Aktualności

Skromne, ale w pełni zasłużone. ŁKS – Stomil 1:0

19
11 / 08 / 2018

Chociaż piłkarze ŁKS-u zwycięską bramkę w meczu ze Stomilem zdobyli po strzale z rzutu karnego, powodów do narzekań kibice zbyt wielu z pewnością nie mają. Łodzianie znów stworzyli ciekawe widowisko i w nagrodę sięgnęli po komplet punktów.

Trener gości Kamil Kiereś na pomeczowej konferencji przyznał, że ŁKS zasłużył na zwycięstwo, bo był w sobotni wieczór zespołem agresywniejszym w odbiorze i stworzył więcej okazji do zdobycia gola. Nie zgodzić się ze szkoleniowcem Stomilu nie wypada, dodamy więc jedynie tytułem uzupełnienia, że „Rycerze Wiosny” po raz kolejny szybko i pomysłowo rozgrywali piłkę na połowie rywala i znów stworzyli ciekawe, stojące na niezłym poziomie widowisko.

Czy był to występ bliski ideału? Oczywiście nie, znów bowiem dały o sobie znać problemy z finalizacją akcji. A tych akcji i co za tym idzie dobrych okazji do zdobycia bramek ŁKS stworzył dziś całe mnóstwo. Już w pierwszych dziesięciu minutach łodzianie trzykrotnie byli bliscy objęcia prowadzenia i o ile można wybaczyć Ievgenovi Radionovowi to, że w 7. minucie (po świetnym rozegraniu Jana Grzesika i Wojciecha Łuczaka) uderzył w bramkarza, a chwilę potem z dystansu z tym samym skutkiem strzelał Łuczak, to trudno znaleźć usprawiedliwienie dla ukraińskiego napastnika, który kilkadziesiąt sekund po swej pierwszej okazji otrzymał podanie od Łuczaka i chybił z… czterech metrów, na pustą niemal bramkę.

Nie znaczy to, że Radionov zawiódł w dzisiejszym meczu. Liczba wygranych pojedynków i umiejętność absorbowania uwagi kilku rywali to wartość sama w sobie, szkoda jednak tych zmarnowanych okazji (zwłaszcza tej wspomnianej), kolejny gol z pewnością dodałby napastnikowi więcej pewności siebie. Nie tylko on chybiał zresztą przed przerwą – w 35. Daniel Ramirez (dziś znów jeden z najlepszych na boisku!) uderzył tuż przy słupku, a trzy minuty później po kapitalnym zgraniu piłki przez Patryka Bryłę, oko w oko z Michałem Leszczyńskim stanął Łuczak. I ten niestety pojedynek wygrał golkiper Stomilu.

Zapewne wielu z nas obawiało się „powtórki z rozrywki”, czyli kolejnego dobrego meczu ełkaesiaków (a ci w pierwszych czterdziestu pięciu minutach nie zawodzili) z mizernym dobytkiem punktowym, na szczęście tym razem los okazał się sprawiedliwy i łodzianie zdobyli gola. W 54. minucie po kolejnej szybkiej akcji ŁKS-u, jeden z obrońców Stomilu nieprzepisowo, zdaniem arbitra, powstrzymywał Patryka Bryłę, sędzia wskazał na jedenasty metr, a pierwszą w tym sezonie bramkę dla ełkaesiaków przy al. Unii 2 zdobył pewnym strzałem w prawy dolny róg bramki niezawodny Maksymilian Rozwandowicz (1:0).

Na tym wcale nie musiało (a nawet nie powinno) zakończyć się strzelanie goli przez gospodarzy, bo już trzy minuty po bramce (i kolejnym sprytnym zagraniu Ramireza) w szesnastkę gości wpadł Artur Bogusz – sytuację dla Stomilu znów musiał ratować Leszczyński. Sześćdziesiąt sekund później huknął jak z armaty z około trzydziestu metrów Rozwandowicz (bramkarz nie bez kłopotów odbił piłkę), z kolei w 66. minucie Bryła zdołał minąć golkipera gości, ponieważ jednak drogę do bramki miał zablokowaną, a i kąt był ostry, odegrał piłkę do Ramireza, a ten naciskany przez obrońców trafił w skutecznie interweniującego na linii bramkowej defensora Stomila. Potem Hiszpan jeszcze dwukrotnie próbował zaskoczyć Leszczyńskiego strzałami zza pola karnego, podobnie jak Mateusz Gamrot i ponownie Rozwandowicz (cóż to była za bomba z rzutu wolnego!).

Futbolówka nie zatrzepotała już w siatce Stomilu ani razu i całe szczęście, że trafiła i do łódzkiej bramki, w końcówce spotkania to goście bowiem natarli z impetem i raz czy dwa zagotowało się pod „świątynią” Michała Kołby. Ten, wbrew pozorom, nie był dziś bezrobotny, ba, nasz bramkarz miał ogromny udział w końcowym sukcesie, jeszcze bowiem w pierwszej połowie popisał się kapitalną robinsonadą i zdołał zatrzymać piłkę po strzale Piotra Głowackiego z dziesięciu metrów.

Na więcej olsztynian nie było dziś stać, choć chyba bliżsi prawdy będziemy jeśli powiemy, że to ełkaesiacy nie pozwolili rywalowi rozwinąć skrzydeł. Cmokali z zachwytu niektórzy kibice ŁKS-u chwaląc formę podopiecznych trenera Kazimierza Moskala, bo istotnie tak efektownie grającej drużyny Łódzkiego Klubu Sportowego dawno nie oglądaliśmy. Do poprawki – skuteczność.

Czy podobną jakość zdołają „Rycerze Wiosny” zaprezentować także w kolejnych spotkaniach? O tym najlepiej przekonać się osobiście, kolejny mecz na własnym boisku już 22 sierpnia. Tego nie wolno przegapić, przy al. Unii Lubelskiej 2 w tym sezonie grają przecież  piłkę na wysokim pierwszoligowym poziomie. Kto nie był, niech przyjdzie na następne spotkanie ze Stalą Mielec. A kto nie przyjdzie i wtedy, zapewne będzie żałować.


4. kolejka Fortuna I Ligi / ŁKS Łódź – Stomil Olsztyn 1:0 (0:0)

Bramki: 1:0 Rozwandowicz 55 (kar.)

  • Żółte kartki: Szywacz.
  • Sędziował: Jarzębak (Bytom).
  • Widzów: 3812.

Składy:

  • ŁKS: Kołba – Grzesik, Rozwandowicz, Sobociński, Bogusz, Kalinkowski, Gamrot, Łuczak (90 Kujawa), Bryła (73 Pyrdoł), Ramirez (81 Wolski), Radionov.
  • Stomil: Leszczyński – Kuban, Sołowiej, Wełnicki, Szywacz, Trojak, Stromecki, Piotr Głowacki, Lech, Kun, Góral (75 Śledź).

Autor: Remek Piotrowski



Sponsorzy główni

Sponsorzy

Partner strategiczny

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partner techniczny

Partner medyczny