W 31. kolejce PKO BP Ekstraklasy piłkarze ŁKS-u przegrali 1:2 ze Śląskiem Wrocław. Łodzianie objęli prowadzenie po golu Daniego Ramireza z rzutu karnego, ale goście szybko odpowiedzieli dwoma bramkami. W następnym sezonie będziemy występować na zapleczu piłkarskiej elity.
Sobotni mecz z jednym z kandydatów do medalu ełkaesiacy rozpoczęli m.in. z Piotrem Głowackim na lewej stronie defensywy (Riza Durmisi pauzował za kartki), Michałem Mokrzyckim w drugiej linii (wrócił po kontuzji), Huseinem Baliciem tym razem ustawionym z przodu oraz piątkowym jubilatem, Antonim Młynarczykiem na skrzydle, który po raz pierwszy pojawił się w wyjściowym składzie „Rycerzy Wiosny”.
ŁKS rozpoczął obiecująco, bo nie pozwolił Śląskowi na rozwinięcie skrzydeł, a samemu poczynał sobie na połowie rywala całkiem śmiało, już w 4. minucie stwarzając zagrożenie pod bramką strzeżoną przez Rafała Leszczyńskiego. Właśnie wtedy Antoni Młynarczyk dośrodkował piłkę na pole karne, obrońca gości wybił ją przed szesnastkę, skąd huknął na bramkę, choć nad poprzeczką Dani Ramirez. Poza tym łodzianie przeprowadzili też kilka nieźle rokujących akcji, ale w ich przypadku zabrakło puenty albo w postaci uderzenia na bramkę, albo ostatniego podania.
Na uwagę zasługiwały i śmiałe próby dryblingu podejmowane przez Kaya Tejana oraz Antoniego Młynarczyka (nawet gdy niekiedy oznaczały pojedynek z trzema piłkarzami w zielonych koszulkach), i ciekawe przerzuty piłki w wykonaniu Daniego Ramireza, a także bardzo dobra w tym fragmencie spotkania postawa defensywy, która bardzo szybko tłumiła w zarodku jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Aleksandra Bobka. Przeważał ŁKS. W 35. minucie Engjell Hoti spudłował z kilku metrów, uderzając piłkę z powietrza z ostrego kąta, a wcześniej czujność golkipera Śląska sprawdzili strzałami z dystansu Michał Mokrzycki i Rahil Mammadov.
Po drugiej stronie boiska do tego momentu działo się niewiele, ale w końcówce pierwszej połowy i wrocławianie zaakcentowali swoją obecność na boisku. W obu przypadkach wyglądało to podobnie (tak zresztą Śląsk grał od początku spotkania) – długim podaniem goście uruchamiali jednego z ofensywnych piłkarzy, a ten ścigał się z obrońcami ŁKS-u. Mogło to przynieść efekt, bo po właśnie takim zagraniu Mateusz Żukowski stanął oko w oko z Aleksandrem Bobkiem, ale pojedynek ten z młodym bramkarzem przegrał (dobitka Erika Exposito okazała się niecelna), a chwilę po tym ten ostatni dograł do Nahuela Leivy, ten zaś nawet umieścił futbolówkę w siatce, lecz na nasze szczęście sędzia po konsultacji z VAR-em gola nie uznał, odgwizdując faul na Kamilu Dankowskim.
Za swoją dobrą postawę „Rycerze Wiosny” zostali nagrodzeni w 53. minucie. Po wyrzucie piłki z auta Kamila Dankowskiego, piłkę w stronę Michała Mokrzyckiego podbił Engjell Hoti, a potem Simeon Petrow zagrał ją ręką, więc sędzia wskazał na wapno. Dani Ramirez nie myli się w tym sezonie uderzając z jedenastego metra, nie pomylił się i tym razem, pewnym strzałem nie dając szans Rafałowi Leszczyńskiemu na skuteczną interwencję (1:0). Dodajmy, że chwilę po tym Hiszpan skutecznym wślizgiem zatrzymał bardzo groźną szarzę Erika Exposito.
W tym momencie podopieczni trenera Jacka Magiery ruszyli do ataku i trzeba przyznać, że uzyskali bardzo wyraźną przewagę. Futbolówka cały czas krążyła w okolicach naszej bramki, szybko się jej pozbywaliśmy, do tego rzadko inicjowaliśmy kontrataki. W 71. minucie Śląsk doprowadził do wyrównania po dośrodkowaniu Petra Schwarza z rzutu rożnego i celnym strzale głową Jehora Macenki (1:1), co gorsza nie wyciągnęliśmy wniosków z tej sytuacji, bo już pięć minut później jeszcze jedno dośrodkowanie, tym razem Jakuba Jezierskiego z lewej strony boiska i małe zamieszanie w okolicach pola bramkowego pozwoliły gościom objąć prowadzenie (największym sprytem w szesnastce ŁKS-u wykazał się wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Piotr Samiec-Talar).
Dopiero teraz ełkaesiacy przenieśli ciężar gry dalej od własnej bramki i odważniej ruszyli do przodu. W 82. minucie sędzia ukarał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką Jehora Macenke, więc goście musieli sobie w końcówce radzić w dziesiątkę. Kilkadziesiąt sekund później, po centrze z rzutu wolnego, nieznacznie pomylił się Rahil Mammadov (po strzale głową reprezentanta Azerbejdżanu piłka przeleciała tuż obok słupka). Potem podjęliśmy jeszcze kilka prób, m.in. Rafał Leszczyński obronił strzał głową Kaya Tejana, lecz żadna z nich nie przyniosła efektu.
Piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego przegrali 1:2 ze Śląskiem Wrocław. W następnym sezonie będziemy występować na zapleczu piłkarskiej elity. Natomiast w następnej serii spotkań PKO BP Ekstraklasy ełkaesiacy zagrają na wyjeździe z Piastem Gliwice.
31. kolejka PKO BP Ekstraklasy | ŁKS Łódź – Śląsk Wrocław 1:2 (0:0)
Składy: