Dziś nowoczesny ośrodek w Woli Chorzelowskiej, a w przeszłości… Spała, bystry nurt Pilicy, śledzie na kolacje i zajęcia prowadzone przez Władysława Króla na leśnej polanie. Zmieniło się niemal wszystko.
Najlepsza w historii naszego klubu piłkarska drużyna też w przerwie letniej szlifowała formę na zgrupowaniu, chociaż jego sportowy entourage w niczym nie przypominał tego, czego doświadczają ełkaesiacy chociażby teraz w Woli Chorzelowskiej. I oczywiście żadna w tym wina podopiecznych trenera Kazimierza Moskala, inne po prostu były to czasy, ba, inny nawet system rozgrywek, wszakże należy pamiętać, że ówczesna letnia przerwa stanowiła cezurę nie sezonów a jedynie rund, rywalizowano przecież wtedy jeszcze systemem wiosna-jesień.
„No jasne, że do Spały”
Od początku lat 50. Władysław Król budował kamyczek po kamyczku swoją wielką drużynę, która przejdzie do historii jako „Rycerze Wiosny”, w 1954 roku jako beniaminek zdobędzie ligowe srebro, trzy lata później zgarnie krajowy puchar, a w kolejnym sezonie dorzuci mistrzostwo Polski i wkrótce zadebiutuje też w europejskich pucharach, chociaż dodajmy, ze cała ta budowa zaczęła się niespecjalnie, bo od spadku z ligi w 1952 roku.
W tamtym czasie piłkarze ŁKS-u, nadal zdeklarowani amatorzy (na papierze), w trakcie rozgrywek trenowali oczywiście na własnych obiektach, ale przynajmniej dwa razy w roku opuszczali Łódź po to głównie, aby zmienić otoczenie i zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Zimą ełkaesiacy wybierali góry (najczęściej Kudowę Zdrój lub Zakopane), natomiast latem niemal zawsze spotykali się w Spale.
Tę niewielką miejscowość, jeszcze w czasach II Rzeczpospolitej przeznaczoną na letnią rezydencję prezydentów naszego kraju, po drugiej wojnie światowej, a więc już w PRL-owskiej rzeczywistości, zmieniono w punkt wczasowy, szkoleniowy i sportowy, chociaż w tym jeszcze czasie nie znajdował się tam nowoczesny Ośrodek Przygotowań Olimpijskich. Z tej zmiany charakteru Spały skorzystali zwłaszcza sportowcy z Łodzi, właśnie Spałę wybierając latem na różnego rodzaju zgrupowania i obozy.
– No jasne, że do Spały – odpowiedzieli ełkaesiacy pewnego razu na pytanie dziennikarza o plany na lato.
Co ciekawe, tamte spalskie obozy ełkaesiaków bardziej od znanych nam dzisiaj przedsezonowych zgrupowań przypominały obozy harcerskie. Mało tego. Zdarzało się, chociaż rzadko dotyczyło to akurat zakwaterowanych zwykle w domach wczasowych futbolistów pierwszej drużyny ŁKS-u, że sportowcy spali tam na przykład w namiotach, a jednak nikt nie narzekał. Lasy, świeże powietrze oraz bystry nurt Pilicy rekompensował brak boisk i sportowego zaplecza z prawdziwego zdarzenia.
Odpoczynek przede wszystkim
Co robili ełkaesiacy w Spale? Przede wszystkim… odpoczywali, bo wtedy trenerzy wychodzili z założenia, że ciężkie treningi serwuje się zimą, natomiast w trakcie przerwy przed drugą częścią sezonu należy się naszym skórokopom nieco wytchnienia. W latach 50. ełkaesiacy przyjeżdżali tam nierzadko bardzo liczną ekipą, składającą się na przykład z pięćdziesięciu sportowców, bo zwykle pierwszej drużynie towarzyszyła też drużyna juniorów. Władysław Król zajmował się ligowcami, natomiast Krzysztof Radwański miał na głowie młodych piłkarzy.
Ci pierwsi mogli liczyć na taryfę ulgową, znacznie więcej pracy mieli młodzi, dla których zgrupowania w Spale oprócz realizowanych tutaj celów szkoleniowych miał też artykułowany głośno przez różnego rodzaju partyjnych mędrków cel tzw. wychowawczy, więc młodzi futboliści wolny czas spędzali na przykład wysłuchując rozmaitych pogadanek, co zresztą lubiła podkreślać prasa.
Miejsce, gdzie trenowali ełkaesiacy przedstawiało się natomiast w Spale dość niezwykle, bo proszę sobie wyobrazić blisko stu sportowców różnych dyscyplin, szlifujących formę, grupka obok grupki, na obszernej zielonej polanie zamienionej tymczasowo na prowizoryczną bazę treningową. W takich warunkach sportowcy szlifowali formę. W takich pracowali na medale.
„Polana jest ogromna. Mimo że znajduje się na niej około 90 osób, biegających, miotających dyskiem i oszczepem, oraz piłkarze – nikt nikomu nie przeszkadza. Przeciwnie – pomagają sobie wzajemnie. Marysia Ciachówna odkomenderowana już z pola rzutu oszczepem zawędrowała do piłkarzy i poprawia kondycję bawiąc się piłką nożną… Ruchy jej obserwowane są przez piłkarzy z Baranem, Urbanem i trenerem Królem na czele” – donosiła jedna z gazet.
Tylko nie śledzie
Wyjazd do Spały stanowił także wyzwanie organizacyjne, któremu próbowali sprostać kierownicy poszczególnych sekcji, stając przy tym na głowie, żeby w tych polowych przecież warunkach dostarczyć sportowcom niezbędnych kalorii. Nie wszystko zawsze się udawało i na przykład Stanisław Baran bardzo narzekał pewnego razu na kolację, a konkretnie na podane na nią moskaliki, bo widać słynny pogromca Górnika Zabrze za tymi śledzikami niezbyt wtedy przepadał.
Był to, zdaje się, wyjątek od reguły. Inne produkty, takie jak mleko, jaja, twaróg czy kawałek kiełbasy można było zakupić od gospodarza mieszkającego w sąsiadujących ze Spałą i pobliskim Inowłodzu wsiach, więc wyjąwszy te nieszczęsne śledziki, na wikt specjalnie nikt tu nie narzekał, zresztą włodarze ŁKS-u zapewniali, że piłkarze otrzymują „posiłki wzmocnione”, które w domu wczasowym opłacał skrupulatnie zarząd klubu.
Kawalerowie kontra żonaci
Trener Władysław Król dzielił tę zwykle sześciotygodniową przerwę letnią, oddzielającą rundę wiosenną od rundy jesiennej, na dwie części. Pierwsze dwa tygodnie piłkarze mogli spędzić z rodzinami, natomiast w trakcie kolejnych czterech ładowali akumulatory przed powrotem na boiska, spędzając dwa lub trzy tygodnie właśnie w Spale.
Ten spalski reżim treningowy, jak zresztą wspomnieliśmy, nie należał do przesadnie forsownych. I tak na przykład pierwszy tydzień treningów w Spale upływał łodzianom na grze w siatkówkę, koszykówkę, tenisa i kąpielach w Pilicy. W drugim tygodniu więcej już było ćwiczeń kondycyjnych, marszobiegów i zajęć stricte piłkarskich, ale nawet charakter jednej z gier sparingowych (ełkaesiacy rozegrali mecz: kawalerowie kontra żonaci) świadczy o dość swobodnym podejściu trenera do formy zajęć treningowych.
– Miejscowość jest piękna. Pogoda dopisuje, można więc trochę rozprostować kości. Nie możemy stosować zbyt intensywnych treningów. Głównym założeniem zgrupowania jest niedopuszczanie do ogólnego roztrenowania zespołu, a regeneracja sił przed zbliżającymi się bojami jesiennej rundy – tłumacz dziennikarzowi Władysław Król. Te metody zdały egzamin. W końcu patron naszego nowego stadionu sięgnął ze swoimi „Rycerzami Wiosny” po dwa cenne trofea.