Klub

Porażka na własne życzenie. ŁKS 0:2 Znicz

07.04.2018

07.04.2018

Porażka na własne życzenie. ŁKS 0:2 Znicz

Piłkarze ŁKS-u nie sprostali oczekiwaniom kibiców i niespodziewanie ulegli Zniczowi Pruszków. Bramki dla gości zdobyli Patryk Czarnowski i Marcin Smoliński.

Kluczowym momentem spotkania była sytuacja z początku drugiej połowy, kiedy po ładnej kombinacyjnej akcji ełkaesiaków przed szansą na zdobycia gola stanął Patryk Bryła, ale został stratowany przez zawodnika przyjezdnych. Sędzia wskazał na jedenasty metr, zdaje się że do piłki zamierzał podejść Maksymilian Rozwandowicz, ostatecznie jednak chwycił ją Wojciech Łuczak i strzelił tak, że bramkarz Znicza zdołał złapać futbolówkę.

Oczywiście to nie z winy pomocnika ŁKS przegrał sobotnie zawody, z pewnością jednak ten moment był jednym z ważniejszych. Łodzianie w tym momencie mieli już do odrobienia jedną bramkę, bo pod koniec pierwszej połowy po stracie Pawła Pyciaka na prawej stronie i wskutek niedostatecznego krycia Bartosza Widejki, piłkę w siatce gospodarzy umieścił sprytnym strzałem Patryk Czarnowski.

A wcale nie musiało tak być. Mecz należał co prawda do bardzo wyrównanych, ale to „Rycerze Wiosny” powinni jako pierwsi objąć prowadzenie. W 13. minucie po ładnym zagraniu Piotra Pyrdoła, mniej udanej centrze Bryły i wreszcie celnej Widejki, obok bramki główkował Łukasz Zagdański. W 28. minucie z kolei po szarży Macieja Wolskiego w szesnastce rywala doszło do potwornego zamieszania, żadnemu z ełkaesiaków nie udało się jednak skierować piłki do siatki. Dziesięć minut później bliski szczęścia był Maksymilian Rozwandowicz (huknął tuż nad poprzeczką), a potem gola zdobył Znicz.

Po zmianie stron łódzcy szkoleniowcy posłali na murawę najpierw Mateusza Gamrota, a potem Ievgena Radionova. ŁKS grał momentami szybciej niż w pierwszych czterdziestu pięciu minutach, częściej też (co wynikało w dużej mierze z taktyki gości) przebywał na połowie przeciwnika, zdaje się jednak, że niewykorzystany rzut karny podciął mu skrzydła. Dośrodkowania z bocznych sektorów boiska były więc niecelne, tak jak i kilka oddanych z dystansu uderzeń. W 66. minucie kapitalnym rajdem lewą stroną pola karnego popisał się Pyrdoł i tym jednak razem skończyło się na strachu przyjezdnych.

ŁKS nie potrafił znaleźć recepty na świetnie dziś usposobioną drużynę z Pruszkowa, co gorsza w 77. minucie stracił drugiego gola. Piękne uderzenie z dystansu Marcina Smolińskiego, byłego ełkaesiaka (to po jego dośrodkowaniu Marcin Mięciel zdobył zwycięską bramkę w słynnych derbach na Widzewie) skwitowali kibice gromkimi brawami. Komentarz jest w tym przypadku zbędny.

Próbowali łodzianie lewą, próbowali prawą stroną i środkiem, nie potrafili poza wspomnianym rzutem karnym wykorzystać jednak nawet tak kapitalnych okazji do zdobycia bramki, jak ta z 82. minuty, kiedy Radionov z czterech może metrów główkował wprost w bramkarza, i jak ta z 90. minuty, kiedy dwóch ełkaesiaków uderzało z bliskiej odległości – piłka ani razu nie zatrzepotała w siatce bramki strzeżonej przez Dominika Kalinowskiego.

Łodzianie (zajmują drugie miejsce w tabeli, swój mecz przegrał m.in. Radomiak, a także Siarka i Olimpia) w czterech pierwszych meczach wiosny zdobyli cztery punkty. Wciąż też czekają na pierwszego gola w rundzie rewanżowej na własnym boisku i pierwsze zwycięstwo przy al. Unii 2.


25. kolejka II ligi / ŁKS Łódź 0:2 Znicz Pruszków (0:1)

  • Bramki: 0:1 Czarnowski 40, 0:2 Smoliński 77.
  • Żółte kartki: Pyrdoł, Rozwandowicz, Gamrot – Rackiewicz.
  • Sędziował: Pelka.
  • Widzów: 4611

Składy:

  • Znicz (pierwsza jedenastka): Kalinowski – Wasielewski, Klepczarek, Rybak, Rackiewicz, Kubicki, Machalski, Smoliński, Małachowski, Tarnowski, Czarnowski.
  • ŁKS: Kołba – Pyciak, Rozwandowicz, Juraszek, Widejko (60 Rozmus), Pyrdoł, Margol (46 Gamrot), Łuczak, Wolski (61 Guzik), Bryła, Zagdański (57 Radionov).

Remek Piotrowski