Aktualności

O krok bliżej do finału. Zagłębie Sosnowiec – ŁKS 0:3

10
26 / 09 / 2019

fot. Artur Kraszewski

Taki ŁKS chciałoby się zawsze oglądać: waleczny, pewny wiary w siebie, solidny w obronie i skuteczny pod bramką rywali. I choć rywal nie był tym razem zbytnio wymagający, to czwartkowej wygranej po serii siedmiu porażek nie wypada wręcz nie docenić. Oby teraz łodzianie znów zaczęli grać tak w lidze!

Łodzianie bój na Stadionie Ludowy rozpoczęli z dużym animuszem. Na efekty nie trzeba było długo czekać i po raz pierwszy pod bramką Krystiana Stępniowskiego groźnie zrobiło się już w czwartej minucie. Strzał Michała Trąbki z kilku metrów odbił wtedy najpierw golkiper gospodarzy, a dobitka Bartłomieja Kalinkowskiego okazała się niecelna.

W dalszej części spotkania łodzianie nie rezygnowali z ataków i gra toczyła się głównie na połowie miejscowych. W 10. minucie Kalinkowski próbował zaskoczyć bramkarza sosnowiczan uderzeniem zza pola karnego, lecz ten był dobrze ustawiony i bez większych problemów złapał piłkę.

Kilka chwil później pierwszą groźniejszą akcję przeprowadzili w odpowiedzi podopieczni Radosława Mroczkiewicza. Prawym skrzydłem dynamicznie wszedł kapitan Zagłębia, czyli Szymon Pawłowski, ale jego zagranie wzdłuż linii bramkowej nie znalazło adresata i po chwili ełkaesiacy wyjaśnili sytuację.

W 17. minucie schowanych za podwójną gardą sosnowiczan zawodnicy Kazimierza Moskala znów próbowali pokonać strzałami z dystansu. Z prób Kalinkowskiego i Dragoljuba Srnicia zwłaszcza ta pierwsza sprawiła sporo kłopotu Stępniowskiemu – ostatecznie jednak wynik pozostał bez zmian.

Konsekwentna gra łodzian została nagrodzona w 20. minucie, gdy na prawej flance znalazł się z piłką Piotr Pyrdoł, który tym razem w roli młodzieżowca zastąpił na boisku Jana Sobocińskiego. Gdy wszyscy spodziewali się z jego strony wycofania do któregoś z nadbiegających kolegów, ten niemal z zerowego konta posłał piłkę do siatki i za moment utonął w objęciach kolegów. Warto dodać, że dla 20-letniego pomocnika było to pierwsze trafienie dla ŁKS-u od prawie półtora roku – a dokładnie od 21 kwietnia 2018 roku, gdy jeszcze w drugiej lidze Pyrdoł dwukrotnie znalazł sposób na bramkarza Olimpii Elbląg.

Po objęciu prowadzenia przez ŁKS obraz gry nieco się wyrównał, ale to „Rycerze Wiosny” w dalszym ciągu kontrolowali przebieg wydarzeń na murawie. A kiedy już miejscowym udało się nawet dojść do sytuacji strzeleckiej, to dzięki ofiarnym interwencjom – takim jak choćby w wykonaniu Kamila Juraszka – stojący między słupkami Arkadiusz Malarz nie był zmuszony do jakiejkolwiek parady.

Na osiem minut przed końcem pierwszej połowy ŁKS mógł wygrywać już 2:0. Z narożnika pola karnego przymierzył Rafał Kujawa i tylko za sprawą zwinności swojego bramkarza fani Zagłębia mogli odetchnąć głęboko z ulgą. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później po raz kolejny zagotowało się w „szesnastce” pierwszoligowca, gdy jego defensywę próbowali rozmontować Pyrdoł i Kujawa. Dogranie młodego pomocnika do bardziej doświadczonego kolegi tym razem nie było jednak skuteczne i skończyło się na strachu dla czerwono-zielonych.

Co godne odnotowania, biało-czerwono-biali do samego gwizdka oznaczającego przerwę grali niezwykle ambitnie i mieli jeszcze jedną dogodną okazję – ze strzałem Trąbki poradził sobie jednak Stępniewski, który tym meczem debiutował oficjalnie w barwach Zagłębia.

Ku uciesze blisko 300-osobowej grupy na sektorze gości drugą połowę również lepiej zaczęli piłkarze ŁKS-u. W 52. minucie na indywidualną akcję pod bramką Zagłębia zdecydował się Kujawa, a jego strzał był na tyle mocny, że Stępniowski mógł jedynie sparować piłkę na rzut rożny. To było jednak tylko niczym odwleczenie wykonania wyroku, bo po przytomnie rozegranym kornerze w roli snajpera z powodzeniem wystąpił Artur Bogusz i pewnym strzałem posłał piłkę do siatki.

W 66. minucie bliscy kontaktowego gola byli natomiast sosnowiczanie. Pozostawiony bez opieki Mateusz Szwed huknął z dystansu i od utraty bramki uratowała ŁKS poprzeczka. Łodzianie odpowiedzieli na tą sytuację w najlepszy możliwy sposób i w dosłownie w kolejnej akcji po dośrodkowaniu Bogusza z kilku metrów piłkę głową do bramki skierował Kujawa. W tym momencie stało się jasne, że do rozstrzygnięcia tego spotkania dogrywka nie będzie już potrzebna.

W ostatnim kwadransie piłkarze Zagłębia chcieli zapracować przynajmniej na honorową bramkę, ale pewnie grająca defensywa ŁKS-u nie pozwalała im na zbyt wiele. Dość powiedzieć, że zawodnicy spadkowicza z ekstraklasy nie byli w stanie oddać choćby jednego celnego strzału na bramkę Malarza i to łodzianie byli bliżsi kolejnych goli. I choć ostatecznie golkiper z Sosnowca więcej już nie skapitulował, to ełkaesiacy mogą być jak najbardziej zadowoleni z tego występu.

Seria porażek została wreszcie przełamana i teraz ze spokojem „Rycerze Wiosny” mogą oczekiwać na losowanie drugiej rundy pucharowych zmagań. Z dużo większą wiarą w siebie będą też mogli przygotowywać się do kolejnego ligowego meczu, który już w poniedziałek rozegrają w Lubinie z Zagłębiem. Początek tej potyczki zaplanowano na godzinę 18:00.


1/32 finału Totolotek Pucharu Polski / Zagłębie Sosnowiec – ŁKS 0-3 (0-1)

  • Bramki: 21′ Piotr Pyrdoł (0:1), 53′ Artur Bogusz (0:2), 69′ Rafał Kujawa (0:3)
  • Sędziował: Łukasz Szczech (Warszawa)
  • Żółte kartki: Grzelak, Mularczyk (Zagłębie) – Kalinkowski (ŁKS)

Składy:

  • Zagłębie Sosnowiec: Krystian Stępniowski – Dawid Ryndak, Tomasz Hołota, Piotr Polczak, Michał Kieca – Rafał Grzelak, Mateusz Szwed – Błażej Radwanek, Szymon Pawłowski (46′ Patryk Mularczyk), Kacper Radkowski (50′ Filip Karbowy) – Stanisław Bilenkyj (57′ Tomasz Nawotka)
  • ŁKS Łódź: Arkadiusz Malarz – Artur Bogusz, Maksymilian Rozwandowicz, Kamil Juraszek, Kamil Rozmus – Michał Trąbka, Bartłomiej Kalinkowski, Dragoljub Srnić, Piotr Pyrdoł (82′ Artur Ratajczyk) – Pirulo (69′ Dani Ramirez), Rafał Kujawa (73′ Patryk Bryła)


Sponsorzy główni

Sponsorzy

Partner strategiczny

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partner techniczny

Partner medyczny