Klub

Dziwny mecz… Garbarnia – ŁKS 3:2

18.08.2018

18.08.2018

Dziwny mecz… Garbarnia – ŁKS 3:2

Kolejny raz przez większą część spotkania drużyną piłkarsko lepszą od rywala byli ełkaesiacy. Gdyby nie błędy w defensywie, gdyby zamiast w słupek lub poprzeczkę piłka wpadła do siatki… Niestety, starcie beniaminków 3:2 wygrała Garbarnia.

Na wyjazdowe zwycięstwo z Garbarnią kibice ŁKS-u czekają kilkadziesiąt lat i co tu dużo ukrywać – początek sobotnich zawodów nie napawał optymizmem, bo już w 3. minucie pogubiła się łódzka defensywna, piłkę przejął Tomasz Ogar i efektownym lobem z około dwudziestu metrów pokonał nienajlepiej, choć zdaniem tylko niektórych, ustawionego Michała Kołbę (1:0). Warto dodać, że ten sam zawodnik zapewnił krakowianom zwycięstwo w wiosennym drugoligowym starciu tych drużyn sprzed kilku miesięcy.

Po nieudanym początku goście próbowali przejąć inicjatywę, kilkukrotnie też egzekwowali stałe fragmenty gry na połowie rywala, a w 16. minucie z rzutu wolnego huknął Maksymilian Rozwandowicz. Żadna z tych prób nie przyniosła efektu, aż w końcu przyszła 18. minuta – doskonale piłkę na pole karne rywala dośrodkował z rzutu wolnego Daniel Ramirez, a Ievgen Radionov strzałem głową doprowadził do wyrównania (1:1).

Podopieczni trenera Mirosława Hajdo w tym fragmencie spotkania nie przebierali w środkach, często uciekali się do gry faul, ełkaesiacy natomiast nie zamierzali zwalniać tempa i postanowili pójść za ciosem – argumenty piłkarskie były przecież po ich stronie.

W 26. minucie bliski szczęścia był Daniel Ramirez, a chociaż uderzenie z rzutu wolnego Hiszpana okazało się minimalnie niecelnie, już po następnej akcji cieszyliśmy się z drugiego trafienia „Rycerzy Wiosny”. Patryk Bryła zainicjował szybki atak gości, a potem wykorzystał dokładne odegranie Radionova i płaskim strzałem nie dał szans Marcinowi Cabajowi na skuteczną interwencję. Dzięki tej dwójkowej akcji, po dwóch kwadransach ŁKS prowadził na obiekcie Wisły 2:1.

Chwilę po tym znów na tablicy wyników mógł widnieć remis, na nasze szczęście po rzucie rożnym, zamieszaniu w szesnastce przyjezdnych i strzale jednego z graczy Garbarni, sytuację wyjaśnił Jan Grzesik (warto wspomnieć, że po drugiej stronie defensywy w łódzkim zespole wystąpił tym razem Kamil Rozmus). Obserwatorzy widowiska byli raczej zgodni co do oceny pierwszej odsłony widowiska – to ŁKS rozdawał karty, był zespołem lepszym w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła, do rozegrania pozostała jednak jeszcze druga część spotkania.

A tę gospodarze rozpoczęli od przeprowadzenia dwóch zmian i wprowadzenia na boisko między innymi Dawida Nowaka, byłej gwiazdy ekstraklasy i reprezentanta Polski, który niedawno zasilił szeregi krakowskiego beniaminka. Pierwszy strzał po przerwie oddali jednak nie miejscowi, a podopieczni trenera Kazimierza Moskala – znów szczęścia próbował Ramirez, i znów zabrakło mu kilkudziesięciu centymetrów, bo w takiej mniej więcej odległości minęła piłka słupek po strzale pomocnika.

Szczęścia zabrakło niestety także Janowi Sobocińskiemu w 54. minucie. Młody wychowanek ŁKS-u próbował zażegnać zagrożenie pod własną bramką, ostatecznie wybił futbolówkę w taki sposób, że ta odbiła się od poprzeczki i zatrzepotała w siatce łodzian (2:2). Szkoda tym większa, że niewiele wskazywało na to, aby krakowianie mogli tak szybko doprowadzić do wyrównania.

Wszystko więc raz jeszcze rozpoczęło się od początku, a w 56. minucie znów groźnie zrobiło się pod bramką Garbarni, kiedy defensywę rywala zdołał wyprowadzić w pole Ramirez, a chybił celu Bartłomiej Kalinkowski. Jeszcze bliżsi trzeciego trafienia byli ełkaesiacy pięć minut później – najpierw jednak Wojciech Łuczak trafił w słupek, potem zaś po rzucie rożnym futbolówka odbiła się od poprzeczki a do siatki nie zdołał jej skierować Radionov.

Z kolei w 68. minucie w szesnastkę Garbarni wpadł Kamil Żylski (zmienił Ramireza) i tym razem skończyło się na strachu miejscowych, podobnie jak sto dwadzieścia sekund później kiedy rezerwowy huknął tuż nad poprzeczką. Bramka dla łodzian, jak to się często mawia, wisiała więc w powietrzu – goście nacierali z impetem, na tablicy wyników wciąż widniał remis.

I taki rezultat utrzymał się do 87. minuty, kiedy to sędzia po faulu jednego z ełkaesiaków w polu karnym wskazał na jedenasty metr, a rzut karny dla gospodarzy wykorzystał Krzysztof Kalemba (3:2). To była niestety swoista kara dla łodzian za błędy popełnione w defensywie i kilka niewykorzystanych sytuacji po przerwie. Szkoda, przecież gospodarze oddali w tym meczu trzy groźne strzały, szkoda, bo to ŁKS znów lepiej grał piłką. Dziwny mecz.


5. kolejka Fortuna 1. Ligi / Garbarnia Kraków – ŁKS Łódź 3:2 (1:2)

  • Bramki: 1:0 Ogar 3, 1:1 Radionov 18, 1:2 Bryła 29, 2:2 Sobociński 54 (sam.), 3:2 Kalemba 87 (kar.).
  • Żółte kartki: Kostrubała, Gawle, Ogar – Bryła, Rozwandowicz
  • Sędziował: Rasmus (Toruń).

Składy:

  • ŁKS: Kołba – Grzesik, Rozwandowicz, Sobociński, Rozmus, Kalinkowski (80 Wolski), Gamrot, Łuczak, Ramirez (63 Żylski), Bryła (83 Pyrdoł), Radionov.
  • Garbarnia: Cabaj – Kiebzak, Pietras, Czekaj (67 Kalemba), Gawle, Serafin (46 Wojcieszyński), Piszczek, Kostrubała (46 Nowak), Lech, Garzeł, Ogar.