Klub

Znów ten katowicki bramkarz… GKS – ŁKS 1:1

28.11.2018

28.11.2018

Znów ten katowicki bramkarz… GKS – ŁKS 1:1

Piłkarze ŁKS-u w dramatycznych okolicznościach wywieźli z Katowic jeden punkt, a to dzięki bramce z rzutu karnego zdobytej w doliczonym czasie gry przez Ievgena Radionova. Grający w końcówce spotkania z przewagą jednego piłkarza łodzianie powinni w środę zgarnąć pełną pulę i tym jednak razem zawiodła skuteczność.

Trener Kazimierz Moskal praktycznie przez całą rundę jesienną rotował składem, zaskoczyć postanowił także w Katowicach. W wyjściowej jedenastce gości tym razem znalazło się więc miejsce m.in. dla Kamila Juraszka, Kamila Rozmusa i Bartłomieja Kalinkowskiego, których dawno nie widzieliśmy na ligowych boiskach.

W pierwszej połowie środowego spotkania sporo było walki w środkowej strefie boiska, nie mogliśmy narzekać także na tempo, bo oba zespoły pod tym względem z pewnością się nie oszczędzały, widowisko do ciekawych zaliczyć jednak było trudno. Bardzo rzadko bowiem tak jednym, jak i drugim udawało się wyprowadzić w pole obronę przeciwnika, a strzały na bramkę należały do rzadkości.

W opałach Michał Kołba znalazł się przed przerwą trzykrotnie. W 29. minucie Adrian Łyszczarz uderzył z rzutu wolnego tuż nad poprzeczką, kilkadziesiąt sekund później zaskoczyć bramkarza ŁKS-u próbował Bartosz Śpiączka, ten też zawodnik zmarnował najlepszą okazję do zdobycia gola – w 37. minucie po rzucie wolnym z lewej strony boiska i niezłym dośrodkowaniu, napastnik GKS-u główkował z kilku metrów – na nasze szczęście obok słupka.

ŁKS tym razem częściej, niż miało to miejsce wcześniej korzystał z długiego podania, a ciężar rozegrania piłki brali na siebie zwykle środkowi obrońcy – Jan Sobociński i Kamil Juraszek. Kilka posłanych przez nich piłek mogło się podobać, tym niemniej jednak jedyną naprawdę groźną akcję przeprowadzili łodzianie po szybkim kontrataku. W 34. minucie Maciej Wolski znakomicie wypatrzył w polu karnym miejscowych Rafała Kujawę, ten jednak uderzył bardzo niecelnie.

Druga odsłona środowego starcia przy Bukowej dostarczyła większych emocji, choć i ona summa summarum zakończyła się remisem. Trener Kazimierz Moskal chyba zauważył, że jego podopiecznym brakuje kreatywności w środku pola, dlatego dość szybko na murawie zameldowali się Dani Ramirez i Wojciech Łuczak.

Niestety, trzy minuty po pojawieniu się tego drugiego GKS objął prowadzenie. Nieźle rozegrany stały fragment gry i świetne dośrodkowanie z lewego skrzydła pozwoliło Śpiączcę powalczyć o piłkę na czwartym metrze od bramki Michała Kołby. Co prawda napastnik GKS-u nie zdołał umieścić futbolówki w siatce, ale nieopatrznie zrobił to za niego Kamil Rozmus (1:0).

Po stracie bramki ŁKS ruszył do przodu, uzyskał zdecydowaną przewagę, bardzo długo jednak grzeszył do bólu irytującą nieskutecznością. A trzeba dodać przy tym, że katowiczanie od 72. minuty musieli radzić sobie w „dziesiątkę”, bo Adrian Frańczak nie chcąc dopuścić najlepszego dziś chyba w zespole gości Macieja Wolskiego do sytuacji „sam na sam” z Krzysztofem Baranem, sfaulował młodego pomocnika tuż przed polem karnym. Zawodnik GKS-u miał na koncie żółtą kartkę, sędzia więc podyktował rzut wolny, a piłkarza gospodarzy wyprosił z boiska.

Niewiele brakowało, aby grający niezwykle ambitnie gospodarze nawet w osłabieniu dowieźli korzystny dla siebie wynik do końcowego gwizdka, bo łodzianie chociaż stworzyli sobie kilka znakomitych sytuacji podbramkowych, pudłowali niemiłosiernie. W 69. minucie huknął obok słupka Rafał Kujawa. W 73. minucie, a więc sekundy po czerwonej kartce, Baran obronił strzał Dani Ramirez z rzutu wolnego. W 79. minucie nad poprzeczką główkował napastnik ŁKS-u, a największy festiwal nieskuteczności zaserwowali kibicom „Rycerze Wiosny” w ostatniej minucie i doliczonym czasie gry.

Z czterech niezwykle klarownych okazji, koniec końców zdołali ełkaesiacy wykorzystać tylko jedną. Najpierw po doskonałym dośrodkowaniu Ramireza pozostawiony bez opieki Ievgen Radionov trafił z sześciu metrów piłkę głową prosto w Barana. Potem na szczęście zdołał się zrehabilitować, bo po potwornym zamieszaniu w szesnastce miejscowych i strzale Kujawy, Jakub Wawrzyniak zatrzymał futbolówkę ręką, sędzia podyktował jedenastkę, a popularny „Żenia” nie zawiódł, pewnym strzałem doprowadzając do wyrównania i co tu dużo ukrywać – ratując nam w Katowicach skórę (swoją drogą, sędzia już chwilę wcześniej powinien podyktować rzut karny dla ŁKS-u po faulu na Kamilu Rozmusie).

ŁKS wywiózł więc z Bukowej  punkt, a powinien trzy. Jeszcze bowiem po golu wyrównującym dwukrotnie stanęli łodzianie „oko w oko” z Baranem i efekt tego niestety był taki, że kolejny raz za bohatera spotkania z GKS-em Katowice należałoby uznać golkipera katowickiej jedenastki. Najpierw bowiem Kujawa uderzy piłkę głową z kilku metrów tak, że bramkarz zdołał ją zatrzymać, a chwilę później wygrał pojedynek z Wojciechem Łuczakiem. Ale nie narzekajmy, dobrze że udało się zdobyć chociaż ten jeden punkt.


19. kolejka 1 Ligi (zaległa) / GKS Katowice – ŁKS Łódź 1:1 (0:0)

  • Bramki: 1:0 Rozmus 66 (sam.), 1:1 Radionov 90+ (kar.)
  • Żółte kartki: Frańczak, Piesio, Mączyński, Wawrzyniak (GKS) – Kalinkowski (ŁKS)
  • Czerwona kartka: Frańczak 72
  • Sędziował: W. Myć (Lublin)

Składy:

  • GKS Katowice: Baran – Tabiś (Lisowski), Frańczak, Wawrzyniak, Remisz, Mączyński, Puchacz, Łyszczarz, Piesio (75 Kurowski), Błąd (82 Woźniak), Śpiączka.
  • ŁKS: Kołba – Bogusz, Juraszek, Sobociński, Rozmus, Kalinkowski (63 Łuczak), Piątek, Bielak (77 Radionov), Bryła (46 Ramirez), Wolski, Kujawa.

Autor: Remek Piotrowski