Aktualności

Rozczarowanie. ŁKS – Resovia 0:3

-12
05 / 09 / 2021

fot. Radosław Jóźwiak / Cyfrasport

Mimo słonecznej pogody, wyjątkowo zimny prysznic spotkał ełkaesiaków w czasie meczu 7. kolejki Fortuna 1 Ligi z Resovią. Po obiecującym początku łodzianie przegrali z niżej notowanym rywalem aż 0:3.

Po wygranej przed tygodniem ze Stomilem Olsztyn, którą w dużej mierze zapewniły dwa trafienia w pierwszej połowie, ełkaesiacy w starciu z Resovią także postanowili ruszyć do ataku od samego początku meczu. Już w czwartej minucie po kombinacyjnej akcji w polu karnym w starciu o piłkę upadł Piotr Janczukowicz, który w niedzielę zastąpił na „szpicy” Stipe Juricia, lecz arbiter meczu nie dopatrzył się w tej sytuacji żadnego przewinienia piłkarzy gości. Pięć minut później lewą flanką pomknął z kolei Michał Trąbka, lecz jego dośrodkowanie wybiciem piłki na rzut rożny tuż przed nadbiegającym Javim Moreno zneutralizował stoper z Rzeszowa. A po stałym fragmencie gry z dystansu uderzył jeszcze Piotr Gryszkiewicz, który w niedzielne popołudnie jako młodzieżowiec zastąpił kontuzjowanego Mateusza Bąkowicza.

Goście pierwszy raz odważniej ruszyli do przodu w dwunastej minucie, ale czujność zachował Marek Kozioł, który dalekim wybiegiem i wybiciem piłki zażegnał niebezpieczeństwo. W odpowiedzi na to zagranie ŁKS przeprowadził szybki atak, po którym bliski strzału głową po centrze z lewej strony był Janczukowicz – 21-letniemu napastnikowi do szczęścia zabrakło dosłownie centymetrów… W kolejnych minutach podopieczni Kibu Vicunii nie zwalniali tempa i pod bramką „Sovii” raz po raz robiło się gorąco. Bramkę mógł zdobyć między innymi kapitan łodzian, Maksymilian Rozwandowicz, którego uderzenie z narożnika pola karnego– zbyt słabe niestety – obronił Branislav Pindroch.

Zupełnie nieoczekiwanie, patrząc z przebiegu gry, prowadzenie w 21. minucie objęli rzeszowianie. Łódzka defensywa zostawiła we własnym polu karnym dużo miejsca Aleksandrowi Komorowi, który po wrzutce z rzutu wolnego nie miał kłopotu, aby głową skierować piłkę do siatki. Potwierdziły się zatem przewidywania trenera ŁKS-u, że jednym z największych atutów Resovii w tym sezonie są dobrze wykonywane stałe fragmenty.

Zdezorientowani takim obrotem sprawy łodzianie przez moment stracili impet, lecz po kilku chwilach otrząsnęli się i jeszcze przed upływem pół godziny gry na tablicy wyników ponownie mógł być remis. Zza „szesnastki” ponownie uderzał Rozwandowicz, ale tym razem zabrakło mu precyzji i piłka przeleciała obok lewego słupka przyjezdnych. Inna sprawa, że po objęciu prowadzenia coraz śmielej poczynali też sobie gracze Resovii, czego dowodem była choćby indywidualna szarża Kamila Antonika – rozpędzony 22-latek na szczęście dla gospodarzy na sam koniec nie trafił czysto w piłkę, która poszybowała nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Kozioła.

W 34. minucie znowu zagotowało się za to pod bramką jedenastki z Podkarpacia. Po krótko rozegranym rzucie rożnym po tzw. długim rogu przymierzył Moreno i Pindroch z najwyższym trudem sparował piłkę na kolejny korner. Rzeszowianie nie zamierzali się jednak tylko ograniczać do obrony korzystnego dla siebie wyniku i po chwili sami przeprowadzili groźną akcję. Jej ukoronowaniem był strzał Bartosza Jarocha, ale fani ŁKS-u mogli odetchnąć z ulgą, bo na posterunku znowu był Kozioł. Na cztery minuty przed upływem regulaminowego czasu gry w pierwszej połowie golkiper „Rycerzy Wiosny” drugi raz tego dnia okazał się bezradny. Błąd Macieja Wolskiego bezlitośnie wykorzystał bowiem Damian Hilbrycht i w ekipie Resovii po raz kolejny obserwowaliśmy w pełni uzasadniony wybuch radości.

Zanim piłkarze zeszli na przerwę do szatni, przy al. Unii 2 raz jeszcze było blisko zmiany wyniku. Z ostrego kąta na bramkę ŁKS-u znów kąśliwie uderzył Jaroch, ale w tej sytuacji słupek uratował biało-czerwono-białych. Trudno było się zatem dziwić, że po ostatnim gwizdku w tej części spotkania schodzących z boiska graczy w białych koszulkach pożegnały z trybun soczyste gwizdy.

W przerwie trener łodzian zdecydował się na przeprowadzenie aż trzech zmian, lecz nie przełożyło się to na choćby kontaktową bramkę dla jego podopiecznych. Co gorsza, to Resovia znów okazała się bardziej skuteczna i trafiła do siatki. Najpierw jeszcze dwukrotnych mistrzów Polski uratował wprawdzie VAR , bo sędziowie odpowiedzialni za wideoweryfikację wyłapali faul Hilbrychta przy oddawaniu strzału, ale po dwóch minutach kolejne trafienie tego zawodnika zostało zaliczone już bez żadnych kontrowersji. Trzeba zatem przyznać, że 23-letni atakujący, który cały poprzedni sezon bronił barw GKS-u Bełchatów, znakomicie przypomniał się kibicom z regionu łódzkiego.

Szukając szansy na odwrócenie losów meczu, Kibu Vicuna zdecydował się wykorzystać pozostałe dwie zmiany i w miejsce Rozwandowicza zobaczyliśmy Mikkela Rygaarda, a zamiast Adama Marciniaka – Mieszko Lorenca. Co ciekawe, dla pochodzącego ze Zduńskiej Woli zawodnika, który niedawno obchodził 20. urodziny, był to debiut na poziomie pierwszej ligi. Wspomniane roszady poskutkowały jeszcze jednym debiutem – po raz pierwszy z opaską kapitana na ramieniu zobaczyliśmy Jose Antonio Pirulo.

Na niespełna kwadrans przed końcem konsekwentnie atakujący ŁKS przeprowadził akcję, w której Pindroch popisał się aż trzema widowiskowymi intencjami – kolejno odbijając piłkę po strzałach Pirulo, Rygaarda i Juricia. W 82. minucie znowu bramkarz z Rzeszowa znowu wyrósł na pierwszoplanowego bohatera, gdy intuicyjnie odbił nad bramką piłkę po uderzeniu Pirulo z kilku zaledwie metrów. W samej końcówce ełkaesiacy praktycznie nie schodzili z połowy przeciwnika, lecz ich wysiłki nie przyniosły honorowego nawet gola – w tym okresie gry między innymi z woleja niecelnie uderzał Adrian Klimczak, strzał z półwoleja Pirulo zablokowali defensorzy w czarnych koszulkach, a próbę Lorenca z widocznymi problemami sparował obok słupka Pindroch. W takich oto okolicznościach pierwsza porażka ŁKS-u na Stadionie Króla w tym sezonie stała się niestety faktem.

Następny mecz o pierwszoligowe punkty ŁKS rozegra już w najbliższą sobotę w Legnicy z tamtejszą Miedzią, która w tej serii spotkań jako pierwsza w obecnym sezonie potrafiła odebrać punkty liderowi – Koronie Kielce. Ekipa z Dolnego Śląska w trwających rozgrywkach nie zaznała jeszcze goryczy porażki i z dorobkiem czterech wygranych oraz trzech remisów zajmuje trzecie miejsce w tabeli. Podrażniony dotkliwą porażką ŁKS, przypomnijmy, plasuje się jedno oczko niżej, więc potyczkę w Legnicy śmiało już teraz można zapowiadać jako hit ósmej kolejki. Początek tego widowiska 11 września o godzinie 20:30.


7. kolejka Fortuna 1 Ligi / ŁKS Łódź – Resovia 0:3 (0:2)

  • Bramki: 0:1 Aleksander Komor (21), 0:2 Damian Hilbrycht (41), 0:3 Damian Hilbrycht (58)
  • Żółte kartki: Marciniak – Kubowicz, Pindroch
  • Sędzia: Łukasz Szczech (Warszawa)
  • Widzów: 5098

Składy:

  • ŁKS Łódź: Marek Kozioł – Maciej Wolski (46 Adrian Klimczak), Adam Marciniak (75 Mieszko Lorenc), Jan Sobociński, Bartosz Szeliga, Piotr Gryszkiewicz (46 Kelechukwu Ebenezer Ibe-Torti), Michał Trąbka, Maksymilian Rozwandowicz (67 Mikkel Rygaard), Pirulo, Javi Moreno, Piotr Janczukowicz (46 Stipe Jurić). Trener: Kibu Vicuna.
  • Resovia: Branislav Pindroch – Dawid Kubowicz (39 Oliver Podhorin), Bartłomiej Wasiluk, Marek Mróz (64 Josip Soljić), Damian Hilbrycht (64 Jakub Wróbel), Radosław Adamski, Daniel Pietraszkiewicz, Aleksander Komor, Bartosz Jaroch, Sebastian Strózik, Kamil Antonik. Trener: Radosław Mroczkowski.


Sponsorzy główni

Sponsorzy

Partner strategiczny

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partner techniczny

Partner medyczny