Drużyna

Piątka Polaka

29.12.2020

29.12.2020

Piątka Polaka

fot. Artur Kraszewski

Ryszard Polak obchodzi dzisiaj urodziny, więc należy je uczcić z pompą, na przykład przypominając niezwykłe mecze, w których nasz były piłkarz, a następnie doskonały trener odegrał pierwszoplanową rolę.

W latach 90. wśród łódzkich kibiców ukuło się pojęcie „piątki Polaka”, odnoszące się do wysokich zwycięstw drużyn prowadzonych przez Ryszarda Polaka. Dziś, z okazji 74. urodzin wybitnego ełkaesiaka, przypomnimy pięć wybranych „piątek” Polaka.

Gol na piątkę

Zanim o Ryszardzie Polaku – trenerze, słowo o Ryszardzie Polaku – bardzo solidnym piłkarzu, który w barwach naszego klubu występował z powodzeniem kilkanaście lat. Jeśli trafiał do bramki, to tak, że ręce same składały się do oklasków. Nie inaczej było 26 czerwca 1971 roku w ostatnim meczu drugoligowego sezonu z Olimpią Poznań, gdy Ryszard Polak po efektownej akcji z Piotrem Suskim ustalił wynik spotkania (2:0).

Pół godziny po tym pięknym golu sędzia zakończył zawody i blisko czterdzieści tysięcy widzów zgromadzonych na stadionie rozpoczęło wielkie świętowanie z okazji awansu „Rycerzy Wiosny” do ekstraklasy i tym samym pożegnania z jej zapleczem, gdzie łodzianie następny mecz rozegrają dopiero 29 lat później. W międzyczasie trener Ryszard Polak zostanie jednym z najwybitniejszych w historii trenerów Łódzkiego Klubu Sportowego.

Piątka z „Jagą”

Ryszard Polak posiadał rzadką w Polsce umiejętność budowania silnych drużyn z przeciętnych na pierwszy rzut oka zawodników. Błyskotliwy i aż do przesady skromny, z ujmującą powściągliwością opowiadał o futbolu, co więcej tę swoją ogromną wiedzę potrafił wykorzystać z pożytkiem dla ŁKS-u.

Na początku lat 90., gdy wraz z Andrzejem Pyrdołem objął trenerskie stery w ŁKS-ie, nie miał w zespole takich gwiazd, jakimi dysponował chociażby wcześniej Leszek Jezierski, co nie przeszkodziło mu w stworzeniu ciekawego i przy tym bardzo widowiskowo grającego zespołu. Brakowało w nim wirtuozów, ale drużyna miała swój styl i charakterek, nic więc dziwnego, że już w 1993 roku łodzianie włączyli się do walki o mistrzostwo Polski.

Na finiszu tamtego wicemistrzowskiego koniec końców sezonu ełkaesiacy sprali 5:0 Jagiellonię Białystok po bramkach Jacka Płuciennika, Rafała Pawlaka, Zdzisława Leszczyńskiego i Marka Chojnackiego. „Nie mamy gwiazd” – mówił z rozbrajającą szczerością trener Ryszard Polak, gdy jeszcze przed sezonem dziennikarze wieścili łodzianom spadek z ekstraklasy. ŁKS zakończył tenże sezon na drugim miejscu w tabeli, choć wskutek późniejszych decyzji piłkarskich władz, zespół nie zagrał w europejskich pucharach.

Piątka ze Stalą Mielec

Późną jesienią 1993 roku zespół trenerów Ryszarda Polaka i Andrzeja Pyrdoła osiągnął apogeum formy. Tak ofensywnie, a przy tym skutecznie nie grał wtedy w Polsce nikt, ba, nie grali tak nawet sami łodzianie w swoim nieszczęsnym wicemistrzowskim, poprzednim sezonie.

– Sami byliśmy zdziwieni, że tak dobrze to wyglądało. Cała sztuka w tym, by w okresie przygotowawczym dobrać odpowiednie grono ludzi, a potem… pozostaje bacznie ich obserwować podczas treningów oraz meczów sparingowych. Siła tamtego zespołu tkwiła w piłkarskiej różnorodności. Grali w niej piłkarze na dorobku, ale każdy miał nieco inne atuty, dzięki czemu z czasem gra tego zespołu mogła się zazębić – mówił mi rok temu trener Ryszard Polak w rozmowie przeprowadzonej dla „Dziennika Łódzkiego”.

Stal Mielec nie była chłopcem do bicia, ale dostała w al. Unii 2 na początku października surową lekcję. Na szybką grę zespołu trenera Ryszarda Polaka, opierającą się m.in. na krótkich prostopadłych podaniach i zagraniach na tzw. obiegnięcie, mielczanie nie potrafili znaleźć recepty. Goście wrócili do domu z „piątką” (gole Tomasza Wieszczyckiego, Rafała Pawlaka, Zdzisława Leszczyńskiego i Mariusza Gałaja).

Piątka z Ruchem

Pod koniec października 1993 roku ŁKS piął się w górę ligowej tabeli i wygrywał niemal z każdym, w tym ze znajdującym się w czubie stawki i przy tym naszpikowanym gwiazdkami ekstraklasy Ruchem Chorzów. 30 października „Niebiescy” wyjechali z Łodzi z bagażem pięciu goli. Nie mogło być inaczej, skoro czołowa drużyna ligi nie zdołała przez 90 minut oddać celnego strzału na bramkę ŁKS-u, a tenże ŁKS oddał na bramkę owej czołowej drużyny strzałów kilkanaście.

– „Odzyskana wiara w futbol”, „Zdeklasowali Ruch”, „Potrafią grać w piłkę” – to tylko niektóre nagłówki łódzkich gazet po październikowym zwycięstwie „Rycerzy Wiosny” nad Ruchem, po którym kibice chcieli nosić trenera Ryszarda Polaka na rękach, a wielu podkreślało, że to jeden z najlepszych i przy tym najbardziej niedocenianych szkoleniowców w kraju.

– Staram się racjonalnie oceniać rzeczywistość. Nie sądzę, abym miał jakieś specjalne argumenty, żeby zostać trenerem na wyższym poziomie. Poza tym ta praca zawsze człowieka kosztuje, mnie w każdym razie kosztowała bardzo dużo – odpowiedział skromnie rok temu, gdy wspominaliśmy tamte czasy.

Piątka z Petrochemią

Jesienią 1997 roku zespół „Rycerzy Wiosny” prowadzili na zmianę Ryszard Polak z Markiem Dziubą, bo w mniemaniu Antoniego Ptaka takie roszady na trenerskiej ławce ŁKS-u dobrze robiły wolno rozkręcającej się na początku sezonu drużynie.

– Tak naprawdę nigdy nie wiedzieliśmy, co czeka nas jutro. Pamiętam te nagłe telefony – „Przyjeżdżajcie!” – po których stawialiśmy się na naradach. W ich trakcie nie zawsze człowiek wiedział, czy powinien się z czegoś wytłumaczyć, czy też podzielić się z prezesem swoimi uwagami. Bywało i tak, że musieliśmy wyjaśniać każdy niuans, rozkładać na czynniki pierwsze najdrobniejszą nawet decyzję, ot chociażby dotyczącą jakiejś zmiany zawodników podczas meczu. To była trudna praca – wspominał trener Ryszard Polak sezon 1997/1998, choć i podkreślał, że klub zawdzięczał biznesmenowi ze Rzgowa bardzo wiele.

W połowie września ełkaesiacy złapali wreszcie wiatr w żagle i choć do spotkania z Petrochemią Płock zdołali odnieść kilka ważnych zwycięstw, dopiero ten mecz potwierdził aspiracje i przede wszystkim potencjał drzemiący w drużynie ochrzczonej jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek „trzecią siłą ligi”. Dodajmy, że w wygranym 5:0 meczu z Petrochemią łupem bramkowym podzielili się Marek Saganowski, Rodrigo Carbone i Grzegorz Krysiak, a gra zespołu trenera Ryszarda Polaka robiła na wszystkich tak duże wrażenie, że nawet prowadzący gości trener Bogusław Kaczmarek bił brawo po jednym z goli dla ŁKS-u. Kilka miesięcy później ełkaesiacy sięgnęli po drugie w historii mistrzostwo Polski.


Autor: Remek Piotrowski

Czytaj też

Zanim dotarli do Side, czyli od Kudowy do Rio de Janeiro

Drużyna

Zanim dotarli do Side, czyli od Kudowy do Rio de Janeiro

27.12.2020

11 rzeczy, których nie wiecie o prezesach ŁKS

Drużyna

11 rzeczy, których nie wiecie o prezesach ŁKS

26.12.2020

Skandynawski pomocnik zawodnikiem ŁKS-u

Drużyna

Skandynawski pomocnik zawodnikiem ŁKS-u

25.12.2020