Klub

Pierwsze zwycięstwo! ŁKS – Gwardia 1:0

05.08.2017

05.08.2017

Pierwsze zwycięstwo! ŁKS – Gwardia 1:0

Po bezbramkowym remisie w inauguracyjnym spotkaniu z ROW-em Rybnik, wszyscy w Łodzi mówili o sporym niedosycie. W spotkaniu z Gwardią Koszalin, też zresztą beniaminkiem, która w pierwszej kolejce wywiozła z Pruszkowa komplet punktów, szkoleniowcy ŁKS-u mogli skorzystać z usług wszystkich (za wyjątkiem Mikołaja Maschery) zawodników. I trzeba przyznać, że zaskoczyli – w miejsce Rozmusa, Burkhardta i Radionova do pierwszego składu wskoczyli Widejko, Gamrot i Zagdański.

Obiecujący początek

Pierwszy ligowy pojedynek ŁKS-u z Gwardią Koszalin w historii rozpoczął się zgodnie z przewidywaniami. Goście nie forsowali tempa skupiając się przede wszystkim na zabezpieczeniu tyłów, łodzianie natomiast starali się szanować piłkę. W 7. minucie niepewne wyjście na przedpole bramki bramkarza Gwardii starał się wykorzystać Piotr Pyrdoł. Młody skrzydłowy uprzedził golkipera, zdołał nawet zagrać na środek, ale tam żaden z jego kolegów nie skierował futbolówki do siatki.

Chwilę potem Adrian Hartleb odbił piłkę głową przed siebie na mniej więcej siedemnastym metrze, jeden z naszych zawodników zdołał ją przejąć, zabrakło niestety decyzji o oddaniu strzału. Precyzji z kolei zabrakło Łukaszowi Zagdańskiemu, który główkował obok słupka po dobrym dośrodkowaniu na pole karne Patryka Bryły. Niecelny okazał się także strzał głową Tomasza Margola.

 

Raz lepiej, raz gorzej

Co mogło podobać się w grze ełkaesiaków w pierwszym kwadransie? Z pewnością agresywny odbiór w środku pola i dobra asekuracja – dzięki temu ŁKS uzyskał lekką przewagę. Lepiej też, niż w meczu z ROW-em, wyglądały akcje ofensywne łodzian, choć brakowało w nich jeszcze tego, co najważniejsze, czyli dobrego otwierającego drogę do bramki podania.

Szkoda jedynie, że gospodarzom przytrafiały się przy tym kilkuminutowe przestoje w grze, w trakcie których mnożyły się niedokładności i proste straty piłki. Defensywa Gwardii, gdy już ją przycisnąć, nie sprawia wrażenia monolitu, niestety „Rycerze Wiosny” długo nie potrafili zmusić rywala do poważniejszego błędu.

I zapewne też dlatego po dłuższym okresie bezbarwnej gry ciekawie pod bramką gości zrobiło się dopiero w 42. minucie. Po dynamicznej akcji Piotra Pyrdoł z dystansu huknął Margol, ale czujny w bramce przyjezdnych Hartleb końcem palców przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Tuż przed przerwą bramkarz koszalińskiego beniaminka obronił z najwyższym trudem jeszcze płaski strzał z rzutu wolnego Maksymiliana Rozwandowicz i choć szansę na poprawkę miało po tym jeszcze dwóch ełkaesiaków, żaden z nich nie zdołał skierować piłki do siatki.

Wchodzą Radionov i Burkhardt

Zaraz po przerwie Łukasza Zagdańskiego zastąpił Ievgen Radionov, a na pierwszą groźną akcję ełkaesiaków czekaliśmy do 50. minuty, kiedy do bezpańskiej piłki dopadł na dwudziestym metrze Margol, uderzył z całej siły i tylko refleksowi bramkarza zawdzięczają przyjezdni to, że na tablicy wyników wciąż widniał remis (gwoli ścisłości – pomocnik ŁKS-u strzelił w środek bramki).

Gra ełkaesiakom nadal nie kleiła się tak, jak w pierwszym kwadransie, więc wkrótce łódzcy trenerzy zdecydowali się na kolejną zmianę i w miejsce Gamrota na boisku zameldował się Filip Burkhardt. I to on właśnie był bliski zdobycia upragnionej bramki w 61. minucie. Nowy pomocnik ŁKS-u oddał dobry strzał głową (dośrodkował z lewej strony Kostyrka), ale do szczęścia zabrakło centymetrów, piłka przeleciała bowiem tuż obok słupka.

Wreszcie wpadło

Szczęście do ełkaesiaków jednak w końcu się uśmiechnęło i to już kilkanaście sekund później. Z rzutu rożnego zacentrował Bartosz Widejko, a najwięcej sprytu w polu karnym Gwardii wykazał Radionov. Strzał głową ukraińskiego snajpera przyniósł pierwszą historyczną bramkę dla ŁKS-u w drugiej lidze (1:0). Gospodarzom miało się teraz grać łatwiej.

Niewiele jednak brakowało, aby wielka radość łódzkich kibiców trwało krótko, bo już dwie minuty po bramce dla gospodarzy przed znakomitą okazją do wyrównania stanął Przemysław Brzeziański. I zapewne Gwardia cieszyłaby się z bramki, gdyby nie odważna interwencja Michała Kołby, który wybiegł na czternasty metr i zatrzymał napastnika z Koszalina.

W 73. minucie znów zagotowało się w okolicach bramki ŁKS-u, ale tym razem nie na boisku, a poza nim. Doszło nawet do przepychanki pomiędzy Michałem Kołbą i Bartoszem Maciągiem, przepychanki dodajmy zupełnie niepotrzebnej, szczęście w nieszczęściu arbiter ukarał zawodników jedynie żółtym kartonikiem.

„Rycerzom Wiosny” grało się w końcówce łatwiej, sprawiali też wrażenie bardziej pewnych siebie. Swoje zrobiła też pogoda, goniący wynik goście nie mieli już tylu sił, aby poważniej zagrozić bramce Michała Kołby. To łodzianie byli bliżsi podwyższenia bramki, a konkretnie Filip Burkhardt – po jego ładnym strzale piłka poszybowała tuż obok spojenia słupka z poprzeczką.

ŁKS wygrał pierwszy w drugiej lidze mecz i wydaje się, że na to zasłużył. Był w sobotę po prostu zespołem szybszym, lepiej zorganizowanym, oddał też od rywala więcej strzałów. I jeden z nich przyniósł bramkę.

NAGRODA

Piłkę Adidas Conext15 ufundowaną przez naszego partnera technicznego firmę VitaSport otrzymuje osoba z numerem karty: 2232767573. Zwycięzcę prosimy o kontakt poprzez adres mailowy marketing@lkslodz.pl.


2. kolejka II ligi | ŁKS Łódź – Gwardia Koszalin 1:0 (0:0)

  • Bramki: 1:0 Radionov 63
  • Żółte kartki: Kołba – Januszkiewicz, Maciąg
  • Sędziował: Bielawski
  • Frekwencja: 4515 widzów

Składy:

  • ŁKS Łódź: Kołba – Pyciak, Juraszek, Rozwandowicz, Widejko, Kostyrka, Margol (90 Kocot), Gamrot (57 Burkhardt), Bryła, Pyrdoł, Zagdański (46 Radionov).
  • Gwardia Koszalin: Hartleb – Maciąg, Wojciechowski, Karbowiak (79 Majtyka), Shimmura, Stańczyk (85 Baranowski), Mikołajczyk, Januszkiewicz, Zyska, Kwiatkowski (87 Gregorek), Brzeziański (73 Szubert).

Relacjonował: Remek Piotrowski