Klub

Lukáš Bielák: Chciałbym w końcu strzelić gola dla ŁKS-u

19.10.2018

19.10.2018

Lukáš Bielák: Chciałbym w końcu strzelić gola dla ŁKS-u

W zeszłym sezonie, jeszcze w drugiej lidze, ŁKS z Lukasem Bielakiem w składzie przegrał tylko jedno z sześciu spotkań (w debiucie słowackiego zawodnika w biało-czerwono-białych barwach), jedno zremisował i pozostałe cztery wygrał. W obecnych rozgrywkach z Bielakiem na boisku ŁKS wygrał na razie trzy mecze i dwa zremisował, tracąc przy tym zaledwie jedną bramkę. – To miła statystyka, ale nie ma co przesadzać z określaniem mnie jako talizman tego zespołu – mówi skromnie 31-letni zawodnik, który pochodzi z Rużomberku.

Odkąd wskoczyłeś do pierwszego składu, ŁKS niemal zupełnie przestał tracić gole i notuje całkiem niezłą passę wyników. Czy czujesz się takim trochę talizmanem tej drużyny?

Odpowiem w ten sposób: od kiedy otrzymałem szansę od trenera, gdy kilku podstawowych wcześniej zawodników było wykluczonych z gry, faktycznie jakoś nam się te wyniki poprawiły. Mam nadzieję, że jak najdłużej utrzymam miejsce w podstawowym składzie, a zespół jak najdłużej będzie dobrze punktował.

W zdecydowanej większości biogramów dostępnych w Internecie figurujesz jako obrońca. Po ostatnich tygodniach ciągle bardziej czujesz się obrońcą czy już może defensywnym pomocnikiem?

Nie zastanawiałem się dotąd nad tym. Po prostu gram tam, gdzie ustawi mnie trener i skupiam się na realizacji powierzonych mi zadań taktycznych. I chyba każdy zawodnik powinien mieć podobne podejście.

Czy w przerwie letniej miałeś dużo dylematów odnośnie swojej przyszłości? Czy cały czas wiedziałeś, że chcesz być dalej częścią ŁKS-u?

Cały czas byłem pewien, że chcę zostać w Łódzkim Klubie Sportowym. Nie miałem pomysłu, aby stąd odchodzić i tym bardziej cieszę się teraz, że latem przedłużyłem umowę o kolejny rok.

Awans z ŁKS-em oznaczał dla Ciebie powrót do pierwszej ligi po roku przerwy. Jak się zmieniły te rozgrywki przez te kilkanaście miesięcy od czasów, kiedy grałeś jeszcze w barwach Bytovii?

Wydaje mi się, że nie. Zespołów jest ciągle tyle samo, liga ciągle jest tak samo wyrównana i cały czas trzeba się bardzo mocno napracować, aby zdobyć jakiekolwiek punkty. W pierwszej lidze każdy może wygrać z każdym i nie można sobie pozwolić nawet na chwilę rozluźnienia.

Skoro już o Bytovii mowa… Postawa Twojego byłego klubu w tym sezonie jest dla Ciebie dużym zaskoczeniem?

Na pewno tak. Ten zespół był budowany na tzw. szybkości, bo jeszcze w czasie przerwy letniej nie do końca było wiadomo, jak potoczą się losy klubu. Na razie ta drużyna leci na fali entuzjazmu, który pojawił się po dobrych wynikach na początku sezonu, ale nie wiem, jak długo uda im się pociągnąć dobrą passę. Wydaje mi się, że do końca tej rundy dalej będą notować fajne wyniki, ale na wiosnę może być im już dużo trudniej o punkty. Spodziewam się bowiem, że w końcu marsz w górę tabeli zaczną takie zespoły jak GKS Katowice czy Termalica Bruk-Bet Nieciecza, które przed sezonem miały ogromne aspiracje.

Mecz z Bytovią ŁKS ma już w tej rundzie za sobą – a przed sobą teraz spotkanie z GKS-em Jastrzębie. Co możesz powiedzieć o zespole naszego najbliższego rywala?

Dla mnie to będzie pierwsze spotkanie przeciwko tej ekipie, bo jesienią w zeszłym roku jeszcze mnie w Łodzi nie było, gdy ŁKS grał z GKS-em, a wiosną nie było mnie w składzie na mecz w Jastrzębiu. Wiem jednak, że jest to zespół z kilkoma wyróżniającymi się zawodnikami w kadrze, na których trzeba będzie szczególnie uważać. To także bardzo waleczna drużyna, która najwyraźniej okrzepła już w pierwszej lidze, bo słabszym starcie teraz jest w tabeli tuż za nami. My jednak nie patrzymy na to, co dzieje się u naszych rywali, a przede wszystkim skupiamy się na sobie.

W Górniku Łęczna przez trzy sezony strzeliłeś dwa gole, w Bytovii przez jeden sezon jednego, a w ŁKS-ie grasz już drugi rok i ciągle czekasz na premierowe trafienie – co powiesz na taki scenariusz, że Twoje trafienie otwiera wynik w sobotnim meczu z GKS-em i przyczynia się do zdobycia trzech punktów przez ŁKS?

Jestem za! Najwyższa pora się przełamać i wywołać euforię na widowni. Już to widzę, mój gol w 94. minucie na 1:0 i potem szaleńczy bieg w stronę kibiców. Hm, chociaż może lepiej, gdy ta bramka padła trochę wcześniej, żeby fani nie musieli się tak długo denerwować.

Jak ogólnie czujesz się w Łodzi?

Bardzo dobrze. A w porównaniu z Bytowem to już w ogóle super. W Łodzi jest dużo miejsc, gdzie można fajnie spędzić wolny czas i bardzo sobie to cenię. Niestety, ale w mniejszych ośrodkach, poza wyjściem na zakupy nie ma zbyt wielu opcji na spędzenia dnia wolnego. Czy jednak zwiążę się z Łodzią na dłużej? To już wyjaśni wiosną przyszłego roku.

A jak pod względem atmosfery oceniasz ŁKS na tle swoich poprzednich drużyn?

W szatni panuje znakomita atmosfera. ŁKS to klub z ogromnymi tradycjami, więc jako zawodnicy czujemy duże oczekiwania ze strony kibiców. Oni zawsze liczą na trzy punkty i grę o najwyższe cele. Ale wiemy też, że zawsze możemy liczyć na wsparcie z ich strony.

Defensywny pomocnik to jedno z serc drużyny. Jak zatem wygląda ta drużyna z perspektywy tego serca? Jak opiszesz obecny ŁKS?

Trener konsekwentnie buduje drużynę zgodnie ze swoją wizją i widać, że z tygodnia na tydzień coraz lepiej to wszystko wygląda. Są w tej lidze drużyny, które w ogóle nie chcą grać w piłkę i nastawiają się tylko na kontry albo stałe fragmenty gry. My na pewno do takich ekip nie należymy. Wręcz przeciwnie, chcemy prowadzić grę od pierwszej do ostatniej minuty i strzelać przy tym jak najwięcej bramek.

Kto jest dla Ciebie wzorem jeśli chodzi o pozycję defensywnego pomocnika?

Bardzo podoba mi się gra choćby Marco Verattiego z PSG. To bardzo solidny zawodnik, który praktycznie nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu.

ŁKS walczy o powrót do polskiej ekstraklasy, a czy poradziłby sobie w słowackiej?

Uważam, że tak. W słowackiej ekstraklasie jest kilka solidnych zespołów i kilka, które co sezon walczą tylko o uniknięcie degradacji. A ŁKS naprawdę ma już teraz fajną ekipę.