Od trzech tygodni, czyli od momentu, kiedy ruszył nowy nabór, każdego dnia spotykam się z rodzicami, odbieram dużo telefonów. Jestem przekonany, że w szkole przy ulicy Minerskiej podwoimy od września tego roku liczbę uczniów. Obecnie jest ich stu – podkreśla Michał Feter, dyrektor Szkoły Gortata, w której uczą się między innymi zawodnicy Akademii ŁKS.
Szef placówki firmowanej nazwiskiem jedynego Polaka w NBA liczy, że współpraca z Akademią ŁKS dalej będzie rozwijała się równie harmonijnie jak do tej pory. – Jestem bardzo zadowolony z dotychczasowej kooperacji. Biorąc pod uwagę, że rekrutację mogliśmy rozpocząć dopiero w maju 2018 roku (wtedy udało się dopiąć umowę dzierżawy budynku), zrektutowanie do szkoły 80 zawodników Akademii jest sporym sukcesem. Podsumowałbym ten okres jako pierwszy, ale bardzo udany i ważny krok do stworzenia dla młodych sportowców kompleksowej oferty łączenia edukacji i sportu – mówi Feter.
Ważnym elementem tej oferty jest możliwość obcowania z mistrzami innych dyscyplin w swoich kategoriach wiekowych, co dodatkowo mobilizuje wzajemnie do pracy młodych sportowców. – Od początku istnienia Szkół Gortata staramy się w miarę możliwości tworzyć klasy, w których są zawodnicy z różnych dyscyplin. Obecnie mamy w naszej placówce przedstawicieli ponad 15 różnych sportów. Chwalimy się też prawie każdego dnia w mediach społecznościowych osiągnięciami naszych uczniów. Tych sukcesów jest mnóstwo i sprawia mi to olbrzymią satysfakcję. Uczniowie wzajemnie się dopingują, kibicują innym dyscyplinom, uczą się o innych sportach. Fajnie obserwuje się młodych ludzi, którzy mają podobną pasję – nie kryje dyrektor Szkoły Gortata.
A jakie jeszcze tzw. przewagi konkurencyjne przewagi ma Szkoła Gortata względem innych placówek o podobnym charakterze? – Wykonujemy olbrzymią pracę, aby przekonać rodziców do tego, co według nas jest oczywiste. Chcemy wskazać, że nie ma lepszej drogi rozwoju młodego człowieka niż łączenie edukacji z aktywnością fizyczną. Stwarzamy naprawdę znakomite ku temu warunki, o których rodzice naszych uczniów 20-30 lat temu mogli tylko pomarzyć. Walczymy z całych sił ze stereotypem, że w szkole sportowej młody człowiek się nie uczy. Otóż uczy się! Świadczą o tym nasi absolwenci studiujący na łódzkich uczelniach, z którymi też ściśle współpracujemy. Świadczą również o tym zadowoleni rodzice obecnych uczniów, z których jestem przekonany grubo ponad 90 procent jest zadowolonych z decyzji o zapisaniu dziecka do naszej szkoły – analizuje Feter. – Na całym świecie, czy to w Stanach Zjednoczonych czy w państwach, w których sport stoi na wysokim poziomie, absolwent szkoły sportowej ubiegając się o pracę ma dużą przewagę konkurencyjną nad innymi kandydatami. Bo pracodawca wie, że młody człowiek po szkole sportowej umie doskonale pracować w grupie, jest zorganizowany, jest punktualny itd. U nas ciągle sportowiec w powszechnej opinii postrzegany jest jako nieuk. To bardzo krzywdzące.
Oprócz wspomnianej zmiany wizerunku szkoły sportowej, Feter jako największe wyzwanie w pracy dyrektora Szkoły Gortata wymienia kwestie związane z logistyką. – Kilkuset uczniów, kilkanaście różnych sekcji, flota busów i autokarów kursująca po całej Łodzi i rozwożąca sportowców na hale, boiska i lodowiska. Poukładać to i dostosować do planu lekcji to naprawdę nie lada wyzwanie. Ale jak widać, radzimy sobie. Dodatkowo, jesteśmy w samym środku reformy systemu edukacji w Polsce, co też dokłada kilka klocków do tej układanki – wylicza. – Zatem bardzo zależy mi, żeby jak najszybciej mieć pewność, które klasy powstaną, bo dzięki temu będzie więcej czasu na układanie logistyki, o której już mówiłem. Dlatego proszę tych zdecydowanych o jak najszybsze złożenie deklaracji. A niezdecydowanych w każdej chwili zapraszam „na dyrektorski dywanik”…
Za swój największy sukces do tej pory w roli dyrektora Feter uważa z kolei kontakt z rodzicami i uczniami. – Wiele osób jest zdziwionych, że ja większość uczniów znam po imieniu, że mam z nimi taki dobry kontakt. Również rodzice wiedzą, że mogą się do mnie zgłosić z każdą sprawą i że zawsze będę szukał rozwiązania. Nie zawsze będzie ono satysfakcjonujące, ale o wszystkim rozmawiamy. To dla mnie chyba najważniejsze – przyznaje człowiek, który sam przez wiele lat trenował koszykówkę. – W wieku 15 lat byłem kapitanem młodzieżowej drużyny ŁKS-u, później przez kolejne kilka lat grałem już amatorsko pod chmurką i w CNBA. W ostatnich latach już mniej regularnie, ale zdarza mi się czasami z Jakubem Urbanowiczem, czyli prezesem MG13, i trenerem Piotrem Zychem spuścić „młodym” łomot. Do tego amatorsko teraz sobie powolutku truchtam na 5 i 10 kilometrów.
Bieganie to dla Michała Fetera także znakomita chwila na to, aby w spokoju przemyśleć kolejne plany związane z dalszym rozwojem Szkoły Gortata. A takowych oczywiście nie brakuje. – Pamiętajmy, że Szkoły Gortata to projekt ogólnopolski. W czterech miastach (Łodzi, Krakowie, Gdańsku, Poznaniu) uczy się w chwili obecnej ponad 700 uczniów. Nie myślimy już o nowych lokalizacjach. Chcemy rozwijać te cztery szkoły, a w zasadzie pięć, bo w Łodzi funkcjonujemy przecież w dwóch lokalizacjach: na ulicy Kadłubka 33 i ulicy Minerskiej 1/3. Chcemy mieć w tych lokalizacjach pełną ofertę klas mistrzostwa sportowego szkoły podstawowej i liceum. Ruszyliśmy z naborem już od klasy pierwszej. Tak jak liczyliśmy, zainteresowanie jest bardzo duże – opisuje Feter.
– Gdzie widzę Szkołę Gortata za, hm, trzy lata? Kiedy zamykam oczy, to widzę nie szkołę, a rodziców. Rodziców, dla których zupełnie naturalną decyzją jest, że dziecko, które ma pasję do sportu, ma jednocześnie uczyć się w Szkole Gortata. Spokojnych, że dobrze się dzieckiem zajmiemy. Że będziemy „wyciskać” z niego siódme poty nie tylko na treningach, ale i w szkolnej ławce. Przekonanych, że takie połączenie nauki i sportu niezależnie od tego, czy zostaną profesjonalnymi sportowcami stworzy im tą przytoczoną wcześniej przewagę konkurencyjną – zarówno na rynku pracy, jak i w życiu – oznajmia pewnym siebie głosem Feter, który w każdej wolnej chwili zamienia fotel dyrektorski na miejsce na widowni podczas zawodów odbywających się przy Alei Unii.
Jak przystało na osobę odpowiedzialną za wychowanie przyszłych gwiazd sportu w naszym mieście, dyrektor Szkoły Gortata żyje łódzkim sportem od rana do wieczora. – Jestem na każdym meczu piłkarzy ŁKS, bywam na siatkówce i koszykówce – opowiada. – Wiele lat walczyłem o powstanie nowej hali przy Alei Unii i byłem bardzo wzruszony na derbach siatkarskich, gdzie doping przypomniał mi najpiękniejsze dla mnie lata w starej hali pod trybuną. Specjalnie „wbiłem się” w sam środek młyna i zdarłem nieprzyzwyczajone już do tego gardło. Ale bardzo też lubię i regularnie uczestniczę w rozgrywkach szkolnych moich uczniów. Można na nich spojrzeć z zupełnie innej perspektywy niż podczas lekcji…