Klub

Oby więcej takich wieczorów. ŁKS – Zagłębie Lubin 3:2

04.03.2020

04.03.2020

Oby więcej takich wieczorów. ŁKS – Zagłębie Lubin 3:2

fot. Artur Kraszewski

Środowa potyczka dwóch drużyn z dolnej połowy tabeli była świetną reklamą całej PKO Ekstraklasy. Oprócz pięciu goli, kibice przeżyli jeszcze mnóstwo innych emocjonujących momentów. Ba, było ich tyle, że można by nimi obdzielić kilka innych ligowych spotkań…

ŁKS i Zagłębie przystępowały do 25. kolejki PKO Ekstraklasy w bardzo bojowych nastrojach. Pozytywna energia lubinian była skutkiem efektownej wygranej w derbach Dolnego Śląska ze Śląskiem Wrocław w poprzedniej kolejce, a łodzianie w Gdyni przekonali się wtedy nareszcie, iż stać ich na zdobywanie bramek (i – co za tym idzie – punktów) w ostatnich fragmentach widowiska.

Zawody przy al. Unii 2 nieco lepiej rozpoczęli „Miedziowi”. W ósmej minucie Dejan Drazić popisał się indywidualną szarżą, podczas której najpierw minął kilku piłkarzy w białych koszulkach, a następnie przymierzył na bramkę Arkadiusza Malarza. Golkiper ŁKS-u czujnie odbił jednak piłkę do boku i zażegnał tym samym niebezpieczeństwo. Dwie minuty później doświadczony bramkarz nie musiał już za to nawet interweniować, bo strzał Damjana Bohara był niecelny.

Po chwili w opałach był z kolei Dominik Hładun. Golkiper Zagłębia musiał bowiem piąstkować po soczystym uderzeniu Antonio Domingueza zza pola karnego. Nie minęło 60 sekund, a bramkarz „Miedziowych” raz jeszcze mógł zostać poddany poważnemu testowi, lecz tym razem precyzji zabrakło Michałowi Trąbce i piłka zamiast w okienko poleciała obok bramki.

Ledwo publiczność doszła do siebie po wspomnianych zagraniach, a już bardzo dużo działo się ponownie pod bramką gospodarzy. Najpierw kolejnej w tym sezonie asysty szukał Sasa Żivec, lecz Malarz poradził sobie z jego kąśliwym dośrodkowaniem i zbił piłkę na rzut rożny. A za moment nie najlepiej do strzału złożył się Patryk Szysz i „Malowany” nie miał problemów z opanowaniem piłki.

Wymiana ciosów trwała w najlepsze i po kilkudziesięciu sekundach znowu gorąco zrobiło się na połowie przyjezdnych. Po zamieszaniu we własnym polu karnym podopieczni Martina Seveli zdołali wybić piłkę, ale zrobili to zbyt lekko i tym samym umożliwili uderzenie z około 25 metrów Drago Srniciowi. Serb początkowo złapał się za głowę po swoim strzale, bo piłka trafiła w słupek, ale niczym rasowy napastnik w tej akcji ustawiony na dobitkę był Carlos Moros Gracia i głową zapewnił ŁKS-owi prowadzenie.

Nim lubinianie zorientowali się, co się wydarzyło, mogli przegrywać już 0:2. Kapitalnym podaniem do Guimy popisał się bowiem Jakub Wróbel, ale Portugalczyk przestrzelił w sytuacji sam na sam z bramkarzem po tzw. długim rogu i wynik pozostał bez zmian.

W 29. minucie Moros Gracia znów trafił do siatki, ale tym razem minę z tego faktu miał dużo mniej zadowoloną, bo był to gol samobójczy po dośrodkowaniu gości z rzutu wolnego. Stracona w takich okolicznościach bramka nie speszyła jednak podopiecznych Kazimierza Moskala, którzy dalej grali konsekwentnie „swoje” i raptem po dwóch minutach wywalczyli sobie znakomitą okazję do odzyskania prowadzenia. Po zagraniu Domingueza piłkę we własnym polu karnym zatrzymał Jewgienij Baszkirow i sędzia Krzysztof Jakubik z Siedlec wskazał na „jedenastkę”. Do piłki podszedł Dominguez i szansy na gola nie zmarnował, a widowni zrobiło się jeszcze głośniej i jeszcze bardziej radośnie.

Po kolejnych pięciu minutach arbiter z Siedlec znów podyktował rzut karny dla ŁKS-u – tym razem za faul Sasy Balicia na Morosie Gracii. Do wykonania drugiej tego dnia „jedenastki” szykował się już Dominguez, lecz radość w szeregach „Rycerzy Wiosny” okazała się przedwczesna, bo po analizie VAR sędzia zmienił swoją decyzję i nakazał rozpocząć akcję graczom Zagłębia. Brak kolejnego gola nie wytrącił jednak z rytmu łodzian, którzy do końca pierwszej połowy raz po raz atakowali wyżej notowanych rywali. Przed przerwą wynik nie uległ już jednak zmianie…

Po zmianie stron ełkaesiacy nie rezygnowali z ofensywnej gry, a ich starania zostały nagrodzone w 55. minucie. Z lewej strony pod bramkę zagrał piłkę Wróbel, a Adam Ratajczyk ze stoickim niemal spokojem oszukał dwóch obrońców, a potem jeszcze Hładuna i za moment mógł się cieszyć ze swojego premierowego trafienia w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Jak się okazało, nie był to wcale ostatni gol w tym meczu. Na kwadrans przed końcem w polu karnym ŁKS-u zderzyli się bowiem Malarz i Tadej Vidmajer, a z ułatwionego zadania skorzystał Bartosz Białek i zmniejszył prowadzenie biało-czerwono-białych. Co gorsza, wydawało się, że całe zdarzenie urazem głowy może przypłacić kapitan ŁKS-u, u którego doszło do chwilowego zamroczenia. Na szczęście po krótkim odpoczynku Malarz był zdolny do dalszej gry i zmiana bramkarza nie była konieczna.

Tuż przed upływem regulaminowego czasu gry pod bramką Jastrzębia mocno ucierpiał jeszcze Wróbel, którym także dłużej niż zwykle musiała się zaopiekować służba medyczna. Sędzia do całego spotkania doliczył zatem aż sześć minut, które dłużyły się ełkaesiakom niemiłosiernie. Ich koncentracja do samego końca była jednak na wysokim poziomie i nie dali oni już sobie odebrać piątej w tym sezonie ligowej wiktorii.

Teraz „Rycerze Wiosny” muszą zrobić wszystko, aby odnieść pierwsze od końca lipca ligowe zwycięstwo na obcym terenie, bo to pozwoli im opuścić ostatnie miejsce w tabeli. Początek spotkania w Kielcach z Koroną w poniedziałek 9 marca o godzinie 18:00.

  • 📺 ZOBACZ SKRÓT TEGO MECZU


ŁKS Łódź – Zagłębie Lubin 3:2 (2:1)

  • Bramki: 1:0 Carlos Moros Gracia (18), 1:1 Carlos Moros Gracia (28 – sam.), 2:1 Antonio Domínguez (33 – kar.), 3:1 Adam Ratajczyk (55), 3:2 Bartosz Białek (74)
  • Żółte kartki: Ratajczyk, Vidmajer, Dąbrowski – Baszkirow, Kopacz
  • Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce)
  • Widzów: 4712

Składy:

  • ŁKS: Arkadiusz Malarz – Artur Bogusz, Carlos Moros Gracia, Maciej Dąbrowski, Tadej Vidmajer, Dragoljub Srnić, Ricardo Guima, Michał Trąbka (68, Maciej Wolski), Antonio Domínguez (82, Łukasz Piątek), Adam Ratajczyk, Jakub Wróbel (90, Samuel Corral). Trener: Kazimierz Moskal.
  • Zagłębie: Dominik Hładun – Alan Czerwiński, Bartosz Kopacz, Lubomir Guldan, Saša Balić, Saša Živec, Jewgienij Baszkirow, Filip Starzyński, Dejan Dražić, Damjan Bohar, Patryk Szysz (62, Bartosz Białek). Trener: Martin Ševela.