Gdy rozgrywałem swój pierwszy sparing po zakończeniu rehabilitacji, miałem wrażenie, że pierwszy raz w życiu stoję między słupkami. Całe szczęście, że z każdym występem wraca mi pewność poczynań i coraz lepiej czuję się we własnym polu karnym – mówi Michał Brudnicki, bramkarz Łódzkiego Klubu Sportowego, który przez ostatnie miesiące zmagał się z bardzo poważnym urazem kolana.
Podstawowe pytanie brzmi: jak Twoje zdrowie?
Powoli wraca. Wszystkie papiery umożliwiające mi ponowną grę mam już podpisane, więc mogę już normalnie trenować i brać udział w meczach. Teraz pozostaje mi już tylko odbudować formę sportową na tyle, aby przynajmniej powrócić do dyspozycji sprzed kontuzji.
Po długiej przerwie i poważnym urazie wielu zawodników musi jeszcze dodatkowo pokonać barierę psychiczną związaną z odważnymi, wręcz ostrymi zagraniami na boisku. Jak to wygląda u Ciebie?
Na samym początku faktycznie miałem z tym spore problemy. Być może wynikało to z faktu, że zaraz po powrocie do zajęć odczuwałem jeszcze to moje kolano. Obecnie, z każdym kolejnym treningiem i sparingiem, ta pewność w grze jest u mnie coraz większa. Czuję się coraz lepiej, więc wszystko zmierza chyba nareszcie w dobrym kierunku.
Ile spotkań rozegrałeś już po powrocie do zajęć?
Cztery mecze w zespole rezerw. Pierwszy z nich graliśmy z zespołem czwartoligowym, a ja czułem się, jakbym w ogóle debiutował w seniorskiej piłce. To była dla mnie bardzo ciężka sprawa. Niby jestem zawodnikiem pierwszoligowym, który schodzi na mecz do zespołu z „okręgówki” z czwartoligowcem, a czułem się wtedy fatalnie. Brakowało mi pewności, wyczucia i wielu innych elementów, które są niezbędne na piłkarskiej murawie. Niby 7-8 miesięcy to nie jest wiele czasu, ale dla piłkarza to prawdziwa wieczność. Na szczęście, w każdym następnym meczu wyglądałem już coraz lepiej. I coraz lepiej się też czułem. Zatem z optymizmem oczekuję na dalszą część sezonu.
Jakie sobie więc stawiasz cele na rundę wiosenną?
Chciałbym na koniec tej rundy wyglądać lepiej niż wyglądałem w lipcu przed kontuzją. Ze spokojem podchodzę do tych najbliższych tygodni i na nic nie zamierzam się „napinać”. Skupiam się na spokojnej pracy i powrocie do formy. Co się wydarzy, nie wiem. Ale bardzo chciałbym, aby trenerzy mieli niebawem dodatkowy ból głowy pod hasłem: „mamy do dyspozycji kolejnego bramkarza, który jest gotowy do gry na wysokim poziomie”. A mój nadrzędny cel się nie zmienia – dalej dążę do tego, aby zostać podstawowym bramkarzem Łódzkiego Klubu Sportowego.
Masz nadzieję, że odniesioną w ubiegłym roku kontuzją wyczerpałeś już limit pecha na kilka lat do przodu?
Oby. To był zdecydowanie najbardziej poważny uraz, jaki przytrafił mi się od początku mojej przygody z piłką. Samo zerwanie więzadła krzyżowego jest już niezwykle poważną sprawą, a u mnie tych dolegliwości było znacznie więcej. Naprawdę rzadko się zdarza taka kumulacja urazów kolana, jaka mi się przytrafiła. Nie przesadę, kiedy powiem, że przez ostatnie miesiące przeszedłem intensywny kurs anatomii na poziomie bardzo rozszerzonym. Dlatego też ten mój powrót na boisko trochę się wydłużył. Liczyłem, że po pół roku będę już normalnie mógł trenować, a potrzebowałem na to dwa miesiące więcej. To jedna trzecia całego pierwotnie zakładanego okresu, czyli całkiem sporo.
Przypomnijmy zatem, z czym dokładnie zmagałeś się przez ostatnie miesiące…
Zerwane więzadło krzyżowe przednie, naderwane więzadło boczne, mikrozłamania w kolanie, uraz chrząstki i uszkodzona łąkotka przyśrodkowa, która niemal w całości została usunięta. Nawarstwiło się tych problemów bez liku i cieszę się, że powoli zamykam już ten bolesny – dosłownie i w przenośni – rozdział.
A spodziewałeś się, że pod Twoją nieobecność koledzy z pierwszej i drugiej drużyny będą sobie tak dobrze radzić?
Od początku wiedziałem, że mamy mocną drużynę. Ale nikt chyba nie spodziewał się, że aż tak dobrze pójdzie nam jesienią i teraz na otwarcie wiosny. Uważam, że ŁKS prezentuje obecnie jedną z najlepszych piłek w całej pierwszej lidze i nie przez przypadek jest wiceliderem tabeli. Nie możemy jednak zacząć patrzeć teraz na innych. Cały czas musimy być skupieni na sobie i doskonaleniu własnego stylu gry. Dalej najważniejszy jest jedynie najbliższy trening i najbliższy mecz.