Pięć goli. Dużo ciekawych akcji. Pierwsze w tym roku „czyste konto”. Piłkarze ŁKS-u wygrali w niedzielę 5:0 z rumuńskim CSC 1599 Selimbar w przedostatnim sparingu w trakcie zgrupowania w Side.
Zgodnie z zapowiedziami sztabu trenerskiego w niedzielnym sparingu więcej minut na boisku spędzili zawodnicy, którzy we wczorajszym wygranym 2:1 spotkaniu z Kazachami zaliczyli dwa kwadranse lub jak Marek Kozioł w ogóle nie pojawili się na murawie. Doświadczony golkiper kilka dni temu wznowił treningi, a dziś w końcu zajął miejsce między słupkami bramki. Zdaje się, że koledzy postanowili oszczędzać siły bramkarza, bo ten był przed przerwą bezrobotny. W szesnastce ŁKS-u wiało nudą, natomiast sporo działo się po drugiej stronie boiska.
Na początku zawodów przewaga łodzian wyrażała się w liczbie podań wymienionych na połowie rywala i rzutów rożnych egzekwowanych przez Antonio Domingueza. Po upływie pierwszego kwadransa przeszliśmy do konkretów. Bardzo groźnie uderzył Pirulo, strzał Kelechukwu Ibe-Torti zatrzymał bramkarz, z kolei piłka po uderzeniu Antonio Domingueza otarła się o słupek. Wreszcie, w 29. minucie dopięliśmy swego – Kelechukwu wymanewrował rywali na lewym skrzydle, wypatrzył w polu karnym Pirulo, a Hiszpan w swoim stylu – najpierw minął obrońcę, następnie umieścił piłkę w bramce (1:0).
Co ważne, ełkaesiacy nie zadowolili się jednobramkowym prowadzeniem. Już chwilę po bramce skrzydłowego czujność golkipera CSC Selimbar sprawdził Mateusz Bąkowicz. Rares Gal, bo tak się nazywa bramkarz drużyny z Rumunii, tym razem jeszcze zdołał wyjść z opresji obronną ręką, lecz kilkadziesiąt sekund później znów był bezradny. Arbiter podyktował rzut karny dla ŁKS-u (po rzucie wolnym jeden z Rumunów zatrzymał Nacho Monsalve niezgodnie z przepisami) – jedenastkę na gola zamienił Antonio Dominguez (2:0).
Bardzo dobrą w wykonaniu ŁKS-u pierwszą połowę niedzielnego sparingu zwieńczył Kelechukwu-Ibe Torti, który wczoraj zdobył zwycięską bramkę w starciu z Kazachami i dziś do asysty dopisał też kolejne trafienie. Tuż przed ostatnim w tej części spotkania gwizdkiem 20-latek przejął posłaną wzdłuż linii pola karnego piłkę i sprytnym strzałem tuż przy słupku nie dał szans bramkarzowi na skuteczną interwencję (3:0), więc do szatni piłkarze z środkowej Rumunii schodzili z bagażem trzech goli, z czego zadowoleni byli nasi piłkarze, trenerzy i Tomasz Salski, który oglądał poczynania ełkaesiaków na żywo.
Szef patrzył, więc nie wypadało inaczej – łodzianie nie zwolnili tempa także po przerwie. Zanim ok. 60. minuty doszło do serii zmian, Rumunów zdążyli jeszcze postraszyć a to Maciej Radaszkiewicz, a to Pirulo, a to raz jeszcze Kelechukwu Ibe-Torti. Czwarta bramka dla ŁKS-u padła jednak dopiero po wspomnianych zmianach, więc w roli głównej wystąpiło tym razem trzech niedzielnych „rezerwowych” – Maciej Dąbrowski popisał się długim podaniem. Piotr Janczukowicz zgrał piłkę do Stipe Juricia. Napastnik „dzióbnął” ją na tyle sprytnie i przy tym precyzyjnie, że futbolówka wturlała się do siatki (4:0).
Nie było to zresztą ostatnie słowo snajpera z Bałkanów. Dziesięć minut przed końcem spotkania Stipe Jurić wykorzystał dokładne prostopadłe podanie Javiego Moreno i z bliskiej odległości zdobył swoją drugą bramkę w tym meczu (5:0), a i był bliski hat-tricka, lecz w 86. minucie po świetnym podaniu Adriana Klimczaka przegrał pojedynek z rumuńskim bramkarzem. Szczęścia i odrobiny precyzji zabrakło poza tym w końcówce jeszcze Adrianowi Klimczakowi i Javiemu Moreno.
ŁKS pokonał rumuńskie CSC 1599 Selimbar 5:0. Podopieczni trenera Kibu Vicuñi rozegrają w trakcie zgrupowania jeszcze jeden mecz sparingowy. W środę 9 lutego zmierzymy się ukraińską Worskła Połtawa.
Mecz sparingowy (Side) / ŁKS Łódź – CSC 1599 Selimbar (Rumunia) 5:0 (3:0)
Składy: