Taki ŁKS chciałoby się zawsze oglądać: waleczny, pewny wiary w siebie, solidny w obronie i skuteczny pod bramką rywali. I choć rywal nie był tym razem zbytnio wymagający, to czwartkowej wygranej po serii siedmiu porażek nie wypada wręcz nie docenić. Oby teraz łodzianie znów zaczęli grać tak w lidze!
Łodzianie bój na Stadionie Ludowy rozpoczęli z dużym animuszem. Na efekty nie trzeba było długo czekać i po raz pierwszy pod bramką Krystiana Stępniowskiego groźnie zrobiło się już w czwartej minucie. Strzał Michała Trąbki z kilku metrów odbił wtedy najpierw golkiper gospodarzy, a dobitka Bartłomieja Kalinkowskiego okazała się niecelna.
W dalszej części spotkania łodzianie nie rezygnowali z ataków i gra toczyła się głównie na połowie miejscowych. W 10. minucie Kalinkowski próbował zaskoczyć bramkarza sosnowiczan uderzeniem zza pola karnego, lecz ten był dobrze ustawiony i bez większych problemów złapał piłkę.
Kilka chwil później pierwszą groźniejszą akcję przeprowadzili w odpowiedzi podopieczni Radosława Mroczkiewicza. Prawym skrzydłem dynamicznie wszedł kapitan Zagłębia, czyli Szymon Pawłowski, ale jego zagranie wzdłuż linii bramkowej nie znalazło adresata i po chwili ełkaesiacy wyjaśnili sytuację.
W 17. minucie schowanych za podwójną gardą sosnowiczan zawodnicy Kazimierza Moskala znów próbowali pokonać strzałami z dystansu. Z prób Kalinkowskiego i Dragoljuba Srnicia zwłaszcza ta pierwsza sprawiła sporo kłopotu Stępniowskiemu – ostatecznie jednak wynik pozostał bez zmian.
Konsekwentna gra łodzian została nagrodzona w 20. minucie, gdy na prawej flance znalazł się z piłką Piotr Pyrdoł, który tym razem w roli młodzieżowca zastąpił na boisku Jana Sobocińskiego. Gdy wszyscy spodziewali się z jego strony wycofania do któregoś z nadbiegających kolegów, ten niemal z zerowego konta posłał piłkę do siatki i za moment utonął w objęciach kolegów. Warto dodać, że dla 20-letniego pomocnika było to pierwsze trafienie dla ŁKS-u od prawie półtora roku – a dokładnie od 21 kwietnia 2018 roku, gdy jeszcze w drugiej lidze Pyrdoł dwukrotnie znalazł sposób na bramkarza Olimpii Elbląg.
Po objęciu prowadzenia przez ŁKS obraz gry nieco się wyrównał, ale to „Rycerze Wiosny” w dalszym ciągu kontrolowali przebieg wydarzeń na murawie. A kiedy już miejscowym udało się nawet dojść do sytuacji strzeleckiej, to dzięki ofiarnym interwencjom – takim jak choćby w wykonaniu Kamila Juraszka – stojący między słupkami Arkadiusz Malarz nie był zmuszony do jakiejkolwiek parady.
🖼 #ZAGŁKS ▶ https://t.co/QBQHItrau5
📷 fot. Artur Kraszewski pic.twitter.com/T0cUOvOlyF
— Łódzki Klub Sportowy (@LKS_Lodz) September 27, 2019
Na osiem minut przed końcem pierwszej połowy ŁKS mógł wygrywać już 2:0. Z narożnika pola karnego przymierzył Rafał Kujawa i tylko za sprawą zwinności swojego bramkarza fani Zagłębia mogli odetchnąć głęboko z ulgą. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później po raz kolejny zagotowało się w „szesnastce” pierwszoligowca, gdy jego defensywę próbowali rozmontować Pyrdoł i Kujawa. Dogranie młodego pomocnika do bardziej doświadczonego kolegi tym razem nie było jednak skuteczne i skończyło się na strachu dla czerwono-zielonych.
Co godne odnotowania, biało-czerwono-biali do samego gwizdka oznaczającego przerwę grali niezwykle ambitnie i mieli jeszcze jedną dogodną okazję – ze strzałem Trąbki poradził sobie jednak Stępniewski, który tym meczem debiutował oficjalnie w barwach Zagłębia.
Ku uciesze blisko 300-osobowej grupy na sektorze gości drugą połowę również lepiej zaczęli piłkarze ŁKS-u. W 52. minucie na indywidualną akcję pod bramką Zagłębia zdecydował się Kujawa, a jego strzał był na tyle mocny, że Stępniowski mógł jedynie sparować piłkę na rzut rożny. To było jednak tylko niczym odwleczenie wykonania wyroku, bo po przytomnie rozegranym kornerze w roli snajpera z powodzeniem wystąpił Artur Bogusz i pewnym strzałem posłał piłkę do siatki.
W 66. minucie bliscy kontaktowego gola byli natomiast sosnowiczanie. Pozostawiony bez opieki Mateusz Szwed huknął z dystansu i od utraty bramki uratowała ŁKS poprzeczka. Łodzianie odpowiedzieli na tą sytuację w najlepszy możliwy sposób i w dosłownie w kolejnej akcji po dośrodkowaniu Bogusza z kilku metrów piłkę głową do bramki skierował Kujawa. W tym momencie stało się jasne, że do rozstrzygnięcia tego spotkania dogrywka nie będzie już potrzebna.
W ostatnim kwadransie piłkarze Zagłębia chcieli zapracować przynajmniej na honorową bramkę, ale pewnie grająca defensywa ŁKS-u nie pozwalała im na zbyt wiele. Dość powiedzieć, że zawodnicy spadkowicza z ekstraklasy nie byli w stanie oddać choćby jednego celnego strzału na bramkę Malarza i to łodzianie byli bliżsi kolejnych goli. I choć ostatecznie golkiper z Sosnowca więcej już nie skapitulował, to ełkaesiacy mogą być jak najbardziej zadowoleni z tego występu.
Seria porażek została wreszcie przełamana i teraz ze spokojem „Rycerze Wiosny” mogą oczekiwać na losowanie drugiej rundy pucharowych zmagań. Z dużo większą wiarą w siebie będą też mogli przygotowywać się do kolejnego ligowego meczu, który już w poniedziałek rozegrają w Lubinie z Zagłębiem. Początek tej potyczki zaplanowano na godzinę 18:00.
🔴 WAŻNE! 🔴
Losowanie 1/16 finału Totolotek Pucharu Polski odbędzie się w piątek o 12:00!
LIVE 👉 https://t.co/kng4JRSWaq pic.twitter.com/0Y1JmRys8p
— Totolotek Puchar Polski (@PZPNPuchar) September 26, 2019
1/32 finału Totolotek Pucharu Polski / Zagłębie Sosnowiec – ŁKS 0-3 (0-1)
Składy: