Dzisiejsza inauguracja rundy w waszym wykonaniu była niezbyt udana, chyba się zgodzisz?
Iewhen Radionov: Co mogę powiedzieć? Dla kibiców udana inauguracja to musi być zwycięstwo. Oczywiście zgadzam się, bo też myśleliśmy tylko o zwycięstwie. Stało się inaczej i z pokorą musimy przyjąć remis.
ŁKS przez większość czasu był dominująca stroną. Dlaczego nie potrafiliście postawić kropki nad i?
I.R.: Uważam, że przez niemal cały mecz prowadziliśmy grę, mieliśmy wiele sytuacji. Niestety dzisiaj nam los nie sprzyjał. Chyba tylko tak można to podsumować, bo rozgrywaliśmy akcje niezłej jakości. Od linii obrony pod bramkę przeciwnika dochodziliśmy podaniami. Oczywiście nie zawsze wyglądało to pięknie, ale mieliśmy kilka akcji na naprawdę dobrym poziomie, które mogły i powinny skończyć się bramką.
Dzisiejszy przeciwnik niczym was nie zaskoczył?
I.R.: Myślę, że nie. Byliśmy przygotowani na taką postawę rywali. Piłkarze Gryfa często po prostu wybijali piłkę jak najdalej i liczyli na swoje szanse. To my mieliśmy koncepcję gry na ten mecz. Ale cóż, nie udało się strzelić nawet jednej bramki…
Twoim zdaniem z czego wynikała dzisiejsza fatalna skuteczność? Czy wpłynęły na was ciężkie treningi przed startem rundy?
I.R.: Absolutnie nie. To tylko i wyłącznie dyspozycja dnia. To był pierwszy mecz, może jakaś trema… Ciężko to wytłumaczyć. Pozostańmy po prostu przy tym, że zabrakło skuteczności, bez szukania wymówek. Mieliśmy dobre sytuacje, byliśmy bardzo blisko zdobycie gola. Za mało szczęście może po prostu? Wszystko mieliśmy wypracowane i liczyliśmy na inny efekt.
Można powiedzieć, że gra lepsza niż wynik? Jesteś z samej gry zadowolony?
I.R.: Nie jestem zadowolony. Jeśli nie ma wygranej to nie ma żadnego znaczenia. Musimy szybko wyciągnąć wnioski i iść dalej.
Za tydzień zagracie z Błękitnymi w Stargardzie Szczecińskim. Jakie nastawienie przed tym spotkaniem?
I.R.: Nie wiem jeszcze, mówiąc szczerze. Nawet nie wiedziałem, że naszym następnym przeciwnikiem będą Błękitni. Całą nasza uwagę pochłaniało dzisiejsze spotkanie z Gryfem. Na analizę kolejnego przeciwnika będzie teraz czas.
Rozmawiał: Michał Winciorek