Klub

Halo, tu Side. Intensywność do potęgi n-tej

23.01.2021

23.01.2021

Halo, tu Side. Intensywność do potęgi n-tej

Dwa treningi, „wygadany” Duńczyk, słoneczny patrol na plaży i psi obserwator – w trakcie drugiego dnia pobytu w Side piłkarze ŁKS-u nie narzekali na nudę.

– Kontrola piłki!… Daj coś od siebie. Panowie, żeby to było z sercem! – mobilizował piłkarzy podczas sobotniego treningu w Side trener Wojciech Stawowy. Wczorajsze premierowe zajęcia były zaledwie przygrywką; nieśmiało nuconym preludium przed tym, co sztab szkoleniowy zaplanował na sobotę.

„Wygadany” z piłką przy nodze

Dzisiaj pot lał się strumieniami, futbolówka krążyła od nogi do nogi w zawrotnym tempie, a szkoleniowiec co rusz a to coś podpowiadał, a to poprawiał, a to strofował, zwracając przy tym uwagę na najdrobniejsze choćby detale, ot chociażby na poruszanie się zawodników bez piłki czy sposób jej prowadzenia.

– Nie zapominajcie o naszym DNA! Pamiętajcie, piłka! – zachęcał szkoleniowiec ŁKS-u, w czym sekundował mu Roland Thomas: – Pass and go, attack the ball! – przypominał asystent trenera Hiszpanom, Danielowi Celea i Mikkelowi Rygaardowi w trakcie jednego z ćwiczeń.

Cóż, nie da się ukryć, że motywem przewodnim drugiego dnia piłkarzy ŁKS-u w Turcji było słowo „intensywnie” – odmieniane przez wszystkie przypadki i przy każdym niemal ćwiczeniu.

– Coś klekotało – rzucił w naszą stronę Michał Trąbka, mając na myśli zażartą walkę o piłkę swojej „trójki” (w skład której oprócz pomocnika weszli też Maciej Wolski i Przemysław Sajdak) z „trójką” Tomasza Nawotki, Adriana Klimczaka i Jana Sobocińskiego. Panowie darzą się sympatią, ale podczas tej gierki na małej przestrzeni nie zostawili na sobie suchej nitki. Nikt więc nie bierze jeńców i nikt nie odpuszcza, bo chociaż narzucone przez trenerów tempo istotnie bywa momentami zawrotne, piłkarze uwielbiają takie zajęcia.

„Starym” ełkaesiakom nie ustępują pola ci świeżo upieczeni. Bardzo szybko aklimatyzuje się w zespole na przykład Mikkel Rygaard. Poza boiskiem na razie jeszcze cichy, ale na murawie dajcie no mu tylko piłkę – z nią przy nodze „wygadany” za dwóch, a co nie mniej ważne, pomimo krótkiego stażu w drużynie, już wziął pod swoje skrzydła Kelechuwku i Piotra Gryszkiewicza, którzy wsłuchują się uważnie w to, co do „powiedzenia” właśnie z piłką przy nodze ma Duńczyk. Zaryzykujemy stwierdzenie, że obaj na tym podpatrywaniu naszego wikinga wyjdą na swoje.

Bramkarze „latali”, pozostali zagrywali

W drugiej części porannych zajęć Jacek Janowski wziął na stronę Arkadiusza Malarza, Dawida Arndta i Michała Kota, którzy ćwiczyli pod jego czujnym okiem, ba, szkoleniowiec golkiperów sam nawet na chwilę pojawił się między słupkami bramki.

– Warunki były sprzyjające, wiatr pod rękawice, ale na oceny sędziów trzeba będzie jeszcze trochę poczekać – zażartował Jacek Janowski po udanej interwencji.

W czasie, gdy Arkadiusz Malarz i spółka fruwali od jednego słupka do drugiego słupka, pozostałych zawodników podzielono na formację. Trener Wojciech Stawowy wziął na warsztat obrońców, natomiast Marcin Pogorzała i Roland Thomas opracowywali z zawodnikami ofensywnymi rozmaite schematy rozgrania akcji. Dodajmy, że w tej drugiej grupie znalazł się Marcel Wszołek i grubo myli się ten, co myśli, że 18-latek kryguje się na boisku podczas wszystkich tych gier taktycznych. Wprost przeciwnie, niezła zadziora z tego młodego pomocnika – więc tu bez kompleksów i bez taryfy ulgowej.

Regeneracja i drugi trening

Po tak intensywnych zajęciach piłkarzom należał się odpoczynek, tym bardziej że po południu ponownie pojawili się na boisku. Dobre wiadomości dla zawodników miał w związku z tym Marek Jędrzejewski. Jeszcze przed obiadem fizjoterapeuta ŁKS-u zaplanował regenerację w urokliwym nadmorskim zakątku, gdzie ełkaesiacy najpierw zażyli piętnastominutowej kąpieli w zimnym morzu, a następnie półgodzinnej słonecznej na plaży.

Dodajmy, że podczas drugich sobotnich zajęć doczekaliśmy się strzałów na bramkę, lecz nie był to trening stricte strzelecki, bo swoją uwagę zawodnicy musieli skierować przede wszystkim na sposób poruszania się całych formacji i istotne z punktu widzenia szkoleniowego aspekty taktyczne.

Zaciętą walkę stoczyli w trakcie tego ćwiczenia Antonio Domínguez z Carlosem Morosem Gracia. Koniec końców bratobójczy pojedynek krajanów wypadł na zero, w czym duża zasługa obrońcy z Półwyspu Iberyjskiego, który w sobie tylko znany sposób zatrzymał futbolówkę klatką piersiową po strzale swojego rodaka z kilku zaledwie metrów.

A wszystko to działo się w sobotę pod czujnym okiem Wojciecha Stawowego, pozostałych członków sztabu szkoleniowego, a także… sympatycznego psiego obserwatora, który jednak wykazał się wysokim poziomem dyscypliny, więc na boisku jego merdający ogon oglądaliśmy wyłącznie w trakcie krótkich przerw pomiędzy ćwiczeniami, bo już w ich trakcie sympatyczny czworonóg schodził potulnie za linię boczną. Wszystko w Side musi mieć przecież swoje miejsce i czas.