Niech żałuje, kto nie był z nami w środowy wieczór. W pierwszej rundzie Fortuna Pucharu Polski piłkarze ŁKS-u po 120 minutach remisowali 2:2 ze Stalą Mielec i dopiero seria rzutów karnych zdecydowała o awansie gości. Na brak emocji nikt jednak nie narzekał.
Ełkaesiacy odważnie rozpoczęli mecz z dziewiątą drużyną PKO BP Ekstraklasy. To oni częściej utrzymywali się przy piłce na połowie rywala, a i szybko ją odzyskiwali wywierając presję na faworycie, gdy ten dopiero wznawiał grę w okolicach własnej szesnastki. Mogło to przynieść efekt już w 11. minucie, gdy Mieszko Lorenc zaskakującym prostopadłym podaniem znalazł w polu karnym Mateusza Kowalczyka. Młody pomocnik ŁKS-u opanował futbolówkę, zdołał też oddać strzał, lecz Mateusz Kochalski nie dał się zaskoczyć.
Chwilę po tym najedliśmy się strachu, bo po szarży piłkarza Stali i interwencji Macieja Dąbrowskiego sędzia dopatrzył się zagrania ręką naszego obrońcy i podyktował jedenastkę (arbiter skorzystał tu z pomocy VAR). Debiutujący w pierwszej drużynie Aleksander Bobek wyczuł intencję strzelca, ale i tak wyręczył go słupek, od którego odbiła się piłka po strzale pomocnika gości.
Dalej też było ciekawie, bo pomiędzy 27. a 30. minutą obejrzeliśmy na stadionie Króla dwa gole. Najpierw trafili łodzianie – Mateusz Kowalczyk rozegrał piłkę w narożniku boiska z Marcelem Wszołkiem, ten dośrodkował na pole karne i po chwili futbolówka spadła na nogę Dawida Korta, który potężnym strzałem z woleja otworzył wynik spotkania (1:0). Szkoda tylko, że z prowadzenia cieszyliśmy się zaledwie chwilę – goście odpowiedzieli szybką akcją lewym skrzydłem, którą zwieńczyła centra Mateusza Maka i celne uderzenie głową Bogdana Vastsuka (1:1).
Strata gola nie zdeprymowała ełkaesiaków. Do końca tej części spotkania przeprowadziliśmy jeszcze kilka groźnych ataków, nadal bez zarzutu spisywała się defensywa dowodzona przez Macieja Dąbrowskiego (w przerwie zmienił go Nacho Monsalve), dobrze wyglądała organizacja gry w drugiej linii (tutaj m.in. Vladyslav Okhronchuk), a spore kłopoty piłkarzom z Mielca sprawiali m.in. Javi Moreno, Bartosz Biel, Mateusz Kowalczyk i Dawid Kort. W 37. minucie po strzale tego ostatniego z rzutu wolnego piłka poszybowała tuż obok słupka bramki Stali, z kolei sto dwadzieścia sekund później Mateusz Kochalski z trudem obronił sprytne uderzenie piętą Mateusza Kowalczyka.
O tym, że Stal miała problemy w Łodzi świadczyła także liczba żółtych kartek (trzy z nich przed przerwą zobaczyli obrońcy) oraz końcówka pierwszej połowy, w trakcie której dwukrotnie bardzo bliscy wpisania się na listę strzelców byli Dawid Kort (kolejny strzał z rzutu wolnego) oraz Bartosz Biel wraz z Piotrem Janczukowiczem (po tym jak ten pierwszy wyłuskał futbolówkę spod nóg obrońcy tuż przed polem karnym przyjezdnych).
Po przerwie ŁKS chciał dalej grać swoje, ale w 52. minucie popełniliśmy błąd, który z zimną krwią wykorzystał Mikołaj Lebedyński. Wskutek nieporozumienia w szeregach obronnych łodzian doświadczony napastnik Stali przejął piłkę przed polem karnym gospodarzy, popędził na bramkę i wykończył swoją akcję skutecznym strzałem (1:2). Aleksander Bobek niewiele mógł tu zrobić.
ŁKS nie rezygnował, a chociaż jego akcje nie były już tak składne i dynamiczne jak przed przerwą, bo w tym fragmencie środowych zawodów chyba dało o sobie znać zmęczenie, nadal potrafiliśmy zagrozić bramce Mateusza Kochalskiego. W 60. minucie Nacho Monsalve zaskoczył defensywę gości długim prostopadłym podaniem zza plecy obrońców i gdyby nie ofiarna interwencja bramkarza Stali, Javi Moreno miałby szansę doprowadzić do wyrównania.
W kolejnych minutach Stal oddaliła grę od własnej bramki, ba, wydawało się, że kontroluje sytuację i nie pozwoli ponownie rozpędzić się ełkaesiakom, lecz pomiędzy 80. a 83. minutą wydarzyło się coś, co zachwiało pewnością siebie gości. Najpierw sędzia wyrzucił z boiska Krystiana Getingera (kara za brzydki faul popełniony na Vladyslavie Okhronchuku), zaś chwilę po tym podopieczni trenera Kazimierza Moskala przeprowadzili szybką akcję – rozpoczął ją Michał Trąbką (chwilę wcześniej wszedł na boisko) i on ją wraz z innym rezerwowym – Kelechukwu Ibe-Torti – zakończył, zagrywając w stronę skrzydłowego, który pewnym strzałem doprowadził do remisu (2:2).
W końcówce regulaminowego czasu gry właśnie zmiennicy mogli przechylić szalę zwycięstwa na stronę łodzian. Nelson Balongo trafił w poprzeczkę, chwilę po tym nad bramką piłkę posłał Pirulo, a już po 90. minucie Mateusz Kochalski raz jeszcze wygrał pojedynek z pierwszym z wymienionych (Belg uderzał z bliska, ale miał niewiele miejsca na oddanie strzału), zaś po dobitce Nacho Monsalve futbolówka obiła spojenie słupka z poprzeczką.
Co dalej? Tradycyjnie już przy okazji meczu pierwszej rundy Fortuna Pucharu Polski doczekaliśmy się na stadionie Króla dogrywki. Grający z przewagą jednego zawodnika „Rycerze Wiosny” także w pierwszej części dogrywki nacierali z impetem – po akcji Pirulo w bramkarza z ostrego kąta trafił Michał Trąbka, potem sam Hiszpan sprawdził czujność golkipera uderzając z dystansu, podobnie jak Oskar Koprowski, który strzelał z ośmiu metrów, lecz wprost w golkipera. Druga część dogrywki nie przyniosła rozstrzygnięcia (i tu mieliśmy co najmniej trzy szanse), więc o awansie do kolejnej rundy rozgrywek zdecydował konkurs rzutów karnych.
W tym elemencie gry lepsi okazali się przyjezdni. W pierwszej kolejce Mateusz Kochalski i Aleksander Bobek obronili strzały Pirulo oraz Macieja Domańskiego. Dalej do siatki trafiali kolejno Dawid Kort, Arkadiusz Kasperkiewicz, Nelson Balongo, David Poreba, Kelechukwu Ibe-Torti i Kamil Kruk. W ostatniej serii bramkarz Stali zatrzymał Michała Trąbkę, a że nie pomylił się Leandro, do kolejnej rundy Fortuna Pucharu Polski awansowała Stal Mielec.
Na stadionie Króla zobaczymy się ponownie już w najbliższy poniedziałek przy okazji meczu z Górnikiem Łęczna. Sprzedaż biletów już się rozpoczęła (informacja o biletach TUTAJ).
1. runda Fortuna Pucharu Polski / ŁKS Łódź – Stal Mielec 2:2 k. 3:4 (1:1, 2:2, 2:2)
Składy: