Wiedziałem, że atmosfera na meczu z Garbarnią będzie fajna, ale było lepiej niż się spodziewałem – mówi Adrian Klimczak, obrońca Łódzkiego Klubu Sportowego. – Cieszę się, że miałem okazję oficjalnie zadebiutować w spotkaniu, które zakończyło się okazałą wygraną ŁKS-u – dodaje 21-letni zawodnik, który zimą trafił do Łodzi z Arki Gdynia.
Masz już za sobą oficjalny debiut w barwach ŁKS-u. Jesteś z niego zadowolony?
Na pewno było to, co zawsze jest najważniejsze w debiucie, czyli trzy punkty. I z tego się bardzo cieszę.
A jak podobała Ci się cała otoczka meczu? Czy to było to, czego oczekiwałeś przenosząc się do Łodzi?
Muszę przyznać, że było nawet lepiej niż się spodziewałem. Przez cały mecz był niesamowity doping i nie pozostaje nam nic innego jak tylko podziękować kibicom za takie wspaniałe wsparcie.
Czy przed meczem miałeś tremę związaną z pierwszym występem na stadionie ŁKS-u?
Tremy raczej nie było, no może przez chwilę na rozgrzewce. Ale po niej wszystko puściło i skupiłem się już tylko i wyłącznie na meczu. Chciałem zacząć pobyt w Łodzi od ligowego zwycięstwa i się udało.
A jak opiszesz to, co działo się na murawie?
Nie najlepiej rozpoczęliśmy to spotkanie i pozwoliliśmy Garbarni stworzyć groźną sytuację, ale później z każdą minutą wyglądało to już coraz lepiej. Kiedy strzeliliśmy gola na 2:0, spotkanie się całkiem otworzyło i obie drużyny stworzyły sobie dużo dogodnych okazji. Na szczęście tylko naszemu zespołowi udało się wykorzystać jedną z nich i zdobyć bramkę.
Mecz na zero z tyłu to dla zawodników z bloku defensywnego zawsze bardzo miły dodatek do zwycięstwa całej drużyny. No i wzmacnia pewność siebie przed kolejnymi spotkaniami…
Oczywiście, że tak. Dla obrońców zawsze najważniejsza jest defensywa. Najpierw musimy zabezpieczyć dobrze tyły, a dopiero później można liczyć, że uda się pomóc kolegom z przodu.
Na początku przygody z ŁKS-em deklarowałeś, że jesteś zawodnikiem, który lubi zapuścić się pod pole karne rywali. I w sobotnim meczu rzeczywiście kilka razy meldowałeś się pod bramką Garbarni…
Zgadza się. Miałem trochę miejsca po swojej stronie boiska, a koledzy dobrze mnie dostrzegali, więc starałem się to wykorzystywać. Lubię grać ofensywnie i na pewno w kolejnych spotkaniach również zamierzam angażować się w akcje pod polem karnym przeciwników.
Czyli kwestią czasu jest pierwszy gol Adriana Klimczaka w biało-czerwono-białych barwach?
Odpowiem w ten sposób: nie muszę zdobywać bramek, wystarczy mi satysfakcja z wygranej całego zespołu.
Co mówiliście sobie w przerwie meczu? Wynik 2:0 niby wygląda okazale, ale jeszcze w żaden sposób nie „zamyka” spotkania…
No tak, Czesław Michniewicz, trener reprezentacji młodzieżowej, zawsze powtarza, że 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik. Dlatego chcieliśmy przede wszystkim zabezpieczyć dostęp do naszej bramki i jednocześnie skupić się na tym, aby jak najszybciej podwyższyć prowadzenie na 3:0 i kontrolować mecz. Nie do końca tak było, bo poszliśmy na wymianę ciosów z Garbarnią, ale ostatecznie cel udało się osiągnąć i możemy dopisać sobie w tabeli trzy bardzo cenne punkty. Teraz trzeba zrobić wszystko, aby w piątek znowu poprawić dorobek punktowy.
No właśnie. Rewanż za jesienną porażkę z Garbarnią w pełni się udał i teraz czas na kolejny rewanż – za przegraną w Łodzi ze Stalą Mielec. Tam jednak poprzeczka będzie pewnie postawiona znacznie wyżej…
Na pewno będzie to trudniejsze spotkanie, ale jesteśmy dobrze przygotowani do tej rundy i w tygodniu będziemy jeszcze szlifować pewne elementy taktyczne – już ściśle pod zespół Stali. Mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, aby wywieźć z Mielca trzy punkty i zostać samodzielnym wiceliderem tabeli.