O tym jak ważne dla ełkaesiaków jest sobotnie starcie z PGE GKS-em w Bełchatowie nikogo przekonywać nie trzeba. Łodzianie, choć mają do rozegrania dwa zaległe spotkania, zajmują obecnie czwarte miejsce w tabeli.
W sobotę po raz dwudziestu szósty o ligowe punkty powalczą w bezpośrednim starciu PGE GKS Bełchatów i ŁKS. Trudno wskazać faworyta prestiżowego starcia, oba zespoły spisują się bowiem tej wiosny poniżej oczekiwań.
Ekipa z Bełchatowa zapewne marzy jeszcze o doszlusowaniu do czołówki i powalczeniu o chociażby czwarte miejsce w lidze gwarantujące udział w barażach o pierwszą ligę. Bełchatowianie tracą do niego (czyli ŁKS-u) jedenaście punktów, co jest stratą bardzo dużą, w obliczu jednak chimerycznej postawy zespołów w czołówki, nie niemożliwą do odrobienia.
Impuls drużynie ma dać nowy trener, Artur Derbin, który w przeszłości dobrze radził sobie jako m.in. szkoleniowiec pierwszoligowego Zagłębia Sosnowiec. Oczywiście najważniejsi są sami zawodnicy gospodarzy, a i pod tym względem bełchatowianie mają czym straszyć. Patryka Rachwała, Mariusza Magiery (kiedyś ŁKS) a i Piotra Giela kibicom interesującym się polską piłką przedstawiać przecież nie trzeba.
Rywal, jego problemy, silne i słabsze strony, są oczywiście ważne, ale kluczem do sukcesu będzie w sobotę przede wszystkim postawa samych ełkaesiaków. Trudno zrozumieć to, co wydarzyło się w zeszłej kolejce i wszyscy przy al. Unii Lubelskiej 2 mają nadzieję, że najsłabszy mecz sezonu mają łodzianie za sobą. Oględnie rzecz biorąc w starciu ze Zniczem nie funkcjonowała ani defensywy, ani ofensywna. Jeśli „Rycerze Wiosny” nie chcą aby słaby okres przerodził się w poważny kryzys muszą w Bełchatowie dać z siebie wszystko. I przede wszystkim zapunktować.
Światełkiem w tunelu wydaje się to, że pomimo złych wyników osiąganych w rundzie wiosennej, potrafią ełkaesiacy kreować groźne sytuacje podbramkowe. Zdaje się, że tu szwankuje nie tyle nawet ostatnie podanie, choć i ten element należałoby poprawić, a przede wszystkim finalizacja ofensywnych akcji. A przecież w futbolu wszystko sprowadza się tak naprawdę do umieszczenia futbolówki w siatce rywala.
ŁKS wygrał w Bełchatowie w sumie czterokrotnie w historii, po raz ostatni dziesięć lat temu (jedną z bramek zdobył wtedy Rafał Kujawa, który dziś znów reprezentuje barwy naszego klubu). W próbie odniesienia piątego zwycięstwa nie zdoła pomóc drużynie Piotr Pyrdoł, bowiem młody pomocnik w spotkaniu ze Zniczem został ukarany czwartą w tym sezonie żółtą kartką.
Po tak nieudanym meczu jak ten ze Zniczem, trudno przewidzieć na kogo zdecydują się postawić trenerzy beniaminka. Cel oczywiście jest niezmienny – wygrać kolejny ligowy mecz i tylko z takim właśnie zamiarem ełkaesiacy powinni pojechać do Bełchatowa.
Nie będą tam sami. W związku z dużym zainteresowaniem zwiększona zostanie pojemność stadionu, mecz na GIEKSA Arenie będzie mogło obejrzeć w związku z tym 3154 widzów. Na spotkanie wybiera się liczna grupa sympatyków Łódzkiego Klubu Sportowego. W przeszłości fani „Rycerzy Wiosny” wielokrotnie tworzyli w Bełchatowie wraz z gospodarzami atmosferę wyjątkowego futbolowego święta, zapewne tak będzie i tym razem. Oby tylko piłkarze sprostali zadaniu.
26. kolejka II ligi / Sobota (14 kwietnia) / godz. 18.00 / PGE GKS Bełchatów – ŁKS Łódź
Przypuszczalne składy:
Remek Piotrowski