– Jestem związany z ŁKS-em ponad sześć lat i nigdy nie mieszałem do swojej argumentacji spraw Widzewa. To byłoby nieeleganckie – powiedział Tomasz Salski w środowym programie „Piłka meczowa” na antenie Telewizji TOYA, w trakcie którego właściciel ŁKS-u odpowiedział na pytania dot. organizacji meczów eliminacji Ligi Mistrzów i ewentualnego zaangażowania w ŁKS inwestorów.
W środowy wieczór, jeszcze przed pucharowym meczem ŁKS-u ze Stalą Mielec, gościem programu „Piłka meczowa” w Telewizji TOYA był Tomasz Salski. Właściciel naszego klubu w rozmowie z red. Piotrem Krawczykiem poruszył wiele wątków, a wśród nich znalazł się również ten związany z organizowanymi przez ŁKS meczami Dynamo Kijów w eliminacjach Ligi Mistrzów.
Tomasz Salski wyjaśnił, że rozpowszechnione przez przedstawicieli niektórych mediów informacje w tej sprawie nie zostały rzetelnie sprawdzone i nie są zgodne z faktami.
– Nie wynajęliśmy Dynamo Kijów stadionu za 150 tys. euro. Chcę to powiedzieć wyraźnie zwłaszcza tym radnym, którzy zapowiadają interpelacje w tej sprawie oraz właścicielowi Widzewa, który w mało elegancki sposób wypowiedział się o wystawionych rzekomo przez nas fakturach dla ukraińskiego klubu – powiedział Tomasz Salski.
O tym, dlaczego ŁKS postanowił podjąć się organizacji meczów eliminacji Ligi Mistrzów i z czym się to wiązało, informowaliśmy już w osobnym komunikacie. Warto jednak przytoczyć kilka sum, których tam akurat zabrakło, a które rzucają światło na sprawę.
– Mówimy tu, zaznaczę to wyraźnie, o kwotach netto. Jeden mecz na Stadionie Miejskim im. Władysława Króla kosztował Dynamo Kijów 180 tys. złotych. Do tego 15 procent z tytułu wpływów z biletów, ale z zastrzeżeniem. Te 15 procent z tytułu wpływów z biletów było liczone w następujący sposób: wpływy z biletów minus koszty sprzedaży, w tym m.in. utrzymania systemu biletowego, minus wspomniane 180 tysięcy złotych i dopiero od tej finalnej kwoty wyliczany był „nasz” utarg – wyjaśnił w trakcie środowej „Piłki meczowej” właściciel ŁKS-u.
– Na meczu Dynamo Kijów ze Sturmem Graz ŁKS zarobił 5,5 tys. zł. Na meczu z Fenerbahce Stambuł – ok. 50-60 tys. zł, a nieco więcej na spotkaniu wicemistrza Ukrainy z Benfiką Lizbona, chociaż w tym ostatnim przypadku koszty, które ponieśliśmy w związku z organizacją tego meczu, były wyższe, ponieważ za sam stadion zapłaciliśmy już ok. 70 tys. zł (netto) – dodał Tomasz Salski.
Dynamo Kijów za mecz eliminacji Ligi Mistrzów w Łodzi zapłacił więc nie 150 tys. euro, jak głosiła rozpowszechniona w sieci plotka, a znacznie mniej, bo 180 tys. złotych netto.
Warto dodać, że na tę sumę składał się nie tylko wynajem stadionu, ale także bandy LED (ok. 15 tys. zł), zatrudnienie ochrony (ok. 60 tys. zł), pełne zabezpieczenie medyczne nie tylko na meczu, ale i treningach w postaci lekarzy posiadających niezbędne w przypadku takich wydarzeń uprawnienia i posługujących danymi językami (8 tys. zł). Do tego należy doliczyć catering i zatrudnienia rożnego rodzaju opiekunów (w tym opiekunów delegatów UEFA).
– Chciałbym tą wypowiedzą i przytoczonymi liczbami zakończyć krążące na ten temat mity. Nie ukrywam, że mamy żal do osób powtarzających te godzące w dobre imię klubu plotki, w tym do właściciela Widzewa Tomasza Stamirowskiego, który wciągnął ŁKS do swoich wojenek. Jestem związany z ŁKS-em ponad sześć lat i nigdy nie mieszałem do swojej argumentacji spraw Widzewa; tego co ten klub posiada i z czego korzysta. Oczywiście to, w jaki sposób Widzew prowadzi swoje negocjacje np. z miastem jest jego sprawą i żaden ełkaesiak nie powinien się w tej sprawie wypowiadać, ale tylko do chwili, do której nie dotyczy to ŁKS-u. Za nieeleganckie uważam to, że mniej więcej od 2017 roku Widzew w swoich listach np. do władz miasta ciągle używa argumentacji w stylu: Minerska jest lepsza od Łodzianki – powiedział Tomasz Salski w dalszej części środowego programu.
Przy tej okazji właściciel ŁKS-u wyjaśnił, że na wygląd i potencjał ośrodka treningowego Akademii ŁKS przy ul. Krańcowej, zwanego zwyczajowo „Minerską”, wpłynął on sam, inwestując w tej projekt własny czas i własne środki. Jedno z boisk jest zresztą własnością Fundacji ŁKS-u i zostało wybudowane bez zaangażowania innych podmiotów.
– Wcześniej miasto proponowało nam Srebrzyńską, czyli boiska Energetyka. Wiedzieliśmy, że to zła lokalizacja na realizację takiego projektu, dlatego zaangażowałem swoich projektantów i przedstawiłem swoje pomysły w Urzędzie Miasta. Naprawdę, nie jest winą ŁKS-u, że ten obiekt wygląda dziś tak a nie inaczej. I prosiłbym, żeby nie mieszać ŁKS-u w swoje prywatne sprawy, bo jest to zwyczajnie nieeleganckie – dodał szef łódzkiego klubu.
W trakcie rozmowy w Telewizji TOYA Tomasz Salski odpowiedział również na pytanie dotyczące ewentualnego zaangażowania finansowego nowych podmiotów.
– Z jednym inwestorem prowadzone są rozmowy o całkowitym zaangażowaniu, czyli przejęciu pakietu większościowego. Sprawa z drugim inwestorem, w tym przypadku mniejszościowym, wyjaśni się do końca października. Bliżej jest ta druga opcja. Przesłaliśmy komplet dokumentów i czekamy na decyzję – powiedział Tomasz Salski, który raz jeszcze powtórzył – tym razem odpowiadając na pytanie dotyczące spraw stricte piłkarskich – że klub posiada dwuletni plan na rozwój sportowy i zamierza go zrealizować z trenerem Kazimierzem Moskalem.
Program „Piłka meczowa” z udziałem Tomasza Salskiego obejrzysz w całości TUTAJ.