Drużyna

Na ekranie ŁKS! To już 64 lata

19.02.2021

19.02.2021

Na ekranie ŁKS! To już 64 lata

Wciąż czekamy na powrót kibiców na stadiony, więc sobotnie spotkanie ŁKS-u z GKS-em Tychy obejrzymy w telewizji. Romans ełkaesiaków z małym ekranem trwa już blisko 64 lata. Co ciekawe, pierwsze transmisje telewizyjne z meczów łodzian zbiegły się z powstaniem słynnej drużyny „Rycerzy Wiosny”.

Przed wojną o transmisjach sportowych w telewizji nikt nawet nie marzył. Co prawda w 1936 roku konsorcjum angielsko-francuskie przeprowadziło, m.in. w Łodzi, specjalne badania mające na celu sprawdzenie, czy działanie telewizji w Polsce jest w ogóle możliwe, tym niemniej telewizyjne próby były wtedy jedynie eksperymentem. Rządziło radio, w którym piłka nożna w wydaniu klubowym pojawiała się od wielkiego dzwonu, chociaż już w latach 30. podczas jednej z audycji odtworzono nagrane wcześniej na płyty gramofonowe transmisje z końcowych minut wszystkich meczów ligowych, więc niewykluczone, że właśnie wtedy po raz pierwszy w historii przeprowadzono jakąś krótką relację także z meczu ełkaesiaków.

Najpierw w Kronice

Temat telewizji w kraju nad Wisłą powrócił po wojnie. Dziarskich operatorów dźwigających ciężką kamerę i cały niezbędny sprzęt łodzianie mogli podziwiać na stadionie w al. Unii już w 1946 roku przy okazji towarzyskiego meczu ełkaesiaków z niepokonanym w Europie szwedzkim IFK Norrköping, a do naszych czasów zachował się też fragment ze starcia rozegranego przez łodzian z czechosłowackim FK Viktoria Žižkov. Wspomniane materiały zarejestrowała Polska Kronika Filmowa, więc można je było wtedy zobaczyć tylko w kinie. Na telewizję czekaliśmy ŁKS-ie jeszcze jedenaście lat.

Jesienią 1952 roku uruchomiono pierwszy polski program telewizyjny, a jakiś czas po tym utworzono oddziały regionalne. Całe to telewizyjne przedsięwzięcie dopiero raczkowało, nie dziwi zatem, że sport, nawet z cieszącą się szaloną popularnością piłką nożną na czele, początkowo nie miał szansy pojawić się na ekranach bardzo nielicznych jeszcze wtedy polskich telewizorów.

Przełomowym okazał się 1957 rok. Już w styczniu nadano w Polsce pierwszą transmisję sportową, zresztą z łodzianami w roli głównej, bo ekipa telewizyjna przeprowadziła relację z meczu bokserskiego Skry Warszawa z Gwardią Łódź. Wkrótce przyszedł czas na piłkarzy, w tym i na ŁKS!

Na ekranie ŁKS

Pierwszą w historii transmisję telewizyjną ze spotkania ŁKS-u w Łodzi przeprowadzono w niedzielę 1 września 1957 roku przy okazji meczu na szczycie ekstraklasy, w którym sensacyjnie spisująca się drużyna trenera Władysława Króla, ochrzczona kilka miesięcy wcześniej przez red. Jerzego Zmarzlika „Rycerzami Wiosny”, zmierzyła się z prowadzącą w tabeli Gwardią Warszawa.

Właśnie tego dnia, ci, którzy nie pojawili się na meczu osobiście (swoją drogą na trybunach zjawiło się 35 tys. łodzian!) i należeli do nielicznego grona szczęśliwców, posiadających „Radio z lufcikiem”, jak określał z przekąsem odbiornik telewizyjny Stefan Wiechecki „Wiech”, emocjonowali się pojedynkiem łodzian ze stołeczną jedenastką.

Wyobraźcie sobie, że na niewielkim 12-calowym ekranie „Wisły” („Belweder” miał aż 14 cali!), wmontowanym w wielgachną drewnianą obudowę, pojawiają się sylwetki Stanisława Barana, Władysława Soporka i Wiesława Jańczyka… Nic to, że obraz czarno-biały, więc nie widać czerwieni koszulek ełkaesiaków, ani kolorowych trybun. Nic to, że obraz miernej jakości i co chwila coś tam migocze, skacze, kwęka i rzęzi, bo jakaż to musiała być przyjemność i jakież niezwykłe doświadczenie. Żadne tam ciekłe kryształy. Lampa kineskopowa.

Co konkretnie obejrzeli tego dnia posiadacze odbiorników telewizyjnych ? Otóż, bardzo dynamiczne ponoć widowisko, obfitujące w wiele „gorących momentów” i trzymające w napięciu do ostatniego gwizdka. Dopiero w 87. minucie Stanisław Baran huknął z rzutu wolnego i piłka, pomimo rozpaczliwej interwencji Tomasza Stefaniszyna, znalazła się w siatce. ŁKS pokonał Gwardię 2:1 i właśnie wtedy po raz pierwszy w historii łódzcy kibice skakali ze szczęścia także przed ekranem telewizora.

Oczywiście na luksus obejrzenia pojedynku ełkaesiaków w TV mogli sobie pozwolić nieliczni i w związku z tym Klub Międzynarodowej Prasy i Książki z ul. Piotrkowskiej zorganizował dla kibiców specjalny pokaz. Tu też musiało być zabawnie (wystarczy wyobrazić sobie widok kilkudziesięciu ludzi ślęczących nad dwunastocalowym ekranem śnieżącego telewizora), lecz te pierwsze piłkarskie próby w telewizji chyba przypadły ówczesnym do gustu, bo piłki nożnej w telewizji było coraz więcej, więcej było też w niej ŁKS-u.

Królewskie łzy

Już tydzień po meczu z Gwardią, ekipa telewizyjna pojawiła się w Łodzi ponownie i tym razem przeprowadziła transmisję z meczu „Rycerzy Wiosny” z Odrą (Budowlanymi) Opole. Telewizyjne kamery sprzyjały drużynie „czerwonych” trenera Władysława Króla, bo i ten mecz ełkaesiacy wygrali, w dodatku aż 4:0.

W kolejnym czyli mistrzowskim dla nas sezonie telewidzowie mieli okazję obejrzeć m.in. decydujący o losach tytułu mecz łodzian z Górnikiem Zabrze na Stadionie Śląskim. Co prawda, tamtego dnia telewizja miała w programie transmisję ze spotkania Gwardii z Polonią Bydgoszcz, ale apele dziennikarzy i kibiców zrobiły swoje. Telewizja zmieniła plany i zamiast do Warszawy postanowiła wybrać się na Śląsk, gdzie była świadkiem mistrzowskiej koronacji Łódzkiego Klubu Sportowego.

Wiemy o tym, choćby dlatego, że jeden z dziennikarzy napisał potem, że w chwili, gdy kilka tysięcy łódzkich kibiców odśpiewywało na Stadionie Śląskim gromkie „sto lat” na cześć swoich bohaterów, trener Władysław Król przed kamerą ukradkiem ocierał łzy. Ile dałby człowiek, żeby to zobaczyć…


Autor: Remek Piotrowski