Klub

Druga porażka na własnym boisku. ŁKS – Stal 0:2

22.08.2018

22.08.2018

Druga porażka na własnym boisku. ŁKS – Stal 0:2

W starciu dwukrotnych mistrzów Polski górą Stal Mielec. Tym jednak razem rywal sięgnął po komplet punktów zasłużenie, bo ełkaesiacy w środowy wieczór najzwyczajniej w świecie zawiedli.

Trener Kazimierz Moskal na pomeczowej konferencji prasowej stwierdził, że Stal nie zdominowała jego zespołu, ale była zespołem groźniejszym. Pozwolimy sobie dodać od siebie, że była także zespołem lepiej zorganizowanym, konkretniejszym, jak to się czasami mawia – bardziej kompaktowym. Na jej tle ełkaesiacy sprawiali wrażenie drużyny, która słyszy co prawda, że dzwoni, ale nie ma zielonego pojęcia w którym kościele.

Swoistym symbolem środowego starcia ze Stalą może być pierwsza ofensywna akcja łodzian z 4. minuty, kiedy Artur Bogusz groźnie zaatakował lewym skrzydłem i świetnie zagrał na wolne pole do pozostawionego bez opieki Patryka Bryły. Naszemu pomocnikowi piłka niestety w tym przypadku odskoczyła, a gdyby nie to, znalazłby się ełkaesiak oko w oko z Sewerynem Kiełpinem. Tego „kleju” właśnie, tak jeśli chodzi o poszczególne zagrania biało-czerwono-białych, jak i współpracę pomiędzy formacjami, wyraźnie dzisiaj gospodarzom zabrakło.

Akcjom ŁKS-u brakowało także płynności, a trud poszczególnych zawodników włożony na przykład w wygranie indywidualnego pojedynku z rywalem, niweczyli koledzy – albo o ułamek sekundy spóźniając się z reakcją, albo grzesząc niedokładnością. W 23. minucie jeden z jaśniejszych punktów łódzkiego zespołu w środowy wieczór, czyli Patryk Bryła, pressingiem zmusił bramkarza Stali do niecelnego wykopu, cóż jednak z tego skoro uderzenie z dystansu Daniela Ramireza zablokował bez żadnych problemów defensor gości. A potem przyszło najgorsze. I trudno uznać, że przyszło niespodziewanie.

Po upływie drugiego kwadransa piłkarze Stali byli dwukrotnie bliscy zdobycia gola, najpierw jednak Michał Kołba wygrał pojedynek z Andreją Prokiciem, a chwilę po tym zdołał instynktowną interwencją odbić futbolówkę, którą w światło bramki niefortunnie skierował jeden z naszych obrońców. Stal wysłała ełkaesiaków sygnał ostrzegawczy, ci jednak albo go zignorowali, albo po prostu tego dnia nie byli w stanie odpowiednio zareagować.

Skutek? W 35. minucie straciliśmy piłkę na połowie rywala, mielczanie wyprowadzili szybką kontrę, Łukasz Wroński zdołał zwodem minąć obrońcę ŁKS-u, a następnie płaskim strzałem pokonał Kołbę (0:1). Ponieważ gościom udało się zniwelować te atuty „Rycerzy Wiosny”, za które chwaliliśmy ich w poprzednich spotkaniach, tak w pierwszej, jak i w drugiej połowie podopieczni trenera Kazimierza Moskala oddawali seriami strzały z dystansu, zwykle z nieprzygotowanej pozycji, zawsze katastrofalnie niecelne.

W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Josip Soljić huknął jeszcze z dystansu w poprzeczkę i choć tym razem poszczęściło się łodzianom, już na początku drugiej odsłony goście rozstrzygnęli losy spotkania. Akcja mielczan była szybka i składna, trudno jednak nie odnieść wrażenia, że łódzcy piłkarzy zachowali się względem rozgrywających piłkę rywali biernie, w efekcie pozwalając Grzegorzowi Tomasiewiczowi na podwyższenie prowadzenia (0:2).

Zdaniem trenera Moskala był to moment kluczowy widowiska i znów z naszym szkoleniowcem musimy się zgodzić, i tu jednak pozwolimy sobie dodać, że nie mniej istotna była sytuacja, do której doszło kilkadziesiąt sekund po stracie drugiego gola – Daniel Ramirez miał i czas, i miejsce, aby posłać futbolówkę do siatki, jego techniczne uderzenie chybiło jednak celu.

Z kronikarskiego obowiązku wspomnijmy jeszcze o jedynej chyba tak składnej po przerwie i jednocześnie zakończonej celnym (choć bardzo słabym) strzałem autorstwa Wojciecha Łuczaka, sytuacji z 68. minuty. A kiedy na kwadrans przed końcem wskutek urazu boisko opuścił Patryk Bryła, łodzianie do zaproponowania mieli w ofensywie jeszcze mniej. Dopiero w 90. minucie Łuczak ponownie trafił w światło bramki (z rzutu wolnego), lecz i tym razem górą był mielecki golkiper. Po drugiej stronie boiska działo się niewiele więcej, choć trzeba przyznać, że to Stal bliższa była zdobycia trzeciego gola, niż ŁKS gola kontaktowego – w 76. minucie w sobie tylko znany sposób pozostawiony bez opieki Krystian Getinger posłał futbolówkę z kilku metrów wysoko nad poprzeczką.

ŁKS przegrał drugi mecz z rzędu, w sumie drugi też w tym sezonie na własnym stadionie i po sześciu kolejkach ma na koncie nadal siedem punktów. Dziś na zwycięstwo, a chyba także na jeden choćby punkt zwyczajnie nie zasłużył. Za trzy dni mecz z Wartą.


6. kolejka I ligi / ŁKS Łódź – Stal Mielec 0:2 (0:1)

  • Bramki: 0:1 Wroński 35, 0:2 Tomasiewicz 46.
  • Żółte kartki: Żylski – Sojlić, Grodzicki.
  • Sędziował: Myć (Lublin).
  • Widzów: 4358.

Składy:

  • ŁKS: Kołba – Grzesik, Rozwandowicz, Sobociński, Bogusz, Bryła (73 Wolski), Gamrot, Kalinkowski (66 Żylski), Łuczak, Ramirez (56 Kostyrka), Radionov.
  • Stal: Kiełpin -Kiełpin – Dobrotka, Gąsior, Grodzicki, Getinger, Tomasiewicz (74 Nowak), Soljić (76 Górka), Spychała, Wroński (86 Gancarczyk), Banaszewski, Prokić.

Autor: Remek Piotrowski