Drużyna

Ludzie kultury i nauki też kibicowali ŁKS

23.08.2020

23.08.2020

Ludzie kultury i nauki też kibicowali ŁKS

Andrzej „Żuk” Żukiewicz (The Bootels)

Intelektualiści oraz ludzie szeroko rozumianej sztuki adres al. Unii 2 też znali (i znają nadal) doskonale. Nie tylko więc często wspominani aktorzy kibicowali i reprezentowali w przeszłości barwy ŁKS-u, bo wśród fanów naszego klubu znajdziemy także uczonych, dziennikarzy, pisarzy i muzyków.

O tym, że wśród ełkaesiackiej braci nie brakowało ludzi związanych z kinem i małym ekranem przypominaliśmy wielokrotnie. Dziś natomiast słów kilka o ludziach nauki i szeroko pojętej kultury, którzy trzymali (lub trzymają nadal) kciuki za ŁKS. Wkrótce o kolejnych.

Będziesz mistrzem świata

Ojciec Waldemara Cerana był muzykiem, więc marzył o tym, by syn poszedł w jego ślady. Chłopiec ponoć nieźle grał na fortepianie i długo nie przejawiał zainteresowań sportem, lecz na początku lat 50. poznał Zygmunta Chychłę, złotego medalistę Igrzysk Olimpijskich w boksie, który zaprowadził chuderlawego młokosa na trening gdańskiej Gedanii. Niedługo po tym Ceranowie przenieśli się do Łodzi, a chłopak trafił do bokserskiej sekcji ŁKS-u pod skrzydła legendarnego Józefa Pisarskiego.

– Możesz być mistrzem Europy, a nawet świata – zachęcał go sam Feliks Stamm, lecz okazało się, że stwórca poskąpił młodzieńcowi silnych kości, cóż więc z tego, że młody adept sztuki pięściarskiej potrafił jednym ciosem posłać rywala na deski, skoro po każdym takim sierpowym kończył z ręką w gipsie.  Waldemar Ceran zrezygnował z boksu, a dla zachowania dobrej kondycji uprawiał w ŁKS-ie jeszcze lekkoatletykę, ba, startował nawet na zawodach. Żaden z jego ówczesnych kolegów nie przypuszczał wtedy zapewne, że ten ich kumpel z ringu i bieżni zostanie w przyszłości profesorem, cenionym uczonym, światowej sławy bizantylogiem.

Poeta

Młodszym sympatykom ŁKS-u nazwisko Ludwika Jerzego Kerna zapewne niewiele dziś mówi, więc dodajmy, że  ten urodzony w naszym mieście i wychowany z okolicach stadionu ŁKS-u poeta, satyryk, dziennikarz, tłumacz literatury pięknej oraz autor popularnych programów telewizyjnych i znanych tekstów piosenek (m.in. „Nie bądź taki szybki Bill” i „Cicha woda”), należał przed laty do postaci szalenie popularnych.

Po wojnie zamieszkał w Krakowie i chociaż pod Wawelem kusiło go kilka krakowskich klubów, Kern pozostał wierny ŁKS-owi.

– Sympatyzowałem trochę z tym, trochę z tamtym. Ale w głębi duszy obchodził mnie na tym krakowskim wychodźstwie los tylko jednego: ŁKS-u. Ja się zmieniałem, ŁKS się zmieniał, ale jak maniak w poniedziałek brałem sportową gazetę do ręki i patrzyłem – czytamy jego wspomnienia na łamach książki wydanej z okazji 100-lecia klubu.

„Oczywiście ŁKS!”

Przed inauguracyjnym meczem ełkaesiaków w ekstraklasie w 1971 roku „Dziennik Łódzki” postanowił „ukulturalnić” kibiców i zorganizował w związku z tym imprezę, podczas której artyści śpiewali z kibicami „hymn ŁKS-u”, a do wokalnego „pojedynku” często pojawiający się w tamtym czasie przy al. Unii 2 Krzysztof Cwynar z zespołu Pro-Contra stanął ze słynnymi Trubadurami.

Słowo należy się zwłaszcza tym drugim, bo Trubadurzy gościli al. Unii 2 często, a ich nagrana w tamtych latach piosenka o ŁKS-ie cieszyła się ogromną popularnością. Nic w tym dziwnego, wszakże Marian Lichtman, członek tego zespołu, regularnie odwiedza nasz stadion i dzisiaj, a wraz z kolegami kilka lat temu stworzył kolejną pieśń dedykowaną łódzkiemu klubowi. Dodajmy, że na meczach ełkaesiaków w latach 60. pojawiał się też Marek Jackowski, gitarzysta i współtwórca kultowego „Maanamu” (wspominał o tym kiedyś jego kolega ze studiów, red. Wojciech Filipiak), a ŁKS-owi kibicują i tworzyli dla niego Jacek Bieleński oraz Andrzej Żukiewicz z grupą The Bootels. Utwór „Rodowici” tego ostatniego odgrywany jest zresztą przez każdym meczem ŁKS-u.

Z boiska na aulę wykładową

Zadebiutował w piłkarskiej ekstraklasie w wieku 20 lat i… cóż to był za debiut. Zaliczyć hat-tricka w premierowym meczu to przecież ogromne osiągnięcie, więc po tamtym zremisowanym 3:3 meczu ze Stalą Mielec wieszczono mu wielką karierę. Skończyło się na pięciu golach w barwach ŁKS-u, bo na przeszkodzie stanęły problemy z kolanem. Robert Kozielski wybrał inną ścieżkę kariery i… trafił w przysłowiową dziesiątkę.

Dziś profesor Robert Kozielski pracuje jako wykładowca na Uniwersytecie Łódzkim, jest autorem ponad stu książek i artykułów, specjalizuje się w strategiach rynkowych przedsiębiorstw, analizach strategicznych i ocenie efektywności działań marketingowych, co więcej z jego wiedzy oraz doświadczenia korzystał w przeszłości także jego ulubiony klub.


Autor: Remek Piotrowski