Klub

Kamil Rozmus: Jesteśmy takim Atletico Madryt polskiej II ligi

21.10.2017

21.10.2017

Kamil Rozmus: Jesteśmy takim Atletico Madryt polskiej II ligi

Przede wszystkim gratuluję zwycięstwa. Z pewnością nie było łatwo pokonać zespół Garbarni, ale kibicom ten mecz mógł się podobać. Dużo szybkiej gry, sytuacje bramkowe i walka o każdą piłkę. Goście prezentują podobny do was styl?

Kamil Rozmus: Zgodzę się, że nie było łatwo. Garbarnia gra trochę podobnie do nas, z tym też się zgodzę. Goście każdą akcję starali się budować „od tyłu” i konsekwentnie zdobywać pole. Nawet kiedy graliśmy pressingiem nie przeszkadzało im to zbytnio. To dobra drużyna i piąte miejsce zajmowane przez nich w tabeli nie jest przypadkiem. My wygraliśmy dzisiaj skromnie, tylko 1:0, ale bramka padła po stałym fragmencie gry, na co dużo czasu poświęcamy na treningach. Cieszy nas, że są tego efekty.

A co powiesz o samym poziomie widowiska?

K.R.: Uważam, że to był lepszy mecz niż kilka innych rozegranych przez nas w tej rundzie. W drugiej połowie nie cofnęliśmy się do obrony, tylko dalej dążyliśmy do strzelenia drugiego gola. Sytuacje były, zabrakło skuteczności. Cieszymy się jednak ze zwycięstwa i mamy nadzieję, że w tej rundzie jeszcze kilka razy zgarniemy komplet punktów.

W tej rundzie nie udało wam się jeszcze wygrać meczu różnicą dwóch bramek. Zawsze jesteście tylko o jedno trafienie lepsi od rywali. Z czego wynika ta „oszczędność” w strzelaniu goli?

K.R.: To jest trochę konsekwencja naszej taktyki. Skupiamy się na defensywie, bo wiemy, że drużyna, która nie traci bramki, zazwyczaj wygrywa swój mecz na tym poziomie rozgrywek. Myślę, że jesteśmy takim Atletico Madryt pod wodzą Diego Simeone, oczywiście z II ligi polskiej (śmiech). Gramy uważnie w obronie i liczymy na stałe fragmenty gry lub kontry.

Uważasz, że kibice doceniają waszą konsekwencją w grze defensywnej?

K.R.: Myślę przede wszystkim, że jeśli kibice mają do wyboru wyniki 2:2, 3:3 i 1:0 to wybiorą ten ostatni, ciesząc się z trzech punktów. Jesteśmy zadowoleni z tego jak obecnie punktujemy, bo to przyczynia się do utrzymania kontaktu z czołówką.

Dla zawodników ŁKS-u liczą się więc tylko trzy punkty? Nie wierzę, że styl jest wam zupełnie obojętny.

K.R.: To jest tak – na dłuższą metę, jeśli nie ma stylu, to nie ma też punktów. Zdajemy sobie z tego sprawę. Tylko, że my mamy swój styl! Naszą najmocniejszą stroną i filarem taktyki jest skuteczna gra w defensywie. Tak to wygląda i póki jest skuteczne to chyba dobrze.

Podobno zwycięzców się nie sądzi, ale poświęćmy chwilę na krytyczną analizę waszej gry w ofensywie. Sporo sytuacji bramkowych zmarnowaliście w dzisiejszym meczu.

K.R.: Oczywiście największym mankamentem w naszej grze jest niewykorzystywanie sytuacji. Strzeliliśmy tylko jedną bramkę po rzucie rożnym, a przecież okazję z gry miał jeszcze chociażby Paweł Pyciak. Kilka razy dobrze przemieściliśmy się też pod bramkę gości, ale brakowało ostatniego podania albo celnego strzału. Musimy poprawić skuteczność. Jeśli tym się zajmiemy, to jesteśmy bardzo mocną drużyną z czołówki II ligi.

Na koniec nawiążmy jeszcze do sytuacji, po której też mielibyście szansę na zdobycie drugiego gola. Po zmianie stron jeden z zawodników Garbarni zagrał ręką w polu karnym. Widziałeś to?

K.R.: Tak, wydaje mi się, że była taka sytuacja. No ale tam dużo się działo, olbrzymie zamieszanie, sędzia pewnie był zasłonięty. Nie chcę się jednoznacznie wypowiadać, bo nie widziałem tego jakoś bardzo dokładnie. Wydaje mi się, że rzut karny się należał, ale pamiętajmy, że i zawodnikom i sędziom zdarza się popełniać błędy. Poza tym mamy zwycięstwo, więc już się tym na pewno nie będziemy przejmować się jakimś zagraniem ręką w polu karnym, które miało miejsce w zakończonym już meczu.

Dziękuję za rozmowę i jeszcze raz gratuluję zwycięstwa.