasowy snajper – przyjął piłkę, zerknął na ustawienie Gliwy i uderzeniem w tzw. długi róg skierował ją do siatki.

Mimo prowadzenia 2:0, „Rycerze Wiosny” nie zwalniali tempa i raz po raz niepokoili defensywę Rakowa. Przy strzałach z dystansu precyzji zabrakło jednak zarówno Grzesikowi w 28. minucie, jak i Bartłomiejowi Kalinkowskiemu trzy minuty później. Lepiej w 35. minucie mógł też przymierzyć Sekulski, który wcześniej – mówiąc po piłkarsku – ładnie oczyścił sobie plac przed uderzeniem zza pola karnego.

Drugą połowę również lepiej rozpoczęli biało-czerwono-biali, którzy w 48. minucie mogli prowadzić już 3:0. Po udanym pressingu Bryły piłkę dostał Ramirez i po chwili odegrał ją Bryle, lecz strzał tego ostatniego zablokował wślizgiem nadbiegający obrońca Rakowa.

W 53. minucie gorąco natomiast zrobiło się pod bramką Michała Kołby. Golkiper ŁKS-u wpierw odbił piłkę po strzale wbiegającego z lewej strony Marcina Listkowskiego, a dobitka Miłosza Szczepańskiego okazała się niecelna. Kilka chwil później kapitan ełkaesiaków ponownie zmuszony był do interwencji, przy której ucierpiał na tyle, iż konieczna była pomoc medyczna. Na szczęście skończyło się na strachu i „Kołbi” mógł spokojnie kontynuować grę.

W dalszej części spotkania Raków dążył do zdobycia choćby kontaktowej bramki, z kolei piłkarze ŁKS-u robili, co w ich mocy, aby wygrana z liderem była jeszcze bardziej okazała. W 61. minucie po zagraniu Sekulskiego swojego ósmego gola w tym sezonie mógł strzelić Bryła, ale zamiast kolejnego wybuchu radości przy al. Unii wybrzmiało głośne westchnienie, bo piłka trafiła jedynie w boczną siatkę.

W drugiej połowie drugiej połowy tempo gry nieco spadło, co nie znaczy, że łodzianie nie kontrolowali przebiegu wydarzeń. A dziesięć minut przed końcem szanse Rakowa na uratowanie korzystnego wyniku zmalały praktycznie do minimum, gdyż po zamieszaniu pod bramką ŁKS-u czerwoną kartkę za komentowanie decyzji arbitra ujrzał kapitan gości – Tomas Petrasek.

Osłabienie w szeregach drużyny trenowanej przez Marka Papszuna momentalnie próbował wykorzystać Ramirez. Po dynamicznej akcji łodzian hiszpański zawodnik zdecydował się na strzał lewą nogą, lecz piłka przeleciała obok prawego słupka bramki czerwono-niebieskich. Nikt jednak nie rozpamiętywał tej sytuacji, bo wynik do końca już się nie zmienił, co oznacza, że w meczu na szczycie mistrz jesieni musiał w Łodzi uznać wyższość zespołu najlepiej jak dotąd punktującego wiosną.

W najbliższej kolejce ŁKS zagra w Jastrzębiu Zdroju z miejscowym GKS-em. Wygrana tam będzie oznaczać zapewnienie sobie powrotu ekstraklasy, choć pewni gry w krajowej elicie łodzianie mogą być już w niedzielę późnym wieczorem – jeżeli Stal Mielec przegra u siebie z wciąż walczącym o pierwszoligowy byt Chrobrym Głogów…


31. kolejka Fortuna 1 Ligi / ŁKS Łódź – Raków Częstochowa 2:0 (2:0)

  • Gole: 1:0 Łukasz Sekulski (6), 2:0 Łukasz Piątek (21)
  • Żółte kartki: Kalinkowski – Sapała. Czerwona kartka: Petrasek (81)
  • Sędziował: Tomasz Marciniak (Płock)
  • Widzów: 5271

Składy:

  • ŁKS: Michał Kołba – Jan Grzesik, Kamil Juraszek, Jan Sobociński, Adrian Klimczak – Lukas Bielak, Bartłomiej Kalinkowski, Łukasz Piątek, Daniel Ramirez (90, Piotr Pyrdoł), Patryk Bryła (82 Wojciech Łuczak) – Łukasz Sekulski (86, Jevgen Radionov). Trener: Kazimierz Moskal.
  • Raków: Michał Gliwa – Karol Noiszewski, Tomas Petrasek, Arkadiusz Kasperkiewicz, Piotr Malinowski (54, Patryk Kun), Petr Schwarz (72, Sebastian Musiolik), Igor Sapała, Marcin Listkowski, Miłosz Szczepański, Daniel Bartl (Franciszek Wróblewski), Patrick Friday Eze. Trener: Marek Papszun.